[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Błagała go, by jej wybaczył, jeśli przypadkiem się myli.Jeśli Bóg chce ocalić tylko jedno życie, niech wybierze Japończyka, ponieważ ona otrzymała główne sakramenty, a on nie jest nawet ochrzczony.Szybko pozbyła się ubrania.Została tylko w pantalonach.Genji także był niemal zupełnie nagi, z wyjątkiem przepaski na biodrach.Emily starała się nie patrzeć tam, gdzie nie powinna.Rozłożyła jego zakrwawioną odzież niczym prześcieradło na podściółce z sosnowych igieł i przykryła wszystko swoim płaszczem.Pomalutku wciągnęła rannego na posłanie.Potem nakryła go własnym ciałem, uważając, żeby go nie przygnieść.Rany wprawdzie przestały krwawić, ale w każdej chwili mogły się otworzyć.Z reszty ubrań zrobiła coś na kształt kokonu.Genji miał zimną i suchą skórę.Nawet już nie dygotał.Przez chwilę wydawało jej się, że trzyma w objęciach bryłę lodu.Bardziej zmarzła, niż go ogrzała.Ale żar bijący ze środka jej ciała był silniejszy od mrozu.294Kropla potu zabłysła na górnej wardze rannego.Jego oddech stał się nieco głębszy.Emily zasnęła z uśmiechem na ustach.Genji zbudził się obolały, nic nie widząc, trawiony przez gorączkę.Był tak skrępowany, że się nie mógł ruszyć.Ktoś przemocą przyduszał go do ziemi.— Eeeeiii!Szarpnął się, skręcił i wyrwał z uścisku.Teraz on leżał na przeciwniku.— Gdzie jesteśmy? — Jest więźniem.To wiedział na pewno.Ale czyim?Zamiast odpowiedzi usłyszał dziwny bulgot, z trudem przypominający ludzką mowę.Głos jednak należał do kobiety.Gdzieś już go słyszał.We śnie? W swojej pierwszej wizji?— Shizuka? — Ją też tutaj uwięziono?Znowu coś powiedziała, ale nadal nic z tego nie rozumiał.Próbowała się uwolnić z jego objęć.Mocniej ścisnął jej nadgarstki i natychmiast przestała się szarpać.Przemówiła uspokajającym tonem.Najwyraźniej usiłowała mu coś wyjaśnić.— Nie rozumiem ani słowa z tego, co do mnie mówisz — warknął.Shizuka, jeśli to ona, wciąż wydawała gardłowe pomruki w swoim tajemnym innym języku.Dlaczego oślepł? Kazano mu wyłupić oczy? A może siedzi w jakimś mrocznym lochu, z dala od słonecznego światła, głęboko pod powierzchnią ziemi? Może dziewczyna jest narzędziem tortur w czyichś rękach? Przypomniał mu się Kawa-karni.Lepkie Oko shoguna.Ten na pewno by to zrobił.Pomyślał o Heiko.Ta pod spodem to nie ona.A może jednak? Nie, ją przynajmniej by zrozumiał.Na pewno?— Heiko?Znów coś zaszemrała, tym razem z większym podnieceniem.Zpotoku słów wyłowił dwa imiona: „Genji" i „Heiko".Zatem go zna.Rozpoznał jej głos, lecz wydawała mu się większa od I leiko.A może to tylko złudzenie? Niczego nie był już pewien.Budził się i na powrót zapadał w odrętwienie.Kiedy się 295budził, za każdym razem widział nieco lepiej.Ściany emanowały dziwnym bladym światłem.Dziewczyna zamiast włosów miała wokółgłowy złotą aureolę.Jej oczy były niebieskie jak przejrzyste niebo.Coś połyskiwało na jej szyi.Coś, co widział przedtem, w całkiem innej wizji.Nieznajomy młodzieniec wbił głęboko miecz w jego ciało.Czułkrew pulsującą w piersiach.Niezwykle piękna kobieta powiedziała: „Zawsze będziesz moim Promienistym Księciem".Jej uroda nie była całkiem japońska.Wprawdzie nie wiedział, kim jest, ale jej widok budził w nim jakąś tęsknotę.Znał ją.Miał poznać.To pani Shizuka.Uśmiechnęła się przez łzy.„Dzisiaj rano skończyłam przekład, powiedziała.Zastanawiałam się, czy przetłumaczyć tytuł na angielski.Jak myślisz?".— Na angielski.— wyszeptał, chcąc zapytać, co tłumaczyła.Ona jednak zrozumiała to całkiem inaczej.— Dobrze — odparła.— Byłaby z nas naprawdę dumna.Kto? Nie mógł wydobyć z siebie głosu, by o to spytać.Coś błyszczało na jej smukłej, gładkiej szyi.To samo widział teraz, na piersiach dziewczyny.Mały srebrny medalion, nie większy od kciuka, ozdobiony rysunkiem krzyża i jakiegoś stylizowanego kwiatu, prawdopodobnie lilii.— Książę?Znów stracił przytomność.Delikatnie wepchnęła jego ręce pod przykrycie i poprawiła kokon.Genjiemu było równie ciepło na niej, jak i pod nią.Znowu krwawił z rany na piersiach.Opatrunek na plecach był przesiąknięty.Niepotrzebnie się szarpał.Gdyby teraz spróbowała wysunąć się spod niego, mógłby na nowo podjąć walkę296z demonami, zrodzonymi w jego trawionym gorączką umyśle.Nie chciała, by przypadkiem zrobił sobie jakąś krzywdę.Ale z drugiej strony, ich pozycja była trochę krępująca.Dopóki Genji spał, w porządku.Gorzej, kiedy się obudzi, pomyślała z zażenowaniem Emily, chociaż, prawdę mówiąc, chyba nie ma czego się wstydzić.Przecież żadne z nich nie robiło nic złego; nic, co byłoby skażone piętnem grzechu.Mimo to czuła się niezręcznie.Dobrze, że nikt nas nie widzi, pomyślała.Mógłby z tego wyciągnąć zbyt pochopne wnioski.Postanowiła nie ruszać śpiącego.To byłoby dla niego niebezpieczne.Lepiej więc wybrać mniejsze zło, niż przysporzyć mu dalszych cierpień.Białe ściany szałasu pojaśniały w pierwszych promieniach świtu.Emily czuła, że ciążą jej powieki.Po chwili spała.Gęsty śnieg padał jeszcze przez pół dnia.— Za godzinę oboje byliby już martwi — powiedział Shi-geru.—Wprawdzie zrobiła otwór w dachu, ale z czasem śnieg go przysypał.Udusiliby się bez powietrza.Hide popatrzył w stronę ogniska, gdzie spali Genji i Emily.Opatrzył i zabandażował rany księcia, a potem nakarmił ich oboje.Wiedział już, że przeżyją.Shigeru pokazał mu trzydziestkędwójkę.— W bębenku są cztery łuski i dwa naboje.Ta dziewczyna stoczyła tutaj niezłą walkę w obronie naszego pana.Kto wie, może pod śniegiem leżą jakieś trupy.— Nie wspomniał o tym, jak ich znalazł, prawie zupełnie nagich i owiniętych w luźne części ubrania.Nie miał pojęcia, czy Emily naprawdę do kogoś strzelała.Wiedział za to, że Genji zawdzięcza jej życie.Ogrzała go własnym ciałem.Inaczej zamarzłby na śmierć, nieprzytomny i ciężko ranny.— Panie.— Hide szeroko otworzył oczy ze zdumienia.— Zdajesz sobie sprawę, co tu zaszło?— Owszem.Spełniła się przepowiednia.Cudzoziemiec spotkany w dzień Nowego Roku ocalił naszego księcia.297IVMOST ŻYCIA I ŚMIERCI29813Apple ValleyMędrcy mówią, że radość i smutek są tym samym.Czy to dlatego, żeznajdując jedno, przy okazji znajdujemy drugie?Suzume-no kumo (1861)— Stąd wniosek, że jestem wyjątkowo marnym samurajem —powiedział Genji.Siedział w wielkiej książęcej sypialni na zamku Chmary Wróbli.Jeszcze nie przywykł, że to jego pokój.Wciąż zbyt wyraźnie czuł obecność dziadka.— Jak możesz tak mówić, panie? — zaoponował Saiki.— Wyszedłeś cało z najbardziej niebezpiecznych przygód.Tego należy oczekiwać od prawdziwego samuraja.Saiki i Hide klęczeli przy posłaniu.Genji ułożył się na lewym boku, żeby doktor Ozawa mógł dokładniej obejrzeć rany.— Bez przesady — odparł.— Najpierw żeglowaliście w czasie sztormu, potem wpadliście w stado wielorybów i bezpiecznie uciekliście zdrajcom.To są przygody.Skrzywił się, kiedy lekarz oderwał kawałek starego bandaża, przylepionego zaschniętą krwią do skóry.Obaj samuraje głośno wciągnęli powietrze i pochylili się, jakby chcieli przyjść mu z pomocą.— Wybacz, panie — powiedział doktor Ozawa.— Byłem niezręczny.Genji uspokoił go machnięciem ręki.— Dałem się zaskoczyć wygłodniałej bandzie zwykłych 299maruderów.Zginąłbym, gdyby nie Emily.Stryj mnie znalazł, jak byłem na granicy śmierci.Wolę, żeby nie opowiadano o tym na moich następnych urodzinach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki