[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ależ oczywiście! - Julka przepuściła ją przodem.Chętnie poszłaby w ślad za nią, ale siłą woliopanowała się.Skoro ta kobieta chce widzieć się z jej mężem sam na sam, niech i tak będzie.Saint poczuł na swoim czole dotyk chłodnej, miękkiej dłoni, więc zapytał:- Julka?- Nie, to ja, Jane Branigan.Twoja.żona jest na dole.Masz pozdrowienia od moichchłopców, a ja tylko chciałam upewnić się, że wszystko z tobą w porządku.Saint miał już dość udawania optymizmu przed wszystkimi odwiedzającymi go przyjaciółmi.Naprawdę był przede wszysttkim zły i niepewny przyszłości, a w obecności Jane nie musiał siękrępować.Odburknął więc opryskliwie:- Bo ja wiem, czy w porządku? Moja biedna żona pewnie rozpacza, że do końca życia będziemęczyć się z kaleką.Tylko czekać, kiedy ludzie zaczną gadać: "Patrzcie, to biedny, starySaint, ślepy jak kret, ale za to umie opowiadać wspaniałe historie.Dajcie mu kilka centów, to iwam opowie!"Jane dobrze go rozumiała, ale nie zamierzała się nad nim użalać.Przeciwnie, siliła się nawetna humor.- Nie zapominaj, że ci ludzie mogą także potrzebować poorady lekarskiej.Już słyszęKulawego WiIIiego, jak rozgłasza:"Poczciwy Saint, daj mu Boże zdrowie! Powiedział mi, jak samemu przeciąć sobie czyraka, ażmi od tego cała noga oddpadła!"- Niech cię licho porwie, Jane!Azy zakręciły się jej w oczach, więc bez namysłu pochyliła się nad Saintem i mocno gouścisnęła.- Zobaczysz, że niedługo będziesz widział jak każdy z nas.Mówię to całkiem serio!Julka przyglądała się temu od drzwi, zżerana przez zazdrość.Wolała więc dyskretnie wycofaćsię i zejść do kuchni.Saint odwzajemnił uścisk Jane i, acz niechętnie, też w końcu się roześmiał.- Tak, jak mówię, niech cię gęś kopnie, Jane! Nie dasz nawet człowiekowi trochę ponarzekać.- A narzekaj sobie, ile chcesz, ale sam wiesz najlepiej, że litość jest ostatnią rzeczą, jakiej citrzeba.- Proszę cię, Jane, bądz miła dla Julki.Teraz jest ciężko przestraszona, ale wnosi w mojeżycie wiele radości i optyymizmu.Jane przez dłuższą chwilę nie odzywała się, tocząc wewnętrzzną walkę z samą sobą.- Myślę, że powinieneś traktować ją bardziej poważnie, w końcu jest twoją żoną! - zwróciła muuwagę.- No, muszę już iść, ale jeszcze przyjdę do ciebie, może nawet jutro.123 - Jane.- Słucham?- Dziękuję ci!Dobrze przynajmniej, że Saint nie mógł zobaczyć łez w jej oczach! Jane minęła się z Julkąprzy wyjściu.- Dziękuję ci, kochana, ale już nie będę wam sprawiać kłopotu.Na pewno jesteś zmęczona.- Rzeczywiście - przyznała Julka.Nie była w stanie wzbuudzić w sobie nienawiści do tejkobiety.- Straszny dziś ruch, a Michael potrzebuje przede wszystkim spokoju.Nie wiem już,co mam robić.- Ty tylko wydawaj polecenia - pouczyła ją Jane.- On niech sobie narzeka i burczy, grunt, żety wiesz najlepiej, co dla niego dobre.%7łyczę powodzenia.Już dawno drzwi się za nią zamknęły, a Julka jeszcze oddprowadzała ją wzrokiem.Doszła downiosku, że Jane ma abbsolutną rację Wypięła więc pierś, zadarła podbródek i zawołała naLidię.Tymczasem Saint usłyszał jej kroki na schodach.- Julka, co tam się dzieje?! - krzyknął do niej.- Ktoś jest na dole,?- Raczej był - poprawiła Julka.- To Horacy i Agata Newwtonowie.Obiecali, że jutro przyjdąznowu.- Już poszli? A dlaczego?- Powiedziałam im, że musisz odpocząć.Oni dobrze to rozumieją i przesyłają ci pozdrowienia.Od razu stał się spięty.- Chyba ja tu jestem lekarzem, prawda? I chyba do mnie należy decyzja, kiedy mamodpoczywać, a kiedy nie!- Dobrze, dobrze.Przyniosłam ci herbatę i świeży biszkopt, Lidia właśnie upiekła - łagodziłaJulka spokojnym głosem.- Julka, do jasnej cholery, przestań traktować mnie jak dziecko! - powtórzył Saint.- Proszę cię, kochanie, wypij to.Chcąc nie chcąc, niezgrabnie wziął do ręki filiżankę.Julka przysiadła przy nim na łóżku,macając czubkami palców zarost na jego policzkach.- Jeśli chcesz, mogę cię ogolić - zaproponowała.Nie zwaażając na jego gniewnepochrząkiwania, pochyliła się nad nim i pocałowała go.- Kocham cię, Michaelu - powiedziała. Odpoczywaj, a ja tymczasem przygotuję ci kąpiel.Na pewno poczujesz się lepiej - dodałaperfidnie.- Bierzesz mnie pod włos, żeby łatwiej postawić na swoim - mmruczał.- A żebyś wiedział, zrobię, co zechcę, i nie sprzeciwisz mi się!- Już widzę, jakich sensacji dostarczę Tony' emu Dawsonowi do jego gazety - ironizował.-Wyobrażasz sobie te nagłówki? "Niewidomy mężczyzna umiera z przemęczenia"."%7łonabierze odwet na niewidomym mężu".124 Julka uśmiechała się dobrotliwie, gdyż w miarę tego, jak laudanum zaczynało działać, mówiłcoraz mniej wyraznie.Sam zapewnił, że pacjent powinien spać przynajmniej cztery godziiny.W tej chwili potrzebował przede wszystkim odpoczynku, aby jego oczy wydobrzały.Julkaświęcie wierzyła, że tak się stanie.Julka trzymała Sainta za rękę, podczas gdy Sam odwijał bandaż.- Miej oczy zamknięte, dopóki ci nie powiem - polecił.- Znalezli się doktorzy! - zrzędził Saint.- Teraz już możesz powoli otworzyć oczy.Saint w duchu modlił się żarliwie, ale gdy podniósł powieki, zobaczył tylko słabe, przyćmione,białe światło.Chciało mu się płakać i kląć zarazem, ale tylko przełknął ślinę, wiedząc, że Julkai Sam czekają z zapartym tchem na jego relację.- Nic, tylko światło - opisał swoje wrażenia.- Widocznie potrzebuję dłuższej rekonwalescencji.Jeszcze tydzień, prawda, Samie?Taki wynik rozczarował Sama, ale go nie zaskoczył, gdyż już wcześniej zauważył znaczneuszkodzenie rogówki.Nie miał śmiałości, aby spojrzeć na Julkę, którą zaczął już nazywać poimieniu.Zdążył się przekonać, że to silna kobieta, a jeśli teraz nic nie mówiła, to dlatego, żenie chciała się rozpłakać.- Tak, poczekajmy jeszcze siedem dni - zgodził się.- Czy to światło, które widzisz, jest jużwyrazniejsze?- Nie, wciąż takie słabe i zamglone.- Nie ruszaj się przez chwilę, to jeszcze raz tam zajrzę, abysię upewnić, czy.wyjęliśmy wszystkie okruchy.Julka poczuła dziwny ucisk w gardle.Wmawiała sobie staanowczo, że nie wolno jej terazwybuchnąć płaczem.Komu byłaby potrzebna słaba, niezaradna dziewczynka?- Hm, wygląda to niezle - zawyrokował Sam.- Jeszcze boli?- Nie.- No, to zakładamy bandaż z powrotem.- W tym momencie spojrzał na Julkę i ścisnął ją zarękę.- A właściwie ty mogłabyś mu go założyć.Masz taką lekką rękę!Julce spodobał się ten pomysł, gdyż przynajmniej miała się na czym skupić.Owijając głowęmęża, szukała wzrokiem aproobaty Sama, który tylko się uśmiechał.- Coś dawno nie widzieliśmy Tomasza - nadmienił Saint, kwitując uśmiechem niezamierzonywydzwięk tych słów.- Możesz sobie wyobrazić, jak ten chłopak ciężko pracuje.Kiedyś będzie z niego dobry lekarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki