[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jednak spojrzenie na umazanąkredą twarz Adelii skłoniło Ulfa do wysilenia pamięci.- Minęło od tego czasu już sześć, zsiedem Godów.- Kop dalej.Sześć, siedem lat temu.Czyli to się stało, kiedy na Kręgu Wandlebury stałazagroda dlaowiec.Stary Walt opowiadał, iż zamykał tam zwierzęta na noc.Przestał tak robić, kiedypewnego ranka ujrzał wejście do niej wyłamane, a na trawie wokół zmasakrowane trupyzwierząt.Przeor Gotfryd, kiedy o tym usłyszał, nie uwierzył w opowieść pasterza o diable.Powiedział, że to robota jakiegoś wilka, wysłał myśliwych.Lecz Walt dobrze wiedział, że to wcale nie było zwierzę.Wilki nie robią czegoś takiego,nie robią tego w taki sposób.Wykopał jamę u dołu wzgórza, z dala od pastwisk, i zaniósł tamtrupy, jeden po drugim, następnie pochował, aby  spoczywały w spokoju", jak oznajmiłUlfowi.Jakiż człowiek miał tak wypaczoną duszę, aby poszlachtować biedne owce?Tylko jeden.Dzięki Bogu, tylko jeden.- No i mam.- Ulf odkrył podłużną czaszkę.- Dobra robota.- Po swojej stronie dołu Adelia też wymacała palcami kości.- To są tezwierzęta, o które nam chodziło.Stary Walt ułatwił im pracę.Starając się zapewnić spoczynek duchom owiec, ułożyłzwłoki starannie w rzędy jak ciała poległych na polu bitwy.Adelia wyciągnęła jedno z trucheł i usiadłszy, położyła sobie na kolanach, zadem w swojąstronę.Oczyściła z kredy.Musiała przeczekać kolejny deszczyk, zanim słońce poświeciło natyle szczodrze, aby mogła obejrzeć szkielet.- Ulf- powiedziała cicho - przyprowadz tu mistrza Szymona i Mansura.Kości były czyste, nie oblepiała ich wełna, czyli leżały tutaj od dłuższego czasu.Ujrzałastraszliwe obrażenia tam, gdzie u świni znajdowały się miednica i kość łonowa - zewszystkich zwierząt tylko jej szkielet Adelia dobrze znała.Stary Walt miał rację.%7ładnychśladów po zębach.To rany kłute.Kiedy chłopiec odszedł, sięgnęła po swój mieszek, rozluzniła rzemień, wyjęła małą,podróżną tabliczkę, bez której nigdzie się nie ruszała, i zaczęła na niej notować.Rysy na kościach, takie same jak u dzieci.Może zadane innym ostrzem, ale bardzopodobnym, topornie ociosanym niczym końcówka płaskiego kawałka drewna, zastrugana wszpic.Jaka to, do licha, broń? Z pewnością nie zrobiono jej z drewna.To także nie staloweostrze, raczej też nie żelazne, zbyt szerokie.Jednak ostre, niesłychanie ostre - kręgosłupzwierzęcia został przecięty.Czy właśnie tu przerażająca, cielesna żądza owego mordercy ujawniła się po razpierwszy? W stosunku do bezbronnych zwierząt? Ten zbrodniarz zawsze atakujebezbronnych.Ale skąd przerwa, sześć, siedem lat, aż do zeszłego roku? %7łądzy takich jak ta z pewnościąnie można powstrzymywać zbyt długo.Przypuszczalnie więc ich nie hamował.Gdzie indziejz pewnością też ginęły zwierzęta, a ich śmiercią obciążano wilka.A kiedy zwierzęta przestałymu wystarczać? Kiedy postanowił dobrać się do dzieci? Czy święty Piotruś był pierwszy?Wyjechał, pomyślała.Szakal zawsze pozostanie szakalem.Były inne śmierci, w innychokolicach, ale to wzgórze stanowiło jego ulubione miejsce zabijania.To tu właśnie tańczył.Nie było go, ale teraz wrócił.Ostrożnie zamknęła tabliczkę, chroniąc ją przed deszczem, położyła truchło przed sobą,tak by móc sięgnąć do jamy po więcej kości.Usłyszała, że ktoś życzy jej dobrego dnia.On wrócił.Przez chwilę siedziała bardzo cicho, potem przekręciła się, niezręcznie, odsłaniając.Dłonie położyła na szkieletach w jamie, tak aby podeprzeć górę ciała i chronić się przedupadkiem na szczyt stosu gnatów.- Znowu rozmawiasz z kośćmi, pani? - z zaciekawieniem spytał poborca podatków.- Co cipowiedziały? Bee? Adelia dostrzegła, że spódnica podwinęła jej się do góry, ukazując sporo gołej nogi, a onanie ma jak jej zsunąć.Sir Rowley pochylił się, złapał medyczkę pod pachy i uniósł jak lalkę.- Niczym Aazarz, prosto z grobu - oznajmił.- Jest nawet grobowy pył.Zaczął ją otrzepywać, wzbijając chmury ostro pachnącej kredy.Odepchnęła jego dłoń, jużnie wystraszona, lecz wściekła, bardzo wściekła.- Co ty tutaj robisz, panie?- Przechadzam się, dla zdrowia.Powinnaś mnie pochwalić.Aż promieniował zdrowiem idobrym humorem.W owym szarymkrajobrazie stanowił najbardziej wyróżniający się element - miał rumiane policzki orazczerwony płaszcz.Przypominał przerośniętego drozda.Zdjął czapkę, kłaniając się przedmedyczką, równocześnie podniósł jej tabliczkę z notatkami.Czyniąc to niby niezdarnie,otworzył ją i jakby przypadkiem odsłonił przed swoimi oczyma zapiski.Genialne.Nachylił się, by zerknąć na szkielety [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki