[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Urzędnik spojrzał na mnie spod oka i podrapał się w lekko skołtunioną perukę. Tak, krążą takie plotki.Ale nie chce mi się w to wierzyć.Król szczerze ceni królową,a bal maskowy pokaże, że nie wątpi w jej uczucia. Od kogo słyszałaś tę pogłoskę?  spytał gniewnie Sebastiano.Zciągnął brwi, co nadało jego twarzy chmurny wyraz. Nie pamiętam  odparłam. Myślę, że ten, kto mi o tym mówił  ciągnęłam dalej,uznając, że mały przytyk pod adresem jego intryganckiego chlebodawcy nie zaszkodzi wspominał o tym w związku z kardynałem Richelieu.O ile pamiętam, kardynał niespecjalnie sprzyja królowej.Czy to prawda, monsieur?  zwróciłam się obłudnie do urzędnika.Mężczyzna przechylił głowę i już zamierzał odpowiedzieć, lecz nie zdążył, bo powózwłaśnie się zatrzymał.Byliśmy na miejscu.Sebastiano podziękował i wcisnął urzędnikowi doręki umówioną zapłatę, na co ten życzył nam długiego i szczęśliwego życia. Dziękuję bardzo  powiedziałam uprzejmie, pozwalając Sebastianowi, który wysiadłpierwszy, by pomógł mi opuścić powóz.Nie obdarzył odjeżdżającego powozu i machającego do nas urzędnika ani jednymspojrzeniem, lecz tylko przyglądał mi się z ponurą miną. Chcesz tego? Czego?  spytałam zdezorientowana. Długiego i szczęśliwego życia. Oczywiście.Każdy chce. Więc chyba powinnaś bardziej się starać, żeby mogło takie być.Popatrzyłam na niego czujnie. Co masz na myśli? Sądzę, że dobrze wiesz.Policzki mi płonęły. Nie mam pojęcia, o czym mówisz. A zatem wszelkie dalsze słowa są zbędne. Skłonił się lekko. %7łegnaj, Anno. Poczekaj! Musisz zabrać swoją pelerynę!  Zgrabiałymi palcami majstrowałam przyzapięciu, ale on machnął ręką. Zatrzymaj ją.Mam jeszcze jedną. Sbastien. Nienawidziłam tego niezamierzonego zniekształcenia jego imienia i niemalznowu się rozpłakałam, bo między nami wyrosła zapora nie do pokonania.To wszystko było takzagmatwane! Ogarnęła mnie rozpacz. Nie możemy znów normalnie ze sobą rozmawiać? wyrwało mi się. Nie cierpię, kiedy taki jesteś. Jaki? Taki& wrogi i zimny!Popatrzyłam na niego błagalnie i chwyciłam go za ręce.Zauważyłam przy tym, jak zimnesą moje palce, w przeciwieństwie do jego rąk, które były ciepłe i silne.Natychmiast objął rękamimoje dłonie, otoczył je ochronnym uściskiem i energicznie rozmasował.  Wielkie nieba, masz palce jak sople lodu. Przepraszam  powiedziałam cicho. Za co przepraszasz?Wzruszyłam ramionami. Nieważne.Za to, co ci we mnie przeszkadza.Za wszystko, jeśli tak chcesz.W prawym kąciku jego ust zaczął igrać uśmiech. Za wszystko? O nie, Anno.W żadnym razie nie przeszkadza mi w tobie wszystko.Jego głos spoważniał, twarz sposępniała. Właśnie to jest moim problemem. Czy to znaczy, że nie uważasz, że jestem całkiem zła? Owszem, tak to wygląda  przyznał.Odetchnęłam głęboko. A więc zobaczymy się znowu? Zapewne szybciej, niż przysłuży się to nam obojgu.Zastanawiałam się właśnie nad jego ostatnimi, zagadkowymi słowami, gdy raptem,zupełnie nieoczekiwanie, przyciągnął mnie do siebie.Pocałował mnie krótko, lecz gwałtownie,a potem puścił tak samo nagle, jak objął.Zdawało mi się, że w jego oczach dostrzegam wyrazgłębokiej troski, lecz w następnej chwili odwrócił się i odszedł przez oświetlony słońcem placeRoyale.Marie nie posiadała się z niepokoju.Wyszła mi naprzeciw i załamała ręce, gdy zobaczyła,jak jestem zmarznięta, potargana i brudna. Mon Dieu, już myślałam, że więcej cię nie zobaczę! Nie zmrużyłam oka przez całą noc!Nie masz pojęcia, jakie sobie czyniłam wyrzuty, kiedy nie wróciłaś. Przecież to nie twoja wina  powiedziałam sztywno.Nie przyjęła tego do wiadomości. Gdybym ci tylko nie pozwoliła spotkać się z tym zagadkowym człowiekiem! To nie przez niego. Ale zmusił cię, byś spędziła z nim noc!  Obejrzała mnie od stóp do głów, a na jejurodziwej twarzy malowało się przerażenie. Na dworze! Och& to nie tak było.Zostaliśmy napadnięci i uprowadzeni.To byli& rabusie.  Rabusie?Unikałam jej podejrzliwego wzroku. Tak.Zostawili nas w lesie.Na szczęście nie stało się nic gorszego.Chyba nie kupiła ode mnie tej historii, ale ku mojej uldze nie dopytywała się już więcej.Na jej polecenie musiałam natychmiast zdjąć mokre rzeczy i nie dała mi spokoju, dopóki niezanurzyłam się w cebrze z gorącą wodą, która wypędziła chłód z mego ciała.Marie przywołałaMinette, by umyła mi włosy i podała przyniesione z kuchni przekąski.Było mi trochę niezręcznie kąpać się w obecności obu kobiet, ale w tym stuleciu ludzienie widzieli w tym nic niewłaściwego.Marie niecierpliwie przyglądała się, jak Minette podaje mi po kąpieli ręczniki i szczotkujemi włosy.Usiadłam na stołku, otulona czystą bielizną, i pochłaniałam pyszne małe pasztecikiz serem, podczas gdy Minette zręcznie zaplotła mi włosy w dwa warkocze i upięła je w cośw rodzaju fryzury cesarzowej Sissi.Tylko że ja wyglądałam nie jak Sissi, lecz raczej jak MileyCyrus w wieku dwunastu lat. Wystarczy  zwróciła się Marie do Minette i kazała jej odejść.Najwyrazniej nie mogłasię doczekać rozmowy ze mną w cztery oczy. Tak się cieszę, że wróciłaś  wyznała, gdyMinette wyszła. Ja też  odpowiedziałam, zbierając okruszki ostatniego pasztecika.To było tylko połowiczne kłamstwo.Oczywiście wolałabym być w dwudziestympierwszym wieku, razem z Sebastianem, ale skoro już ugrzęzłam w roku 1625, na pewno bardzowygodnie było mieszkać tutaj, u Marie.Gorąca kąpiel, czyste ubrania, pyszne paszteciki naśniadanie, miękko wyściełane krzesła, pokojówka, która mnie czesała  to były luksusy, na którew tym stuleciu niewielu mogło sobie pozwolić.A jednak nie mogłam dopuścić, by odwróciło to moją uwagę.Moim naczelnym celem byłpowrót do domu i powinnam natychmiast zacząć układać plan.Przede wszystkim chciałamzawiadomić Gastona.Musiał się dowiedzieć, że przeskok się nie udał.I chciałam go zbesztać zato, że uderzył Sebastiana.Ale na razie to Marie skoncentrowała na sobie całą moją uwagę.Sprawiała wrażenie podekscytowanej, policzki jej poczerwieniały, a oczy lśniłyz podniecenia. Nie wyobrażasz sobie, jakie mam nowiny!  Niespokojnie krążyła po pokoju w tęi z powrotem.Jasna jedwabna suknia szeleściła przy każdym jej kroku. Ona tu przyjdzie dziś wieczorem.Do mnie! Kto?  spytałam zaskoczona.Marie nasłuchiwała przez chwilę, a potem konspiracyjnie zniżyła głos. Ona. Och, masz na myśli&  Zastanowiłam się, ale istniała tylko jedna możliwość. Kró& śś!  Marie położyła palec na ustach. To tajne! Nikt nie może się o tym dowiedzieć.Wiesz tylko ty! Dlaczego akurat ja?  spytałam zaskoczona. Ponieważ ci ufam.Odeślę służbę, żeby nie było niepożądanych świadków.Alepotrzebuję pomocy przy obsłudze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki