[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiał zareagować.Nie mógł tylko stać i patrzeć na niego pustym wzrokiem.Gdyby tonaprawdę był Maxwell, powinien rozpoznać go z ulgą.Ale jeśli to nie on?Zledczy wsunął brodę w rozliczne fałdy swojej szyi.Buchanan westchnął, podszedł do Amerykanina, położył niepewną dłoń na jego ramieniu ipowiedział: Martwiłem się już.Jak to dobrze widzieć&Widzieć kogo? Pozwolił, by zdanie zawisło w próżni.Mógł wyrażać ulgę na widok swojegostarego przyjaciela Charlesa  Chucka Maxwella lub radość z powodu spotkania rodaka. Dzięki Bogu, wreszcie się pan pojawił  dodał jeszcze.To również mogło odnosić sięzarówno do Maxwella, jak i do innego Amerykanina, którego Buchanan nie znał.Opadł na krzesłostojące przy zagraconym biurku.Napięcie wzmagało jego ból. Przyjechałem, kiedy tylko się dowiedziałem  rzekł Amerykanin.Chociaż to stwierdzeniesugerowało silny związek pomiędzy nimi, nie było jednak na tyle oczywiste, by Buchanan mógłpotraktować Amerykanina jako Charlesa Maxwella.Prędzej, daj mi jakąś wskazówkę.Powiedz,kim jesteś. A to, czego się dowiedziałem, poważnie mnie zaniepokoiło  ciągnął Amerykanin. Alemuszę powiedzieć, panie Grant, że wygląda pan lepiej, niż się spodziewałem.Panie Grant?  pomyślał Buchanan.To na pewno nie jest Charles Maxwell.A więc kto? Tak, to miejsce to prawdziwy ośrodek wypoczynkowy.Przejmujący ból pulsował mu w skroniach.  Nie wątpię, że najadł się pan strachu. Jego głos był głęboki i płynny, nieco afektowany.Ale teraz nie ma się pan już czego obawiać. Podał Buchananowi dłoń. Jestem GarsonWoodfield.Z amerykańskiej ambasady.Pański przyjaciel Robert Bailey zadzwonił do nas.Zledczy się rozpromienił. Bailey nie jest moim przyjacielem  rzekł z naciskiem Buchanan. Po raz pierwszyspotkałem go tutaj.Ale on ubzdurał sobie, że widział mnie w Cancun, a jeszcze wcześniej wKuwejcie.To przez niego jestem w opałach.Woodfield wzruszył ramionami. Cóż, najwyrazniej próbuje to teraz naprawić.Zadzwonił też do Charlesa Maxwella. Mój klient  rzekł Buchanan. Miałem nadzieję, że tu przyjedzie. Tak, pan Maxwell to osoba wpływowa, jak pan zresztą wie, lecz w tych okolicznościachuznał, że lepiej będzie, jeśli skontaktuje się z ambasadorem i poprosi, żebyśmy rozwiązali tenproblem drogą oficjalną. Woodfield uważnie obserwował twarz Buchanana. Te otarcia napańskich wargach, skaleczenie na brodzie. Odwrócił się w zamyśleniu ku śledczemu. Tenmężczyzna został pobity  rzekł.Zledczy wyglądał na urażonego. Pobity? Nonsens.Kiedy go tutaj przywieziono, był tak osłabiony z powodu ran, że spadł zeschodów.Woodfield odwrócił się ku Buchananowi, oczekując wyraznie na gorące protesty. Miałem zawroty głowy  rzekł Buchanan. Poślizgnąłem się na schodach.Amerykanin wyglądał na zaskoczonego tą odpowiedzią.Zledczy był zdumiony. Czy kazali panu kłamać na temat tego, co się tu wydarzyło?  spytał Woodfield. Z pewnością nie obchodzili się ze mną łagodnie  odparł Buchanan  ale nie kazali mikłamać.Zledczy zdumiał się jeszcze bardziej. Ale Robert Bailey twierdzi, że widział pana przywiązanego do krzesła  rzekł Woodfield.Buchanan skinął głową. I bitego gumowym wężem.Buchanan skinął ponownie. I oddającego krwawy mocz. Prawda. Buchanan chwycił się za brzuch i skrzywił boleśnie, chociaż w innychokolicznościach nie pozwoliłby sobie na taką reakcję. Zdaje pan sobie sprawę, że jeśli był pan torturowany, to istnieją odpowiednie krokidyplomatyczne, które mogą doprowadzić do uwolnienia pana.Buchananowi nie spodobało się to  mogą.Zdecydował, że dalej będzie kierował sięinstynktem. Krew w moczu pojawiła się już, kiedy spadłem z jachtu Chucka Maxwella.Co do reszty nabrał powietrza  to przecież ten oficer myśli, że ja zabiłem trzech mężczyzn.Z jego punktuwidzenia wszystko, co robił, próbując zmusić mnie, bym przyznał się do winy  byłousprawiedliwione.Wścieka mnie tylko, że nie dał mi szansy udowodnić, że jestem niewinny.Niechciał zadzwonić do mojego klienta. Tym wszystkim już się zajęliśmy  rzekł Woodfield. Mam tu oświadczenie wyciągnął je z teczki  potwierdzające, że pan Grant przebywał z panem Maxwellem na jegojachcie w czasie, gdy popełniono morderstwa.Najwyrazniej  zwrócił się do śledczego  macieniewłaściwego człowieka. Wcale nie jest to dla mnie takie oczywiste. Rozliczne podbródki śledczego zatrzęsły się zoburzenia. Mam świadka, który widział tego człowieka na miejscu zbrodni.  Ale chyba nie przedkłada pan słów pana Baileya nad oświadczenie osoby tak znamienitej jakpan Maxwell  odparł Woodfield.Oczy śledczego zalśniły wściekłym blaskiem. Znajdujemy się w Meksyku.Tutaj wszyscy są równi. Tak  odparł Woodfield. Tak samo jak w Stanach Zjednoczonych. Odwrócił się doBuchanana. Pan Maxwell prosił, żebym przekazał panu ten list. Wyciągnął go z teczki ipodał Buchananowi. A na razie  rzekł do śledczego  chciałbym wyjść na moment zapotrzebą.Zledczy spojrzał na niego nie rozumiejącym wzrokiem. Aazienka  rzekł Woodfield. Ustęp. Aha  pojął wreszcie śledczy. Toaleta.Si.Podniósł swoje opasłe ciało z krzesła, otworzył drzwi na korytarz i kazał strażnikowiodprowadzić pana Woodfielda do el sanitario.Gdy Woodfield wyszedł, Buchanan zaczął czytaćlist.Vic,przepraszam, że nie mogłem przyjechać osobiście.Pokażę się, jeśli będę musiał, ale na raziespróbujmy wszystkich innych sposobów.Sprawdz zawartość futerału na kamerę, który przywiózł zesobą Woodfield.Jeśli myślisz, że to, co jest w środku, może się przydać, spróbuj.Mam nadzieję, żespotkamy się niedługo w Stanach.ChuckBuchanan spojrzał na teczkę stojącą przy krześle Woodfielda i zauważył szary nylonowy futerałna kamerę.W tym czasie śledczy zamknął drzwi, spojrzał na Buchanana, najwyrazniej zainteresowanytreścią listu, po czym przemówił zgrzytliwym głosem: Skłamałeś na temat bicia.Por que?  Podszedł bliżej. Dlaczego?Buchanan wzruszył ramionami. To proste.Chcę, żebyśmy byli przyjaciółmi. Dlaczego?  Zledczy podszedł jeszcze bliżej. Bo nie wydostanę się stąd bez pana pomocy.Och, Woodfield mógłby spowodowaćinterwencję ze strony pana przełożonych i polityków.Ale ja nie wyszedłbym stąd do chwiliwydania orzeczenia przez sędziego i cały ten czas znajdowałbym się na pana łasce. Buchananurwał, próbując wyglądać na pokonanego. W więzieniu zdarzają się różne przykre wypadki.Czasem więzień umiera, zanim zdąży stanąć przed sędzią.Zledczy intensywnie przyglądał się Buchananowi.Buchanan wskazał na nylonową torebkę. Mogę?Zledczy skinął głową.Buchanan położył sobie futerał na kolanach. Jestem niewinny  powiedział. Bailey najwyrazniej nie pamięta, co widział.Mójpaszport dowodzi, że nie jestem tym, za kogo mnie bierze.Mój klient potwierdził, że nie byłem namiejscu przestępstwa.Ale pan włożył wiele czasu i wysiłku w to śledztwo.Na pana miejscuwściekłbym się na myśl, że niepotrzebnie traciłem energię.Rząd nie płaci panu wystarczająco zawszystkie starania.Buchanan otworzył futerał i postawił go na biurku. Obaj wlepili wzrok w jego zawartość.Futerał wypełniony był plikami używanychstudolarówek.Gdy Buchanan wyjął jeden i przeciągnął po nim palcem, śledczy otworzył szerokousta. Zgaduję tylko  rzekł Buchanan  ale wydaje mi się, że jest tu pięćdziesiąt tysięcydolarów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki