[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiele rzeczy słuchałam, wiele planów i obietnic.Nic sięjednak nie spełniło z nich.I to uczucie uciekającego powietrza z pękniętego balonika tak ucieka nadzieja.%7łyjąc w takim domu trzeba się nauczyć przeżyć, trzeba  wypra-cować sobie system, który da siłę.Ja sobie obliczałam dni, kiedy rodzice powinni byćpijani, a kiedy powinni być trzezwi.Najczęściej się nie sprawdzało, ich picie było takbardzo nieprzewidywalne, ale jakoś trzymało przy życiu  dawało odrobinę poczuciakontroli i przewidywalności.Nauczyłam się rozpoznawać oznaki  kiedy są nietrzezwi,kiedy będą się kolejny raz upijać.Doszłam do takiej perfekcji, że wystarczyło jednospojrzenie na twarz i byłam w stanie rozpoznać wypite nawet jedno piwo.I kiedyjuż to wiedziałam, to pozwalało mi zmianę planów dnia, nastawienie.Natychmiastzatrzaskiwałam drzwi swojego serca, a na pole bitwy wkraczał żołnierz przygotowanyna każdą ewentualność.Taki stan gotowości trwał do dnia kolejnego.Nauczyłam się,kiedy mam  chodzić na palcach , zachowywać się cichutko, znikać z pola widzenia.Wiedziałam, kiedy będzie awantura w domu.Nauczyłam się  trzymać język za zęba-mi , żeby nie było gorzej.Jeszcze inna  szuflada powoduje moje krwawienie do dziś. Szuflada , w któ-rej przechowuję brak miłości i okropne zimno, i pustkę.Teoretycznie teraz już wiem,że każdemu człowiekowi zdarza się popełniać błędy.Ja tej możliwości nie uzyskałam.Kiedy zepsułam zabawkę (a miałam podobno  drewniane ręce ), kiedy otrzymałamzłą ocenę, kiedy nie udało mi się posprzątać mieszkania na czas& Wszystko to, po-twierdzało mi tylko moje myślenie na swój temat   jestem do niczego.Takie słowadostawałam również od moich rodziców.Jeden obraz: miałam przepiękną torebkę, takąwymarzoną.Zdarzył się taki dzień, że z rodzicami wybraliśmy się na spacer.Byłamnajszczęśliwszą małą dziewczynką na świecie.W końcu dopadło mnie zmęczenie.Po-prosiłam tatę, by poniósł mi moją torebkę.Zaraz po tym jak nakrzyczał na mnie,wyrzucił ją do kosza.Znów mój środek zapadł się do wnętrza.Nic nie dał płacz, wycie.Przeszłam czas buntu.Złościłam się, dlaczego ja nie mogę mieć  normalnegodomu? Dlaczego to wszystko spotkało akurat mnie? Zastanawiałam się, czy jestem ażtak złym człowiekiem, że tyle bólu doświadczam? Obmyślałam powod, dlaczego rodzicemnie nie kochają? Zastanawiałam się, co im takiego zrobiłam, że tak zle mnie traktu-ją.Długi czas nosiłam w sobie te wszystkie pytania.Nie znajdując na nie odpowiedzi,złościłam się na wszystko dookoła.Często się czułam jak ptak, któremu złamano skrzy-dła i teraz nie może latać w przestworzach.To tak, jakbym została stworzona do czegośzupełnie innego, a całe dzieciństwo przekreśliło te plany, możliwości.Tak było kiedyś.Teraz, z perspektywy czasu widzę wyraznie, że każdy dzień mojego życia był potrzebny.%7łe wszystko, co się wydarzyło, ma sens.Dla mnie ma to podwójny wymiar  zdobytedoświadczenie domowe wykorzystuję na co dzień w pracy, w kontakcie z drugim czło-66 wiekiem.Dużo sytuacji wyposażyło mnie w bardzo pożyteczne umiejętności: samodziel-ność, radzenie sobie w trudnych sytuacjach, zrozumienie dla kłopotów innych ludzi.Dało mi to również poczucie odpowiedzialności za siebie i najbliższych.Odpowiedzial-ności za wykonywaną pracę.Spowodowało, że mam w sobie zaangażowanie w życiui chęci do bycia, prawdziwego bycia.Bycia przede wszystkim sobą.Bardzo ważne miejsce w moim życiu zajmował i nadal zajmuje Pan Bóg.Ro-dzice nigdy nie chodzili do kościoła w niedzielę.Poznałam Go podczas rekolekcji ma-turalnych, na które pojechałam tak naprawdę tylko po to, by wyrwać się na chwilęz domu.Pierwsze Spotkanie, przytulenie do Serca, zachwyt Jego spokojem i miłością.Pamiętam ten czas doskonale  chodziłam całymi dniami z uśmiechem przyklejonymdo twarzy.Było mi dobrze, pomimo trudności domowych.Przychodziły kryzysy, a i ow-szem.Kolejnym, ważnym momentem były rekolekcje akademickie.Właściwie zosta-łam na nie  zaciągnięta przez koleżankę.W czasie studiów moja izolacja od świa-ta ludzi była bardzo duża.Poza kilkoma kontaktami z najbliższymi koleżankami,nie utrzymywałam innych.Taki wyjazd w grupę nieznanych ludzi był dla mnie nielada wyzwaniem.Ale brak koncepcji na wakacje, wizja miesięcy spędzonych znowuw domu, spowodowała, że wyraziłam zgodę.Tam przede wszystkim znowu wpadłamw Ramiona Boga-Taty  tak Go wtedy lubiłam nazywać.Rozkoszowałam się Jegoobecnością i troską.Mogłam godzinami opowiadać o tym, co mnie boli.Zadawałammnóstwo pytań, na które oczywiście nie znalazłam od razu odpowiedzi, ale mogłam jew końcu wykrzyczeć.I tak właściwie od tej pory nieustannie trwam przy Nim.Czasa-mi buntuję się okropnie  uważając, że nie pomaga mi, że zapomina o mnie, czasemz przeświadczeniem o mojej bezwartościowości odsuwam się od Niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki