[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Korba jechał i marzył.Komunikat o trojgu zaginionych ukazał się w porannej prasie.Maturalną fotografięaspiranta i zdjęcie wykonane przez niego w Lublinie zamieszczono obok siebie.Doktor Szober zwrócił na nie uwagę dopiero po przeczytaniu prawie całej gazety.Nigdy nie czytał komunikatów ani nie oglądał twarzy poszukiwanych.Terazjednak wzrok doktora przykuła jego własna podobizna.Rozpoznał siebie izdrętwiał z wrażenia.Mimo brody i okularów, mimo zmiany stroju ciągle czuł siętym samym człowiekiem i wyobrażał sobie, że tak samo widzą go wszyscy.Siedział na kanapie, obserwował kroplówkę przy łóżkużony i czuł wzbierające pragnienie.Jego ręce drżały, a usta i nos wykonywały copewien czas nerwowe tiki.Wydawało mu się, że zostali osaczeni i nie mają jużwyjścia.Poprzedni strach zamienił się niemalże w histerię.Doktor co prawda niekrzyczał, ale świadomość pościgu paraliżowała go.Z kolei każde spojrzenie nażonę wzbudzało potrzebę walki o własne szczęście.Nie wyobrażał sobie kary wbrudnym więzieniu, wśród prymitywnych przestępców i gburowatych strażników.Nie po to studiował, poznawał świat, przyjaznił się z wieloma wspaniałymi ludzmi,aby przez niefortunny przypadek losu tak zle skończyć.Nie on i nie jego żona.Poza tym stale musiał jej przygotowywać preparat.Bez tego organizm odrzuciłbyprzeszczep.Nie czuł się bandytą i za wszelką cenę starał się to sobie wmówić.Kiedy jednakzaczynał o tym myśleć, jego pycha przybierała charakter awaryjnych świateł.Proces uniewinniania nie udawał się lub udawał się tylko w połowie i tylkoczasem.Teraz widział w gazecie własne zdjęcie.Na razie czuł się bezpieczny, alenie mogło to trwać wiecznie.W końcu ktoś z sąsiadów lub dawnych znajomychrozpozna go mimo brody i okularów, zadzwoni na policję i rozpęta się nowepiekło.Nie mógł dopuścić do tego, aby jego nieszczęśliwą żonę dotknęło kolejnecierpienie.Na razie musiała wyleczyć się po operacji i zapoznać z nową twarzą.Miał nadzieję, że tym razem będzie zadowolona.Szober z niepokojem oczekiwałnajbliższych godzin, w trakcie których miało się "okazać, czy jego preparat nadaldziała i pozytywnie kontroluje przeszczep.Nawet nie zauważył, kiedy bezwiednie zaczął się modlić.Powtarzał słowazapamiętane z dzieciństwa i odczuwał ulgę.W jego umyśle pojawił się ktoś naprawdę potężny.Doktor odczuwałobecność Boga i podświadomie szukał na ścianie krzyża lub obrazka.Niczego ta-kiego jednak nie znalazł.Bóg istniał wyłącznie w jego głowie, tam łagodził lęki ipokazywał, czym jest dobro.Bez słów i bez obrazów.Na swój sposóbprzypominało to zetknięcie języka z czekoladą; zachodziła reakcja, na którączłowiek nie miał żadnego wpływu.Coś po prostu się działo.Coś wspaniałego.Ksiądz Albert wsłuchiwał się w spowiedz doktora Szobera i poddawał działaniuinstynktu.Głęboko wierzył, że każda wątpliwość musi być sprawdzona przezwiarę, ale zupełnie inaczej, niż wyobrażała sobie większość ludzi.W czasie tysięcyspowiedzi nauczył się, że rozwiązania przychodzą same.Wystarczy otworzyćumysł i pilnie słuchać.Nawet najtrudniejsze sprawy przybierały wtedy inny kształti perspektywę.Jeżeli patrzyło się na świat z góry, wówczas ten świat odpowiadał wpodobny sposób.Nic nie mogło się zgodzić, wszystko wydawało się wrogie, akażdy ruch przypominał walkę o życie.Wystarczyło jednak wsłuchać się w wiatr,wpatrzeć w powietrze, poczuć zwykły zapach, aby pojawiła się nadzieja.Olbrzymia i przytłaczająca swoją siłą.Z pozoru nierealna i obca, za duża na jednoludzkie życie, za duża na całe pokolenia, na wszystkich.Szober uległ tajemnicy i odważył się mówić.Tak jak czuł, nie dobierając słów,powstrzymując łzy i chwytając się wszystkiego, co obiecywało spokój.Przez kratękonfesjonału nie widać było jego twarzy i miał nadzieję, że wyjdzie z kościołacałkowicie anonimowo.Ksiądz Albert od czasu do czasu zadawał krótkie pytaniai milczał.Wydawało się, że z każdą minutą przytłaczał go powiększający się głaz.W mroku zbrodni musiał widzieć światło, które łączył z tajemnicą spowiedzi i roz-grzeszeniem.Chciał unieść zło, które do niego przyszło.W tym właśnie byłnajbardziej samotny i w tym przypominał apostołów.- Czego ode mnie oczekujesz? - zapytał po blisko godzinie.- Mam ci po prostuwybaczyć?- To niemożliwe.- ocenił zrezygnowanym głosem doktor.- Nie wiem, proszęksiędza, nie wiem.Co mam robić? Uciekać? Poddać się i pójść na policję? A cobędzie z moją żoną? Jest niewinna.To ja wszystko zaplanowałem, ja zabijałem.- Jest tak, jak rzeczywiście czujesz - podpowiedział ksiądz.Miał sześćdziesiąttrzy lata i nie obawiał się prawdy.- Ja nic nie czuję - szepnął doktor.- Jesteś tutaj, a więc czujesz - konfesjonał łagodnie rezonował stłumiony głos.- Co mam zrobić? - Szober w poczuciu rozpaczy domagał się jasnejwskazówki.- Nie ze sobą, ale z moją żoną.- Ona także musi odpowiedzieć sobie na to pytanie - ksiądz starał się gouspokoić.- Nie jest to łatwe, wiem.Spróbuj się nie bać, spróbuj uwierzyć, że tenświat ma porządek, którego nie rozumiemy do końca i który nas z góry określa.My tylko wybieramy, czy chcemy być po stronie dobra, czy zła.I to jest całatajemnica.- Ale ja nie wiem, co jest dobre.- jęknął doktor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Głuchowski Piotr, Hołub Jacek Imperator. Ojciec Tadeusz Rydzyk
- Piekara Jacek Plomien i krzyz wersja 2
- Piekara Jacek Sluga Bozy
- Sobota Jacek Głos Boga
- Piekara Jacek Przenajswietsza Rzeczpospolita
- Sobota Jacek Padlina
- Linden Caroline Skandale 01 Pięćdziesišt twarzy grzechu(2)
- Claire C Riley [Dead Saga 01] Odium (epub)
- Peter de Rose Namiesticy Chrystusa ciemna strona papiestwa
- Piotr Jaroszyński Ocalić polskoÂść
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sulimczyk.pev.pl