[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzięki temu jego status wgrupie był wy\szy ni\ zwyczajnego cyngla od mokrej roboty czy jakiegoś tępego osiłka.Apoza tym był przyjacielem szefa.Teraz czuł się, jakby wsiedli razem do windy, a Romekprzycisnął guzik z najwy\szym numerem.Podniecenie i oczekiwanie mieszały się z obawami.Wszyscy wielcy przestępcy zaczynali kiedyś od najni\szych stopni hierarchii.To znaczywszyscy ci, którzy nie odziedziczyli władzy po przodkach.Dlatego uwielbiał film  Ojciecchrzestny.Vito Corleone przypominał mu Pryszczatego - miał w sobie tę samą determinację,tę samą drapie\ność i gwałtowność, a zarazem umiejętność przyczajania się, przybieraniawielu masek na u\ytek ró\nych ludzi.Tyle \e Romkowi było znacznie trudniej.Miał twarz,która nie tylko nie budziła zaufania, ale w ogóle nie budziła \adnych pozytywnych uczuć.Tym bardziej Bankowiec był zdumiony, gdy szef przywiózł pewnego dnia pięknądziewczynę, z którą zamieszkał.Jej zdawała się nie przeszkadzać jego niewyobra\alna wręczszpetota, która nie była nawet kwestią takich czy innych rysów twarzy, ale tych czyraków,skutków wiecznych uczuleń.Pryszczaty wyglądał jak młodzi chłopcy, którzy regularnieza\ywają amfę i ekstazę.A przecie\ nie brał narkotyków, nie licząc jakichś dawnychepizodów.Nie tolerował te\ narkomanów w swoim najbli\szym otoczeniu.W końcupracował kiedyś na ulicy, sprzedawał działki ró\nym typom, wiedział więc, i\ uzale\nionemunie mo\na nigdy zaufać.Na głodzie za najmniejszą działkę sprzeda najbli\szego przyjaciela.- Roman, a co to właściwie za towar? - spytał przywódca z Krzyków.- Co by to nie było, musi przejechać przez Monachium.Tam dołączą do transportujeszcze coś.- Co? - spytał ten sam boss.- A ty z policji jesteś, Cegła? Sam nie wiem, ale wystarczy mi, \e dostaniemy za tęrobotę ekstra premię.Jeszcze trochę, a będziesz sobie mógł wypchać materac pieniędzmi, i to nie tymi zarobionymi konkretnie, ale końcówkami, drobniakami, których nie opłaci się nawetinwestować.Cegła uśmiechnął się zadowolony.Pieniądze stanowiły \elazny argument przetargowyw podobnych sytuacjach.Chciwość to cecha, dzięki której mo\na zapanować nad ka\dym,kto ma ją dostatecznie rozwiniętą.A współpracownicy Pryszczatego posiadali ją a\ wnadmiarze.- Dobrze, panowie.Przejdzmy do konkretów.Co słychać na dzielnicach?- Psy węszą - rzeki ponuro Makary.- Chyba trochę przesadziliśmy z tamtą rzeznią.Gliny latają wkurzone jak osy.- Polatają, polatają, a potem umorzą dochodzenie.Na razie muszą się wykazać, bo wgazetach huczy od domysłów i ró\nych idiotycznych komentarzy.Najbardziej podoba mi siępomysł jednego pismaka, \e to była próba przejęcia lokalnego rynku narkotykowego przezukraińską mafię.Dobre, co Mykoła? - Pryszczaty zwrócił się do mę\czyzny siedzącego niecoz boku.- Dobre - odparł tamten powa\nie.- I niech tak myślą jak najdłu\ej.Postaraliśmy sięju\ o to.Jutro powinni znalezć trupa jednego takiego z naszym paszportem.Podpadłchłopakom, haraczu nie chciał płacić na bazarze, policją groził.- Doskonale.- Pryszczaty zatarł ręce, uśmiechnął się.- Poznajcie Mykołę, naszegoprzyjaciela zza wschodniej granicy.To przez niego idą przerzuty z Ukrainy.Mykoła, mamnadzieję, \e współpraca uło\y nam się doskonale.Ukrainiec kiwnął powa\nie głową.Wąskie wargi nawet nie drgnęły w odpowiedzi nauśmiech Romana.Ten zresztą najwyrazniej na to nie czekał, bo z miejsca przystąpił doomawiania szczegółów operacji.*Michał wysiadł na Dworcu Centralnym, czując w sercu dziwne ciepło.Przywykł doWarszawy, pokochał ją, choć gdy tu zamieszkał, na początku klął to miasto w \ywy kamień.Teraz jednak tęsknił do stolicy.Przecie\ wyjechał stąd niedawno, nieobecność trzeba byłoliczyć na dni, a nie miesiące.Ale tyle się przez ten czas wydarzyło, \e miał wra\enie, jakbyupłynęło przynajmniej pół roku.Wyszedł na przystanek pod hotelem Marriott, odetchnąłjesiennym, zimnym powietrzem przesyconym wonią spalin i innych miejskich zapachów.Wtej chwili Oleśnica wydawała się odległym, nierealnym światem.Często słyszał zarzut, \ewładze zachowują się, jakby Polska kończyła się na tabliczce z napisem  Warszawa.Coś wtym było.Poczucie, \e wszystko, co najwa\niejsze, znajduje się w tym miejscu, wkręcało się w umysły mieszkańców, takie przekonanie tkwiło gdzieś głęboko.Nic dziwnego, \e niektórzymogli stracić rozeznanie.Wsiadł do autobusu linii 175 i pojechał w stronę lotniska Okęcie.Na skrzy\owaniuprzy Wawelskiej wysiadł, stanął przed rozkładem jazdy, rozglądając się dyskretnie, czy niejest obserwowany.Nie zauwa\ył nikogo podejrzanego.Daria, zanim wyruszył w drogę,błagała ze łzami w oczach, \eby był ostro\ny.Jego plan zrobił na niej wra\enie, jednak nie zewzględu na swoją genialność, ale raczej ryzyko, które oceniała jako zbyt wielkie.- Przyzwyczajony jestem - machnął lekcewa\ąco ręką.- Byle mi nikt nie przeszkodził,nie właził w drogę, jakoś sobie poradzę.Nie wtajemniczał jej we wszystkie szczegóły, tak jak nie opowiedział dokładnie otym, czego dowiedział się od księdza.Nie było zresztą tego zbyt wiele.Duchowny raczejpotwierdził ju\ zgromadzone informacje, ni\ przekazał cokolwiek nowego.Jednak Michał niechciał mówić zaniepokojonej krewnej Eweliny, i\ nie zdarzyło się jeszcze, aby ktokolwiekwyszedł z terenu sekty, nie będąc jej zaprzysię\onym, gotowym na wszystko, fanatycznymwyznawcą, pełniącym działalność misyjną.- Na pewno robią tam pranie mózgu - mówił ksiądz cichym, przytłumionym głosem.Bał się.Wroński doceniał to, \e zastraszony człowiek mimo wszystko zdecydował się mówić.Zastanawiał się tylko, jak długie macki ma przestępcza ośmiornica, skoro zadbano nawet o to,by zablokować jakąkolwiek aktywność podrzędnego, niewiele znaczącego i jeszcze mniejmogącego kapłana.Duchowny był zadowolony, \e ci ze Zwiątyni Nowego Kościoła niezastawiają sideł na jego parafian.Mo\e czuł się nawet poniekąd ich dobroczyńcą izbawicielem? Niektórzy tłumaczą swoją bierność na najró\niejsze sposoby.- To muszą byćstraszni ludzie.Widział pan te ich budynki? Przecie\ wyglądają jak jakaś warownia, a niemiejsce, w którym znalezli się wierni pełni dobrej woli, aby prosić Boga o zmiłowanie nadświatem.Pranie mózgu? Na pewno było przeprowadzane fachowo.W końcu WojciechWyczenko uczył się sztuki manipulacji w najlepszych ośrodkach radzieckich słu\bwywiadowczych.Fachowcy KGB potrafili przekonać człowieka do wszystkiego i to wcalenie stosując tak brutalnych metod jak w Orwellowskim świecie z Roku 1984 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki