[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Taką mamy szkolnąpolitykę.- Kiedy będzie mogła przyjść na lekcje?- W poniedziałek.Mam nadzieję, że w tym czasie pan z niąporozmawia na temat dobierania sobie przyjaciół.- Oczywiście - zapewnił Nick, choć miał poczucie, że tarozmowa nie doprowadzi do niczego lepszego niż inne, któretutaj toczył.- Ciężko przeżywa zmianę w życiu, ale to dobredziecko.Niech pana nie wprowadzą w błąd fioletowe pasemkawe włosach.- Jestem dyrektorem publicznej szkoły od dwudziestu lat,panie Hartley, i widziałem tu już wszystkie odcienie farb dowłosów.Nie mam wątpliwości, że pana córka tylko próbuje sobieznalezć miejsce w nowej szkole, musi jednak przestrzegaćregulaminu.Nie mogę czynić żadnych wyjątków.Powiadomiłemjej nauczycieli, którzy przygotują dla niej na ten czas pracę dodomu.Otrzyma pan dzisiaj e-mail z oficjalnym zawiadomieniem.Kopię e-maila otrzyma Megan.Czy ma pan jeszcze jakieśpytania? - Nie - rzeki Nick, widząc stal w oczach dyrektora.W tymmiejscu nie udało mu się wygrać żadnej bitwy, ale Megan tozupełnie inna historia.Wyszedł z gabinetu, skinął głową i rzekł:- Idziemy.Megan wstała, zarzuciła plecak na jedno ramię i zamieniła zchłopakiem krótkie spojrzenie.Nick nie miał dobrych przeczućna temat tego, co znaczył ten wzrok.Nie odezwała się przez całą drogę do domu, a Nick cały czaspróbował wymyślić sposób, jak przemówić jej do rozsądku.Kiedy weszli do domu, rzuciła plecak na stół kuchenny, apotem otworzyła drzwi lodówki.Dłuższy czas przyglądała się jejzawartości po czym zatrzasnęła je z powrotem.- Jesteś głodna? - zapytał.Potrząsnęła głową.- Jesteś pijana?Oczy jej błysnęły i zacisnęła mocno usta, ale tylko potrząsnęłaprzecząco głową.- Chodz tu, Megan.Powiedz, co się stało.Piłaś?- Nie, rozmawiałam tylko z Willem.- To on pił?- A co cię to obchodzi? - Wyszła z kuchni i poszła korytarzemdo pokoju, zamykając za sobą z hukiem drzwi.Przez chwilę się wahał, po czym poszedł za nią i zapukał.Dałjej chwilę, po czym zapukał znowu i powiedział:- Wchodzę!Kiedy wszedł, zastał ją siedzącą na łóżku z buntowniczą miną.- Tak dłużej nie będzie, Megan.Zbyt wiele razy pozwalałem ciuciekać od siebie.Teraz porozmawiamy. - Pozwoliłeś mi odejść dwanaście lat temu.Trochę zbyt póznozainteresowałeś się moim życiem.Wytrzymał jej wyzywające spojrzenie, wiedząc, że jeśliMegan znajdzie w jego oczach poczucie winy, pozwoli jejpoczuć, iż jej postawa jest usprawiedliwiona.Usiadł w rogu łóżka i powiedział:- Jeśli chcesz zacząć od początku, to tak zrobimy.Oczy Megan rozszerzyły się ze zdziwienia, ale szybkozamaskowała tę reakcję lekceważącym wzruszeniem ramion.- Rób, co chcesz.Nick nabrał powietrza do płuc.Czy Megan osądzi go jeszczesurowiej, jeśli usłyszy całą historię? Czy może też już ją słyszała?Nie miał pojęcia, co powiedziała jej matka o ich separacji, apotem o rozwodzie, nie mógł jednak dłużej omijać tego tematu.- Miałem osiemnaście lat, kiedy się urodziłaś, trzy lata więcejniż ty teraz.Kiedy twoja mama zaszła w ciążę, ożeniłem się z nią.Myślałem, że zostaniemy ze sobą.- Tak, pewnie - burknęła, skubiąc fioletowy lakier napaznokciach.- Przeprowadziłem się z Kendrą do Nowego Jorku, bo chciałapracować na scenie.Mieszkaliśmy w maleńkiej kawalerceniewiele większej od szafy na ubrania, a ty przez pierwsze półroku życia spałaś w szufladzie.Byliśmy jednak rodziną.Niewiem, czy cokolwiek pamiętasz z tamtych lat.- Nie pamiętam - rzekła szybko, przerywając mu.- Byliśmy sobie bliscy.- W gardle urósł mu czop.KiedyKendra była w teatrze, to on usypiał Megan, dawał jej butelkę,czytał bajki na dobranoc i nosił na rękach, gdy płakała.Te dnizdawały się odległe o miliony lat.Jak mógł oczekiwać, że Meganbędzie je pamiętać? - Zawsze chodziliśmy razem do zoo - ciągnął.- Podobały ci się żyrafy i małpy, ale słonie brzydko cipachniały.- Megan nie patrzyła na niego, ale zdawała się słuchać.- Pewnego dnia wróciłem z pracy i zastałem mamę pakującąwalizki.Dostała propozycję zagrania na scenie w Londynie.Prosiłem, żeby nie jechała, ale usłyszałem, że to zbyt wielkaokazja dla jej kariery, żeby ją przepuścić.To miało być tylko paręmiesięcy.Co to jest parę miesięcy wobec całego życia, mówiła.Nie miałem dość pieniędzy na samolot do Londynu.Pracowałemw dwóch miejscach na część etatu za marną płacę.Gdybym sięzresztą nawet tam dostał, nie miałbym możliwości zarobieniapieniędzy ani utrzymania ciebie.Powiedziałem więc mamie, żebędę na was obie czekał, kiedy sztuka się skończy.Sztuki jednaknie przestawano grać.Szła i szła.A potem pojawiła się nowasztuka i nowa okazja.Matka odwlekała powrót do następnejwiosny, do następnego lata, na następne Boże Narodzenie.Niewyobrażałem sobie, że może nie wrócić już nigdy.Ze poznakogoś innego, rozwiedzie się ze mną, wyjdzie drugi raz za mąż,potem znów się rozwiedzie.- Powinieneś był przyjechać i mnie od niej zabrać- powiedziała Megan i podniosła na niego wzrok.Ból w jejoczach sprawił, że coś omal nie rozerwało mu serca.Po razpierwszy nie patrzyła na niego jak zbuntowana nastolatka, ale jaksmutna mała dziewczynka, jego mała dziewczynka.Serce zabolało go z tęsknoty za tym, co dawno temu stracił.- Dlaczego nie przyjechałeś? - zapytała.Wargi jej drżały.- Jakmogłeś pozwolić mi odejść?- Przyjechałem, Megan, ale zabrało mi to parę lat, żeby siępozbierać.Poszedłem do college'u, pracowa- lem i oszczędzałem, żeby mieć co zaoferować tobie i twojejmamie.Minęły jednak aż trzy lata.- Nie - pokręciła głową.- W ogóle nie przyjechałeś.Niewidziałeś mnie.- Widziałem.Miałaś wtedy już sześć lat, prawie siedem.Ibyłaś szczęśliwa.Poszedłem do szkoły.Widziałem, jak biegnieszw ramiona narzeczonego mamy.Uśmiechałaś się do niego taksamo, jak uśmiechałaś się do mnie.A potem z samochoduwysiadła twoja mama i cala wasza trójka była razem.Byliścierodziną.- Dlaczego ze mną nie porozmawiałeś?- Poszedłem pózniej do domu.Twoja matka potwierdziła to,co już wiedziałem.Ze jest za pózno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki