[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale Bankowa rzuciła się do niej z krzykiem.— Co! biłabyś go, suko jedna, biłabyś, czarownico, kacie synowski, ty!— Uciszyć się! — zawołał sędzia.— Stulta pyski, kiej sąd mówi, bo waju wyciepnę na osobność! — poparł Jacek, podciągając parcianki, bo mu się był obertelek[50] oberwał.Uciszyło się zaraz, a baby, że to blisko było do chwycenia się za łby, stały już cicho, ino się oczami jadły a wzdychały ze złości.— Mówcie, Bartłomieju, mówcie wszystko a prawdę.— Prawdę?.Samą czystą kiej szkło prawdę rzeknę, rzetelnie powiem, kiej na spowiedzi, kiej gospodarz do gospodarzy, kiej swój do swojaków, bom gospodarz z dziada pradziada, a nie komornik, nie prefesjant jaki abo i jenszy miescki zdzier.To tak było.— Patrz dobrze w głowę, byś czegój nie przepomniał — radziła.— Nie przepomnę, Magduś, nie.To było tak.Szedłem se.a baczę, że to rychtyk zwiesna była.i za Wilczym Dołem, wedłe Borynowej koniczyny.idę se i mówię pacierz, bo na ten przykład przedzwonili już na Anioł Pański., nocka też szła.idę se.jaż tu słyszę: głos nie głos?.Loboga, myślę se: chrząka albo i nie chrząka?.Oglądnąłem za się — niczegój nie widno, cicho całkiem.Złe mę kusi czy co?.Ide dalej i że mę zdziebko mrówki oblazły ze strachu, mówię se Pozdrowienie Anielskie.Chrząka znowu! Cie! myślę sobie, nic, jeno swynia to abo i zasie prosiak.Zlazłem zdziebko w bok, w koniczynę i obejrzałem się.juści, że cosik lizie za mną, przystanąłem ja — przystanęło i to, a białne, niskie i długie.a ślepie świeciły się kiej u żbika abo zgoła u złego.Przeżegnałem się, a że i skóra mi ścierpła, tom ruszył lepszym krokiem — jakże, abo to wiadomo, co się po nocach tłucze?.A wszyscy w Lipcach wiedzą, co na Wilczych Dołach straszy.— Juści, że prawda, bo łoni, kiej Sikora przechodził tam nocą, to go ułapiło za grdykę i rzuciło o ziemię, i tak zbiło, że chłop chorzał dwie niedziele — objaśniała żona.— Cichoj, Magduś, cichoj! Idę, idę.idę.a to fort lezie za mną i chrząka! A że to był rychtyk miesiączek wylazł se na niebo, to patrzę, a to ino prosiak, nie złe.Ozgniewałem się, bo co se ten głupi myśli — straszyć, tom rzucił nań patykiem i idę ku domowi.Szedłem se miedzą, między Michałowymi burakami a pszenicą Borynową, a potem między jarką Tomka a owsem tego Jaśka, co go łoni do wojska wzieni, a którego to kobieta akuratnie wczoraj zlegla.Prosiak fort za mną kiej pies, to se idzie obok, to wlazł w kartofle Dominikowej i tu pysknie, i tam pysknie, i chrząknie, i kwiknie, a nie ostaje, ino za mną.Skręciłem na ścieżkę, co bieży na przełaj — ona za mną.Gorąco mi się zrobiło, bo laboga, taka świnia, co może nie świnia! Skręciłem na drogę wedle figury, prosiak za mną.Widziałem, białny był, a kiele ogona, poniżej zdziebko, czarno łaciaty! Ja bez rów — ona za mną, ja na te mogiłki, co za figurą są — ona za mną, ja na kamionki, a ona kiej mi się nie rzuci pod kulasy — rymnąłem kiej długi.Opętana czy co?.Ledwiem się pozbierał, a ona kiej nie zadrze ogona i w skok przede mną! A lećże se, zapowietrzona, pomyślałem.Ale nie uciekła, ino wciąż przede mną leciała — aż do samej chałupy — aż do samej chałupy, prześwietny sądzie, aż w ogrodzenie weszła, aż do sieni wlazła, a że drzwi do izby były wywarte, to i do izby poszła.Tak mi Panie Boże dopomóż.Amen!— A potem zarżnęliście i zjedli, prawda? — rzekł sędzia rozbawiony.— Hę! Zarżnęli i zjedli?.A cośwa zrobić mieli? Przeszedł dzień — prosiak nie odchodzi; przeszedł tydzień — jest, ani jej wygonić, bo z kwikiem wraca!.Moja podtykała jej, co mogła, bo jakże głodem morzyć, Boże stworzenie też.Prześwietny sąd jest mądry, to sprawiedliwie se wymiarkuje, że com z nią biedny sierota miał zrobić? Niktoj po nią nie przychodził, a w domu bieda — a żarła, że i dwie drugie tyle nie zechlają.Jeszcze z miesiąc, to by nas zeżarła i z bebechami.Co było radzić? Miała ona nas — tośwa my ją zjadły, a i to niecałą, bo na wsi się zwiedziały, a Dominikowa poskarżyła, że to jej, przyszła ze sołtysem i zabrała wszyćko.— Wszystko?.a cały zad to gdzie?.— syknęła złowrogo Dominikowa.— Gdzie? Spytajta się Kruczka i drugich piesków.Wynieśliśmy na noc do stodółki.Psy, że to czujne psie pary, a wrota były dziurawe, wyciągnęły i bal se sprawiły moją krwawicą, że chodziły obżarte kiej te dziedzice.— Hale, świnia sama poszła za nim, głupi uwierzy, ale nie sąd [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki