[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale on wie bardzo dużo o ulicy i nie miał nic przeciwko rozmowie ze mną, więczrobiłam z nim wywiad.Zamilkła znowu.- Ostatnio zaczął mnie śledzić.Na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy, alepotem zaczęłam go widywać w najróżniejszych miejscach.Czasami jest w metrze, kiedywracam do domu wieczorem albo tutaj, na placu.Raz widziałam go koło Concordii, przedbudynkiem biblioteki, gdzie mam swój gabinet.Czasami widzę go za sobą, na chodniku,idącego w tym samym kierunku, co ja.W zeszłym tygodniu byłam na St.Laurent, kiedy gozobaczyłam.Chciałam samą siebie przekonać, że to tylko moja wyobraznia, więcsprawdziłam go.Kiedy zwalniałam, on też.Przyspieszałam, on też.Starałam się go zgubić,więc weszłam do cukierni.Kiedy z niej wyszłam, stał po drugiej stronie ulicy i udawał, żeogląda coś na wystawie.- Jesteś pewna, że to zawsze ten sam gość?- Bez dwóch zdań.Zapanował długa, napięta cisza.Przeczekałam ją.- To jeszcze nie wszystko.Wlepiła wzrok w ręce, które ponownie były ciasno splecione.- Ostatnio zaczął wygadywać naprawdę dziwne rzeczy.Starałam się go unikać, aledzisiaj wieczorem zjawił się w restauracji.Wygląda na to, jakby mnie gościu ciąglenamierzał.Nieważne, znowu zaczął to, co zawsze.Zadawał mi mnóstwo najróżniejszychobleśnych pytań.Zamyśliła się.Po chwili zwróciła się do mnie, jakby znalazła odpowiedz, którejprzedtem nie dostrzegała.Jej głos był zaprawiony lekkim zdziwieniem.- To chodzi o jego oczy, Tempe.Jego oczy są takie dziwne! Są czarne i nieugięte, jakżmii, a białka są cale różowe i pełno w nich plamek krwi.Nie wiem, czy jest chory, czy możewiecznie skacowany, czy co.Nigdy w życiu nie widziałam takich oczu.Jak je widzisz, to czujesz, że chciałabyś się zapaść pod ziemię, byle się schować.Tempe, ja nie wyrabiam!Chyba za dużo myślałam o naszej ostatniej rozmowie i o tym schizolu, który ćwiartujekobiety, i to mi się z nim skojarzyło.Nie wiedziałam, co powiedzieć.W ciemności nie widziałam jej twarzy, ale język ciałabył jednoznaczny - bała się.Siedziała sztywna, skulona i przyciskała torebkę do piersi, jakbydla ochrony.- Co jeszcze wiesz o tym facecie?- Niewiele.- A co dziewczyny o nim myślą?- Ignorują go.- Czy kiedykolwiek ci groził?- Nie.Nie bezpośrednio,- Czy kiedykolwiek był agresywny, stracił panowanie nad sobą?- Nie.- pa?- Nie wiem.- Wiesz, kim on jest albo gdzie mieszka?- Nie.Są rzeczy, o które nie pytamy.To niepisana zasada, milcząca umowa, którejkażdy tam przestrzega.Znowu zapadła cisza i obie myślałyśmy o tym, co mi właśnie powiedziała.Przyglądałam się przejeżdżającemu niespiesznie po chodniku rowerzyście.Jego kaskwydawał się pulsować, kiedy znalazł się pod latarnią, bo przez chwilę odbijał światło, apotem znowu znikał w ciemności.Przejechał koło mnie, po czym powoli odjechał w noc itylko migoczące światło jego roweru przypominało o tym, że tędy przejeżdżał.Włączało się iwyłączało.Włączało i wyłączało.Myślałam o tym, co powiedziała Gabby, zastanawiając się, czy to moja wina.Czy toja wzbudziłam w niej strach mówiąc o swoim własnym zboczeńcu, czy naprawdę trafiła napsychopatę? Czy przesadza, mówiąc o kilku zupełnie niegroznych zbiegach okoliczności, czynaprawdę jest zagrożona? Czy powinnam zostawić rzeczy ich własnemu biegowi? Czypowinnam coś zrobić? Czy to sprawa dla policji? Jak zwykle w takich sytuacjach, mój umysłsię zapętlił.Siedziałyśmy przez jakiś czas, słuchając odgłosów dochodzących z parku i wdychajączapachy letniej nocy, a każda z nas była pogrążona w swoich myślach.Chwila milczenia uspokoiła nas nieco.W końcu Gabby potrząsnęła głową, spuściła torebkę na kolana i oparłasię wygodnie o siedzenie.Chociaż w ciemności nie było widać rysów jej twarzy, czułam, żezaszła w niej zmiana.Kiedy się odezwała, jej głos był silniejszy i pewniejszy.- Wiem, że przesadzam, wyolbrzymiam.To pewnie jakiś dziwak, który chce mniewyprowadzić z równowagi.A ja mu na to pozwalam.Pozwalam temu skurwielowi sobąmanipulować.- Czy ty przypadkiem nie spotykasz zbyt wielu tych  dziwaków", jak to ichokreślasz.- Tak.Moi rozmówcy w większości rzeczywiście nie są typem ministrantów.-Zaśmiała się smutno.- A dlaczego myślisz, że ten facet jest inny od tamtych?Zaczęła się nad tym zastanawiać, obgryzając jednocześnie paznokieć u kciuka.- Hm, trudno to wyrazić słowami.Jest jakaś.granica, która dzieli niegroznychdziwaków od pomyleńców.Trudno ją wyznaczyć, ale czuje się, kiedy ktoś ją przekroczył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki