[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wolą łapówkę.Nie dziwię się im specjalnie.Z drugiej strony na to gadanie o przejażdżce nie mają sankcji i tu kłania się kodeks karny, który dawno powinien być zmodyfikowany.Skończmy wreszcie z tą komunistyczną wspólnotą, za posługiwanie się cudzą własnością bez zgody właściciela powinny istnieć kary niewspółmiernie wysokie tak długo, aż ową cudzą własność zacznie się szanować.Przestańmy wreszcie lepiej traktować złodzieja niż jego ofiarę!Humanitaryzm w stosunku do przestępców to wątpienia cecha niezmiernie szlachetna, chrześcijańska i godna uwielbienia, sam cymes, i tylko przy klasnąć, stwarza jednakże jeden drobny szkopuł.klucza mianowicie humanitaryzm w stosunku do’ poszkodowanych…Jeśli normalny człowiek nadzieje się we własnym domu na włamywacza i tego włamywacza, nie daj Boże, uszkodzi, pójdzie siedzieć.Z czego wynika, że włamywacz miał pełne prawo wedrzeć mu się do mieszkania, rąbnąć, co zechce, może dodatkowo zgwałcić żonę, męża poddusić, przyjąć go zaś należało grzecznie i mile, w celach obronnych stosując najwyżej metodę łagodnej perswazji.Zastanawiam się, czy nie zostać włamywaczem.Jeśli gwałcona żona, broniąc się, wydłubie napastnikowi na przykład oczko, też pójdzie siedzieć, a możliwe, że do końca życia będzie mu płaciła rentę inwalidzką, bo przekroczyła granice obrony koniecznej.On jej wszak oczka nie wydłubywał.Żeby tych granic nie przekroczyć, powinna zapewne odpowiedzieć tym samym, to znaczy zgwałcić jego.Pomijam już przestępstwa przeciwko mieniu na wysokim poziomie, bo o to czepiają się różni zdenerwowani dostojnicy, którzy sami nie zdążyli ich popełnić, iż czystej zawiści nie popuszczą.Proszę bardzo, niech walczą o praworządność na szczycie beze mnie, może coś osiągną.Mnie interesują zwyczajni ludzie, narażeni na paragrafy kodeksu karnego.I nie policja tu jest winna.Przeciwnie, policja jest pełna rozgoryczenia i zniechęcenia, czemu trudno się dziwić.Ma walczyć z bandziorstwem, usiłuje, jeśli przyłoży bandziorowi zdrowo, krzyk się wielki podnosi, jakie to bestialstwo w jej szeregach panuje, skopała człowieka…! Jakiego znowu człowieka…? A daj mu Boże, temu, co krzyczy, żywy kontakt z owym człowiekiem, najlepiej w ciemnej ulicy.Znam wypadek, kiedy właściciel samochodu zdążył wylecieć z domu i złamał złodziejowi rękę.Zarazem wezwał policję.Przybyły przedstawiciel władzy miał zdrowe podejście do życia.— Panie, tyle pańskiego, coś pan mu tę rękę złamał — rzekł szczerze.— On nawet na chwilę siedzieć nie pójdzie…Po czym obaj zgodnie zaczęli szukać na krawężniku tego miejsca, na które złodziej tak się nieszczęśliwie przewrócił.Bez krawężnika siedzieć poszedłby okradany.No i proszę, mówiłam, że administracja i przestępczość pląsają w zgodnej parze.KTO powinien się pilnie zająć prawodawstwem, kodeksem karnym, zmianami zgodnymi z życiem, przeciwdziałaniem idiotyzmom, rozkwitłym w obecnych skomplikowanych czasach? KTO?! A otóż wiadomo kto.Ciało ustawodawcze, sejm.Mimo wszystko, jeśli piękny projekt Pniewskiego wyleci w powietrze, to jednak nie będę ja.Primo, szanuję dzieła sztuki, a secundo, nie mam czasu.Zaczynam mieć już dosyć tego wszystkiego, a czytelnicy chyba tym bardziej.Owszem, przyznaję się, od początku czyhałam na możliwość napisania, co myślę, z nadzieją, że chociaż parę osób zacznie myśleć podobnie, ale wyraźnie widzę, że wychodzi mi z tego cały cykl felietonów dla prasy, a wcale nie o to mi chodziło.Zamierzałam oprzeć się wyłącznie na konkretnych przykładach, okazuje się, że nic z tego, przykłady przerosłyby rozmiarem Baśnie z tysiąca i jednej nocy, ze mnie zaś wyszło zdenerwowanie generalne.Najmocniej za to wszystkich przepraszam.Dwie kwestie muszę tu wyjaśnić i zacznę od tej gorszej, przy której znów się wygłupiłam.Doktora Rybczyńskiego, tego z Poznania, poszukującego przez całe życie lekarstwa na raka, nie uśmierciłam wprawdzie definitywnie, ale wysunęłam niesmaczną supozycję, że mógłby już nie żyć.Doktora Rybczyńskiego z całej siły za ten głupawy pomysł przepraszam!Doktor bowiem żyje i wciąż jeszcze leczy.Dostałam list od czytelniczki, której szwagier, jak zrozumiałam, jest wnukiem doktora, skorygowała mój pogląd, uszczęśliwiając mnie niebotycznie.Znów mam nadzieję, że dzięki tej pomyłce będzie żył dłużej.Niektórzy ludzie powinni być nieśmiertelni!A propos tego uśmiercania, to też przeżyłam kiedyś chwilę dość wstrząsającą, zdaje się, że dzięki Lucynie.Ona mi chyba powiedziała, że stara gospodyni z Podgórza umarła i nie wiadomo, czy będzie tam można jechać na lato.Zmartwiłam się, bo miejsce było doskonałe i moje dzieci spędzały wakacje nad Bugiem rok w rok już od paru lat.Miałam samochód, udałam się na rekonesans.Pierwszą osobą, jaką ujrzałam wjechawszy na podwórze, była stara gospodyni, całkowicie żywa i zdrowa.Zgłupiałam na jej widok do tego stopnia, że już otworzyłam usta w celu wydania okrzyku: „Jezus Mario, przecież pani umarła…!”, ale na szczęście zdołałam się powstrzymać.Muszę przyznać jednakże, że rozmawiało mi się z nią jakoś trochę dziwnie i nie tak zaraz odzyskałam równowagę.Z innych listów od czytelników wynika, że panuje jakieś zamieszanie z Duchem.Nie ma Ducha, jest Ślepe szczęście i zaraz wyjaśnię, na czym rzecz polega.Bardzo dawno temu napisałam dla KAW–u utwór młodzieżowy, dalszy ciąg Zwyczajnego życia i Większego kawałka świata [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki