[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niepotrzebnie wyrzucałem tamto błyszczące - mruknął, zsiadając z konia.-Przynajmniej koronę trzeba było zostawić.Spotkali się pośrodku mostu.Elegant splótł ręce na piersi, całkiem sprytnie - prawąpołożył na lewym przedramieniu i w efekcie jego dłoń dyskretnie wylądowała tuż nadrękojeścią tkwiącego w pochwie miecza.Stał tak - niby spokojnie i obojętnie, a w razie czego ofensywnie.Drakkainen zrzucił kaptur i oszczędnie ukłonił się samym ruchem głowy, uznając, żenie ma co przesadzać z uprzejmościami.- Te trzy strzały poszły w moją tarczę - powiedział tonem towarzyskiej rozmowy.-Gdybym miał gorszy refleks, tobym tu teraz leżał.- Straciłem wielu ludzi - odparł elegant urażony.- A wy jesteście obcy.Tamci nosząsię na czarno, wy na biało, jedno i drugie tak samo dziwaczne.Nawet tarcze macie białe, bezznaków.Skąd mieliśmy wiedzieć? Choć u ciebie coś prześwituje, jakby świstak.- Miał być wilk - wyjaśnił Vuko z lekkim zniecierpliwieniem.- Ale niezupełnie sięudał, dlatego zamalowałem.Jestem Ulf Nocny Wędrowiec.Cudzoziemiec, ale żyję międzyLudzmi Ognia, w górze Dragoriny.Pozwólcie nam przejść.Tamci Węże są niedaleko ibardzo nam spieszno.Mają naszych ludzi i coś, co należy do nas.Są dość niebezpieczni, jestz nimi Czyniący.- Rozmawiasz z Kungsbjarnem Płaczącym Lodem, styrsmanem Ludzi Kruków.Tomoja ziemia i moi ludzie - rzucił tamten wyniośle.- Węże, którzy przeszli tym szlakiem, tomoja rzecz.Należą do mnie, tak samo jak jelenie w lasach i ryby w strumieniach oraz złoto wtrzewiach gór.Mówiłeś, że mają coś twojego.Co to jest?- Nie przyda ci się na wiele - zauważył Drakkainen.- Ma raczej wartośćsentymentalną.To trumna.Kungsbjarn Płaczący Lodem, styrsman Ludzi Kruków, stracił na chwilę rezon.- Co?- Trumna - powtórzył Drakkainen cierpliwie.- Używana.Znaczy z zawartością.To.ten, moja ciotka.Ukochana ciotka.Elegant rozejrzał się trochę bezradnie, kiedy Vuko przypomniał sobie, że naWybrzeżu %7łagli stosuje się ciałopalenie.Postanowił nie brnąć dalej.- Węże nie mają nic, na czym mógłbyś się wzbogacić.Jeśli zaś postanowisz naswystrzelać, będziemy się przebijać.W końcu poginiemy, ale nie należymy do ludzinieudolnych.Natracisz swoich, zupełnie niepotrzebnie, a Węże nadal będą sobie podróżowaćpo twoich ziemiach.- Ukradli ci trumnę? - zapytał ostrożnie Kungsbjarn.Drakkainen westchnął, zachodząc w głowę, co go napadło z tą trumną.- Nie mnie, ciotce.Znaczy ciotkę w zasadzie też ukradli.Puść nas, człowieku! Co cizależy? Chcesz myto za most? Zapłacimy.Przejedziemy szlakiem tam i z powrotem iznikniemy, jakby nas nigdy nie było.Zapłacę ci nawet, jeśli upolujemy królika, tylko daj nam dopaść tych Węży.W górę szlaku, na zachód stąd, napadli na smolarzy i wybili ich, a częśćporwali ze sobą.Ilu chcesz jeszcze stracić ludzi? W najgorszym razie my i Węże powybijamysię nawzajem.- Jest was sześciu - zauważył Płaczący Lodem.- Co chcecie wskórać przeciwkoWężom, których prowadzi Czyniący?- Kiedy szli w tamtą stronę, było ich znacznie więcej - zauważył skromnieDrakkainen.- Ci to niedobitki.Tylko że z każdą chwilą oddalają się od nas.I w każdej chwilimogą zabić twoich smolarzy.Tam są niewiasty i dzieci!- Oni już nie żyją - powiedział Kungsbjarn zagadkowo.- Nawet ja nie zdołam wyrwaćofiary Szepcącym do Cieni.- To tylko Węże.- Drakkainen wzruszył ramionami.- Przebici mieczem umierają jakkażdy.Nawet Czyniący.Wyrwaliśmy im już niejedną ofiarę.Tylko kiedy my tu sobiegawędzimy, oni są coraz dalej.- Nie mówiłem o Wężach.Posłuchaj, Wędrujący Nocą.Jesteśmy Ludzie Kruki.Innizwykle chełpią się, że w ogóle nie znają trwogi.Ale to są głupcy, którzy szybko dowiadująsię, jak bardzo się mylili.My nie boimy się żadnych ludzi i żadnych cudzoziemców.AniAmistrandingów, ani miedzianoskórych z Kabirstrandu, ani Ludzi Ognia, ani Węży.Nieboimy się sztormów i morskich potworów.Nie boimy się górskich nyflingów, upiorówzimnej mgły, ani nawet bogów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki