[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedzi wtedy przy bibliotece i przy pomocy zestawuwizualizacyjnego przeczesuje niezliczone wirtualne alejki; w każdym jego ruchu widaćdesperację.Wydaje się, że musi wstrzymywać oddech za każdym razem, gdy wchodzi dośrodka; Clarke raz widziała, jak Acton zrywa zestaw z głowy i ucieka na zewnątrz, jakby jegoklatka piersiowa miała zaraz eksplodować.Kiedy podniosła porzucony sprzęt, wciąż widniałyna nim wyniki jego poszukiwań.Chemia.Innym razem odwrócił się, wychodząc na zewnątrz i zobaczył stojącą w korytarzu Clarke.Uśmiechnął się.Nawet powiedział coś: kobieta usłyszała tylko  przepraszam", ale możliwe,że słów było więcej.Nie został w środku.Teraz jego dłonie spoczywają bez ruchu na klawiaturze.Ramiona mu drżą.Nie wydaje zsiebie żadnego dzwięku.Lenie Clarke zamyka na chwilę oczy, zastanawiając się, czy doniego podejść.Gdy je otwiera, w mesie nie ma już nikogo.Clarke wie doskonale, dokąd on się wybiera.Reprezentująca go ikona odłącza się od Beebe iprzemierza ekran wszerz.Zmierzając w tamtą stronę, może kierować się tylko ku jednejrzeczy.Gdy kobieta dociera na miejsce, Acton pełza po grzbiecie stworzenia, wycinając w nimotwór swym nożem.Nakładki Clarke ledwo dają sobie radę przy znikomej ilości światła, takdaleko od Gardła; Acton tnie i kroi w świetle latarki czołowej, jego cień wije się na tlemartwego cielska.Mężczyzna wykopał krater szerokości około pół metra i na pół metra głęboki.Przebił sięjuż przez warstwę tłuszczu pod skórą i przedziera się teraz przez leżącą pod nią brązowątkankę mięśniową.Minęły już całe miesiące od czasu, kiedy stworzenie wylądowało na dnie.Clarke zdumiewa, do jakiego stopnia się zachowało.Otchłań lubi ekstrema, rozmyśla kobieta.Kiedy nie jest szybkowarem, staje się lodówką.Acton przerywa kopanie.Unosi się w wodzie, przyglądając się swemu dziełu.- Co za głupi pomysł - bzyczy wreszcie.- Nie mam pojęcia, co czasem we mnie wstępuje.- Odwraca się w stronę Clarke; jego nakładki odbijają żółte światło.- Przepraszam cię, Lenie.Wiem, że to miejsce w pewnym sensie było dla ciebie szczególne, nie chciałem go.cóż, chyba sprofanować.Kobieta kręci głową.- W porządku.To nic ważnego.Vocoder Actona bulgocze; na powierzchni byłby to smutny śmiech.- Czasami się przeceniam, Len.Za każdym razem, gdy jestem w środku i coś spierdolę inie wiem co zrobić, wydaje mi się, że wystarczy, żebym wyszedł na zewnątrz, a łuski spadnąmi z oczu.To prawie jak wiara.Wszystkie odpowiedzi są tu, na zewnątrz.- W porządku - powtarza Clarke, bo wydaje jej się to lepsze, niż milczenie.- Tyle że czasem odpowiedz niewiele ci daje, wiesz? Czasami odpowiedz brzmi:  Dajsobie spokój.Jesteś w dupie".- Acton znów spogląda na martwego wieloryba.- Mogłabyśwyłączyć światło?Ciemność otacza ich niczym koc.Clarke sięga poprzez nią i przyciąga mężczyznę dosiebie.- Co próbowałeś zrobić?Znów jego mechaniczny śmiech.- Wyczytałem coś.Myślałem.Acton dotyka policzkiem jej policzka.- Nie wiem, co sobie myślałem.Kiedy przebywam w środku, jestem pieprzonym debilem,przychodzą mi do głowy jakieś głupie pomysły i nawet jak wyjdę z powrotem na zewnątrz,mija trochę czasu zanim się obudzę i dotrze do mnie, jakim byłem kretynem.Chciałemzbadać jego nadnercze.Myślałem, że dzięki temu dowiem się, jak przeciwdziałać ubytkomjonów w miejscach połączeń synaptycznych.- Przecież wiesz, jak to zrobić.- To i tak było gówno warte.Tam nie potrafię myśleć klarownie.Kobieta nawet nie zawraca sobie głowy protestowaniem.- Przepraszam - bzyczy po chwili Acton.Clarke głaszcze go po plecach.Uczucie jest takie, jakby ocierały się o siebie dwa płatyplastiku.- Myślę, że mogę ci to wytłumaczyć - dodaje mężczyzna.- O ile jesteś zainteresowana.- Jasne - odpowiada Clarke, ale wie, że niczego to nie zmieni.- Kojarzysz taki ośrodek mózgu odpowiedzialny za ruch?- Uhm.- Gdybyś została, powiedzmy, pianistką, część odpowiedzialna za palce rozrosłaby się,zajmując większą część tego ośrodka, by zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na kontrolę nad palcami.Jednocześnie coś przez to stracisz.Części sąsiadujące z tym ośrodkiem zostanąwyparte.Tak więc może nie będziesz umiała poruszać palcami u nóg albo zwijać języka takdobrze, jak przed rozpoczęciem ćwiczeń.Acton milknie.Clarke czuje jego ręce na plecach, obejmujące ją luzno.- Wydaje mi się, że przydarzyło mi się właśnie coś takiego - odzywa się po chwilimężczyzna.- W jaki sposób?- Wydaje mi się, że wyćwiczyłem sobie coś w mózgu i to coś rozrosło się, wypierającinne rzeczy.Ale, widzisz, to coś działa tylko w środowisku o wysokim ciśnieniu, to dziękiniemu moje nerwy odpalają szybciej.Więc gdy wracam do środka, ta nowa część wyłącza się,a stare - no cóż, zostały utracone.Clarke potrząsa głową.- Już o tym rozmawialiśmy, Karl.Zabrakło ci wapnia w synapsach.- To nie wszystko, co się wydarzyło.Zresztą, nie stanowi to już problemu, podwyższyłempoziom inhibitorów.Co prawda nie do punktu wyjścia, ale wystarczająco.Z tym, że wciążmam tę nową część i wciąż nie mogę odnalezć starych.- Acton opiera podbródek na głowiekobiety.- Wydaje mi się, że nie jestem już w pełni człowiekiem, Len.Co, biorąc pod uwagęjakim człowiekiem byłem, wychodzi chyba na jedno i to samo.- A co ona właściwie robi? Ta nowa część?Mija chwila, nim mężczyzna decyduje się odpowiedzieć.- To prawie jak nowy narząd zmysłu, tyle że.rozproszony.Coś jak intuicja, ale dużobardziej wyrazista [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki