[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powinien wiedzieć więcej.Naglezdał sobie sprawę, że przez cały czas jest głupio uśmiechnię-ty.Ale nie dziwiło go to wcale.Był szczęśliwy i wiedział,dlaczego.Był z Whitney.A ona miała tę rzadką właściwośćrobienia rzeczy zupełnie niezwykłych z wydarzeń całkiemzwyczajnych.Stone rozkoszował się każdą minutą, którąz nią spędzał.Gdy otwierały się drzwi do garażu, Stone spojrzał jeszczeraz na Whitney i zobaczył, że jej ręka znów powędrowała dotorby z zakupami.- Na Boga, pohamuj jeszcze na parę minut swoją za-chłanność, a będziemy mogli jeść już w domu, w jakimś stylu.Styl, o jakim myślał, polegał na rozpostarciu koca w salo-nie, na dywanie, i rozpaleniu w marmurowym kominku.Mała stojąca lampka w drugim końcu pokoju stanowiła,oprócz kominka, jedyne oświetlenie.Niezawodnie starał sięurządzić w mieszkaniu coś na kształt pikniku i Whitney byłatym dziwnie wzruszona.Stone zdjął marynarkę i krawat i podwinął rękawy koszu-li.Potem usiadł.Whitney zrzuciła z nóg swoje stare teni-sówki i usiadła ze skrzyżowanymi nogami przed torbą pełnąjedzenia.Zauważył, że dziewczyna patrzy z podziwem na swój no-wy zegarek.- Która godzina? - zapytał.- Odpowiednia na kolację - odpowiedziała i otworzyłatorbę.Wyjęła z torby zakupy i jedli w milczeniu.- Gdybyś jeszcze naszykował świece - powiedziała odniechcenia, kończąc kanapkę z szynką - podejrzewałabymcię, że przygotowałeś pieczołowicie scenariusz uwodzenia.- Nie ma świec.Zbyt wiele nocy spędziłem, usiłując od-rabiać lekcje przy świecach, gdy mieliśmy nie zapłacone ra-chunki za światło.Pewnie z tego powodu nie uważam świecza romantyczne rekwizyty.SR Nagle złapał ją i pociągnął za sobą na koc.- Poza tym - mruknął - nie potrzebuję świec, żeby cięuwodzić, a i ty na pewno ich nie potrzebujesz, żeby uwodzićmnie.Pochylił nad nią głowę i pocałował ją z całą namiętno-ścią, jaka wzbierała w nim od kilku wieczorów, gdy zadowa-lał się tylko krótkim pocałunkiem na dobranoc.Zapomnieli o całym świecie, a Whitney poddała się cu-downemu dotykowi jego warg i uciskowi, jaki czuła na swo-ich piersiach.Delikatnie rozsunął jej uda nogą, a ręką wy-ciągnął jej bluzkę zza paska dżinsów.Nagle znieruchomiał, ale Whitney zareagowała w porę:- Nie, nie zatrzymuj się.Objęła rękami jego ramiona, a palcami pieściła jego wło-sy.Chciała się w nim zatracić, chciała, żeby przeniósł ją w tomagiczne miejsce, gdzie byliby jedynymi ludzmi na ziemi,gdzie królowałaby namiętność, a oni byliby jej wiernymipoddanymi.Skóra Stone'a pokryła się kropelkami potu, gdy usiłowałwalczyć ze swoim ciałem.Woń jej ciała jeszcze bardziejosłabiała jego szlachetne zamiary.- Whitney - jęknął - powiedz coś, aby mnie powstrzymać.- Wcale nie chcę cię powstrzymywać - szepnęła. To, coczuję, jest cudowne.Poddał się jej woli i zaczął ją całować z jakąś prymitywnąnamiętnością.Wsunął rękę pod jej bluzkę, szukając dotykujedwabistego ciała.Jej skóra wydawała mu się zimna.Ale tojego dłonie były takie gorące.Gdy odkrył, że jej piersi są zu-pełnie nagie pod bluzką, zatrzymał na chwilę rękę, a potempieścił je z jeszcze większą namiętnością.Kiedy, wygiętaw łuk, przybliżyła swoje biodra do jego bioder, pomyślał, żeeksploduje.Oderwał się od jej ust i całował, pieścił wargami kształtnąszyję.- Whitney, muszę cię mieć.Już nie mogę czekać dłużej.SR Jej palce zacisnęły się na jego plecach.- Ja też.Stone podniósł głowę i spojrzał jej w oczy.- Czy jesteś tego pewna?.- Już czas.Ogarnęło go uczucie tryumfu i radości.Zamknął oczyi całował ją, z trudem opanowując swoje pożądanie.Musiałjakoś opanować żądzę swego ciała, aby nie zrobić jej krzyw-dy, chociaż to wcale nie było łatwe.Jego ciało stało się cięż-kie i napięte z chęci, aby pogrążyć się w niej jak najprędzej,aby posiąść ją całkowicie.Zaczął odpinać jej bluzkę, a ona robiła to samo z jego ko-szulą.- Och, Whitney - wyszeptał, gdy ujrzał jej nagie piersi.- Tak bardzo cię chcę.- Czy to powinno tak boleć? - spytała cichutko, przesu-wając ręką po jego nagiej piersi.- Gdzie cię boli? - Dotknął jej piersi.- Tutaj?Potrząsnęła głową, a on przesunął rękę niżej.Poczuł podpalcami szczyt jej ud, ale nie powstrzymał swojej pieszczoty.- Czy tutaj? - pytał głosem ochrypłym z pożądania.W odpowiedzi Whitney wygięła ku niemu biodra w łuki wyszeptała jego imię.Podniecony do szaleństwa Stone ściągnął, z niej resztęubrania.Przy każdym szczególe garderoby, jaki z niej zdej-mował, zadawał to samo pytanie.Za każdym razem jej od-powiedzią był wyraz oczu, jej ręce i sposób, w jaki reagowa-ła na jego dotknięcia.Wreszcie pozbył się też swojego ubrania.Przez chwilęogarnął ją całą spojrzeniem, zanim pozwolił sobie ponowniejej dotknąć.Wargi Whitney były wilgotne i rozchylone.Wy-ciągnęła rękę w jego kierunku, w geście pełnym zaufaniai niecierpliwości.Leżąc obok niej, objął ją ramionami, drżąc,gdy nagim ciałem dotknął po raz pierwszy jej nagiego ciała.Nie pytał już więcej, gdzie Whitney czuje ból.SR Pozwolił, aby jego ręce i wargi robiły to za niego.Głaskał i pieścił jej biodra swoimi dłońmi i biodrami, onazaś naśladowała jego ruchy, jakby wcierając się w niego,a jej dłonie przesuwały się po jego ciele.Nie mogąc już dłużej opanować narastającego pożądania,Stone delikatnie obrócił ją na plecy i przykrył swoim ciałem,kolanem rozsuwając jej nogi.Z jej ust wydobył się dzwiękrozkoszy.Podniósł głowę i spojrzał na nią, ale w jej błysz-czących oczach nie dostrzegł lęku czy obawy, tylko namięt-ność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki