[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cochwilę mijali jakieś skrzyżowania i rozstaje, które nijak nie figurowały w starych plikach.Po południu Lawrence dostrzegł coś, co mogło być wierzbowym włóknem.Małazielonkawa kulka przypominająca ciasno zwiniętą aksamitną koronkę, zwisająca z wysokiejgałęzi na szafirowobłękitnej szypułce.W miejscu przymocowania szypułki gałąz była prawietrzy razy szersza niż gdziekolwiek indziej.W przeciwieństwie do reszty roślinności - śliskiej iwilgotnej - wełnista kulka była zupełnie sucha, jakby nietknięta deszczem i mgłą.Zaczęły się pojawiać regularnie.Ta pierwsza okazała się zaledwie młodziutkimokazem.Niektóre z kul, wiszące w głębi lasu, miały wysokość dorosłego człowieka, ichpowierzchnia pokryta była ciemnymi porostami i pnączami.Teraz, gdy już wiedzieli, czegoszukają, od czasu do czasu znajdowali także zwiędnięte szypułki przyrośnięte do wydętychgałęzi.Ich końcówki zostały równo przecięte.Ntoko niemal wjechał w środek wioski, zanim zauważył, co się dzieje.Z początkumyślał, że to tylko szeroka polana.Potem nagle przed maskę wybiegła grupka dzieci, więcszybko wcisnął hamulec.Na szczęście udało im się zatrzymać, nie uderzając nikogo.Kołapojazdu poślizgnęły się na wilgotnej mechtrawie, a dzieci pisnęły.Ze wszystkich stronotoczyły ich uśmiechnięte twarze, machające rączki i podekscytowane głosy.Lawrence, który nie zadał sobie trudu, by zapiąć pasy, został rzucony twarzą na przednie siedzenie.Wyprostował się oszołomiony i przeskanował polanę czujnikami.Miałwrażenie, że spogląda na wielofazowy obraz, który wyostrza się dopiero po nastawieniuodpowiedniej przesłony.Tam, gdzie wcześniej widział drzewa z nisko zwisającymigałęziami, teraz były domy o dachach krytych strzechą z trzcin.Rośliny jakimś cudemnajwyrazniej były żywe.To, co wziął za kępę krzaków, w rzeczywistości było małymiogródkami.- Kurczę blade! - mruknął Ntoko, wysiadając z auta.- To chyba najlepszy kamuflaż naświecie.- Rozumuje pan jak żołnierz, sierżancie.- Lawrence wzruszył ramionami.- Ci ludziepo prostu tak mieszkają.- Aha, akurat znasz się na takich ludziach, chłopcze.Zza zasłony listowia zaczęli wynurzać się także dorośli.Powoli podchodzili dokonwoju i stawali obok swoich dzieci, czekając cierpliwie.Kapitan Lyaute wygłosił swojąmowę o tym, jak to Z-B przejęła firmę założycielską tej planety i teraz domaga się wypłatydywidendy.Zamiast wściekłości i pogardy, jaką pamiętali z Rhapsody i Stanlake, tutajspotkali się raczej z lekkim rozbawieniem.Nawet nałożenie naszyjników dwóm osobom niewywołało otwartej wrogości.Gdy żołnierze zaczęli przeszukiwać pobliskie domki, Lawrence stwierdził, że zleocenił wieśniaków.Nie mogli być jedynie drobnymi rzemieślnikami - wnętrza domów wcalenie były tak prymitywne, jak mogłoby się zdawać.Mieli elektryczność, klimatyzację, bieżącąwodę, kuchnie wyposażone w nowoczesne urządzenia, w rodzaju lodówek, zmywarek imikrofalówek.W salonach stały perły stacjonarne wyposażone w pełen AS, a także płachtyekranowe zdolne wyświetlić tysiące godzin multimediów zebranych w pokaznychbibliotekach.Nie licząc tych udogodnień, to właśnie sposób wyposażenia wnętrz zadziwił gonajbardziej, Wieśniacy bardzo się starali, by udekorować swoje domy wedługindywidualnego stylu.Wiele chatek ozdobiono rzezbami, a potem pomalowano lub owiniętowłóknem wierzbowym w jaskrawych kolorach w celu podkreślenia kształtu i tekstury drewna.Rzezby wykonane w stylu buddyjskim lub hinduistycznym przestawiały wieloramiennychbogów i boginie spoglądających na wioskę z grzbietu wężowatych smoków.W środkupreferowano raczej spokojne, nastrojowe dekoracje.Pokoje dziecięce pokryto wiremjaskrawych, fantazyjnych wzorów, salony - eleganckimi abstrakcyjnymi wzorami alboklasycznymi ornamentami, sprawiając, że zdawały się miłe i przytulne.Sypialnie utrzymanebyły w tonacji chłodnych pasteli.Lawrence zaczął się zastanawiać, ilu z nich faktycznie zajmuje się rzemiosłem, ktoś w końcu musiał zarabiać na życie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki