[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Będę ostrożna  powiedziałam. Nie sądzę, by ośmielił się pokazać wmieście.Wróć jak najszybciej, najdroższy.Zjadłam samotnie kolację i zaczęłam błądzić gdzieś myślami.Uwaga Glena natemat trzymania broni w pogotowiu przestraszyła mnie.O ósmej, kiedy pozmywałam statki i posprzątałam w kuchni, zaczęłamodczuwać jeszcze większy lęk.Wyciągnęłam pistolet z szafki nocnej i wsunęłam goSR do wielkiej kieszeni fartucha.Było mi niewygodnie, gdyż był dość ciężki.Potem przyszła mi do głowy pewna myśl.Nikt nie wiedział, gdzie się ukrywaAshley, ale przecież zwierciadło mogło mi to powiedzieć.Warto było chociażspróbować.Musiałam się pozbyć potencjalnego zagrożenia, jakie stwarzał.Gdybymznalazła Ashleya przed powrotem Glena, mogłabym go przekazać w ręcemieszkańców miasta.Pośpieszyłam na górę i sięgnęłam po zwierciadło. Mam poważny problem i grozi mi wielkie niebezpieczeństwo powiedziałam. Zrozumiesz to, dobra królowo Maeve, bo w swoim życiu częstomiałaś do czynienia i z jednym, i z drugim.Zagraża mi pewien mężczyzna.Ukrywasię.Pragnę się dowiedzieć, gdzie się skrył, by można go było oddać w ręcesprawiedliwości, by poniósł słuszną karę za swój czyn.Jeśli nie uważasz mej sprawyza błahą, proszę, ukaż mi sposób, w jaki mogę się pozbyć grożącego miniebezpieczeństwa.Odczekałam pełną minutę, nim spojrzałam w lustro.Ujrzałam znajomy widok.Stary budynek fabryki.Był tak wyrazny jak na pocztówce.Obraz pojawił się inatychmiast zniknął, ale uzyskałam odpowiedz.Schowałam zwierciadło na miejsce izdjęłam fartuch, wyciągnąwszy uprzednio z kieszeni ciężki pistolet.Ubrałam siępośpiesznie i włożyłam broń do torebki, którą zabrałam ze sobą.Postanowiłam zakraść się cicho do budynku fabryki i rozejrzeć za jakimś ślademobecności Ashleya, a pózniej wrócić tu z większą grupą osób.Nie mogłam przecieżoświadczyć tym ludziom, że wiem, iż się tam ukrywa, bo powiedziało mi tozwierciadło liczące dwa tysiące lat.Może powinnam była zaczekać na Glena, ale sam nie potrafił mi powiedzieć,kiedy wróci.Ashley mógł w każdej chwili opuścić kryjówkę.Najwidoczniejzadecydował, że będzie się ukrywał tak długo, póki mieszkańcy miasta nie staną sięmniej czujni, a pózniej zaryzykuje ucieczkę.Nic mi nie będzie groziło, bo się do niegonawet nie zbliżę.Jeśli tak się pechowo złoży, że mnie zobaczy, w torebce miałampistolet i umiałam się nim posługiwać.Ruszyłam wzdłuż ulicy Main, mając nadzieję, że nikt mnie nie zaczepi nawet naSR krótką pogawędkę.Ulica była zupełnie opustoszała, więc spotkałam tylko parę osób,które skinęły mi na powitanie i poszły dalej.Kiedy dotarłam do starej fabryki, byłojuż po dziewiątej.Minęłam tonące w ciemnościach tereny, na których zorganizowanofestyn.Poruszałam się niemal bezszelestnie.Wiedziałam, że przeszukiwano budynek fabryki, ale prawdopodobnie nikt niezapuścił się na górę, gdzie znajdowała się górna część wału napędowego poruszanegokołem.Nie brakowało tam zakamarków, które stanowiły idealną kryjówkę.Do tejpory nikt ich starannie nie przeszukał.Zbliżałam się do mostka, na którym kilka dnitemu czekał na mnie Ashley.Nagle dojrzałam samochód.Mały czerwony kabriolet Nory.Nie było mowy opomyłce, bo w całym stanie nikt nie miał takiego auta.Ashley się tu ukrywał, adziewczyna, która była przekonana, że jest jej ojcem, składała mu potajemnie wizytę.Przypadłam do ziemi za olbrzymim dębem.Mogłam stąd obserwować wejście dobudynku.Jednocześnie zastanawiałam się gorączkowo, co powinnam teraz zrobić.Nie mogłam sprowadzić ludzi z miasta, dopóki była tu Nora.Mogło dojść dogwałtownej sceny i bałam się, że coś by się jej stało.Mogłam jedynie czekać narozwój wypadków.Nie miałam pojęcia, ile upłynęło czasu.Może pół godziny, a może tylko półminuty.Wtem dostrzegłam w pobliżu fabryki jakiś ruch.Zerwałam się na nogi.Wyłoniła się czyjaś postać i skierowała w stronę samochodu.Nie mogłam rozpoznać,kto to był.Uczyniłam kilka kroków do przodu.Widocznie zrobiłam to głośno, bopostać znieruchomiała. Debbie  rozległ się zachrypnięty, stłumiony głos Ashleya  czy to ty?Wyciągnęłam pistolet z torebki i wyszłam na otwartą przestrzeń.Ashley, choćnie widział mnie lepiej niż ja jego, wyraznie się zaniepokoił.Wsiadł do samochodu.Włączył silnik.Kiedy pojazd ruszył, wyciągnęłam przed siebie pistolet.Oceniłam, żeminie mnie w odległości jakiś dziesięciu metrów.Mogłam go zatrzymać.Samochódnie osiągnął jeszcze dużej prędkości.Wycelowałam broń.Trzymałam palec na cynglu,kurek był odwiedziony.Wystarczyło nacisnąć trochę mocniej.SR Samochód zbliżał się, nabierając powoli szybkości.Skierowałam broń w stronęruchomego celu, ale niespodziewanie wydałam stłumiony okrzyk i opuściłam pistolet.Jak można zabić człowieka? Nawet takiego jak ten.Potrząsnęłam głową i odwróciłamsię.Trzy metry dalej stała Nora. Nora!  zawołałam odruchowo na jej widok. Czy tak mam na imię?  spytała najbardziej lodowatym tonem, jakikiedykolwiek słyszałam z ust tej słodkiej istoty. Co ty tu robisz?  spytałam ostro, by ukryć własne zdumienie. Proszę mi najpierw pozwolić zadać jedno pytanie.Czemu go pani niezastrzeliła? Nie mogłam.Nie.nie mogłam. Kłamie pani.Zbyt szybko jechał i wiedziała pani, że nie uda się pani w niegotrafić. Możesz sobie myśleć, co chcesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki