[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niemiec zalecał tego, którego tu przyciągnął, jako swą wielką zdobycz i zasługę, zaktórą mu się znaczna nagroda należała.Wuj i młoói kneziowie lękać się zdawali, ażebyprzybyły nie okazał się szpiegiem i zdrajcą, podesłanym, aby ich siły obliczył i dał o nichznać Polanom.Dopiero po długiej z Hengiem rozmowie, Leszek starszy, który języka lackiego nie-zupełnie zabyłt v u jeszcze, do Dobka się zaczął oóywać, jaką to srogą niewóięcznościąnaród się ich ojcu wypłacił za tyle dobroóiejstw, które otrzymał od niego, jak oni ototeraz u swoich nawet zamiast pomocy znalezli się prześladowani i, w niebezpieczeństwieżycia będąc, ledwie je ochronili, przez co óiad ich Miłosz zginął, że zostali zmuszeniszukać poparcia od roóiny matki lub sobie zakupywać je, aby powrócić do óieóictwaswojego.Zatem drugi z nich z Klodwigiem wujem kląć zaczęli okrutnie Polanów, pięściamiw stół waląc i odgrażając się wściekle.Dobek słuchać musiał cierpliwie, nic nie mogąc odpowieóieć.Stał prawie niemydopóki rozmowa spokojniejszą się nie stała, a panowie nie ostygli.Starszy złagodniawszy, zaczął go namawiać, aby i on, i przyjaciele, których mógł prze-ciągnąć, na stronę ich przeszli, Klodwig powtórzył to po niemiecku, a Hengo tłumaczył,dodając od siebie obietnice łask wielkich. Z was jednego  mówił wuj  choćbyście z nami szli, pociechy jako żywo miećnie bęóiemy, chybabyście nam drogę ukazywali, a do tego mamy luói.Z dwojga rąk,choćby najóielniejszych, pomoc mała.Jeżeli ochotę macie, inaczej nam posłużyć powin-niście.Powracajcie nazad do domu, wezm3ciet v v dowóótwo, ciągn3cie z ludzmi na wyprawęprzeciw nam, stańcie na tyłach.Gdy do bitwy przyjóie, rzucicie się na nich z jednej, myz drugiej strony.Wezmiemy ich w kleszcze, aby nic nie uszło.Innych, co przedniejszych,namówcie, aby toż samo uczynili.Dobek, choć w nim wrzało i kipiało, słuchał cierpliwie.Poczęli go obietnicami ob-sypywać, przyrzeczono mu ziemi wiele, właóe, namiestnictwo, skarby znaczne, a gdyHengo coś podszepnął śmiejąc się, nawet mu panną niemiecką, pokrewną, za żonę obie-cano, z posagiem, którego by na óiesięć wozów nie zabrał.Dobek tylko słuchał, kłaniał się, na Niemca swego spoglądając z ukosa, i choć gogniew dusił za gardło, zmógł się, aby przyjąć te łaski, jak było potrzeba.Posaóili go potem z uprzejmością wielką na ławie podlet v w siebie i zaczęli go poić.Leszek pierścień z palca zdjąwszy, dał mu go na znak przymierza, drugi mieczem pięknymobdarzył, a trzeci, chcąc też hojnym być, kubek mu kruszcowy, przepiwszy nim do niego,podarował.Dopiero gdy miód i wino przyniesiono, a przy uczcie podochocili sobie, Dobek sięna lepszą myśl zdobył i ciesząc się w duchu, że Niemców w pole wyprowaói, począłrozprawiać przedrwiwając, jakby głuptaszkiem był.Leszek, czego nie rozumieli, innymtłumaczył.Tak około óbanków czas przeszedł do wieczora niemal, a w umowie stanęło, iż Dobekmiał powracać do domu, o dowóótwo się zgłosić koniecznie (które mu też należało)i innych na stronę Leszków przeciągać.Wszystko to, półgębkiem wprawóie, Dobekprzyrzekał.Czekał tylko, rychłoli się wyrwie, aby się obozowi cokolwiek przypatrzyć.Tak obdarzonego i podochoconego Hengo potem zaprowaóił pod szałas na horo-dyszczu zawczasu dla nich opróżniony i tu go na spoczynek złożywszy, sam jeszcze doswoich powrócił.t v u ab  zapomnieć.t v v  óiś: wezcie.t v w  tu: podług, obok.ze i k zew ki Stara baśń 180 Miał Dobek czas i zręcznośćt v x przypatrzeć się temu, czego był ciekawym, gdyż ze-wsząd go obozujący otaczali.Z miejsca, na którym szałas stał, wojsko dokoła rozłożonewidać było, jazdę, której znaczna cześć miała oóież z żelaznych łubek i blach, i piechotęz tarczami, uzbrojoną w óidy, oszczepy, miecze i obuchy.Nade wszystko tu poóiwiałporządek wojenny, którego u Polan nie znano.Wszystek ten lud jak niewolników star-szyzna ostro trzymała, a za najmniejszą winę, jednych prętami smagano, drugich obar-czano ciężarami.Byli i tacy, co w dybach za przestępstwa choóić musieli.Obchoóiłasię z nimi starszyzna jak z jeńcami, a gdy który z sotników huknął, drżało przed nim, cożyło.Zmiarkował Dobek, że choć taki wojak nie był pewny czasut v y porażki, wojnę nimprowaóić łatwiej było, gdyż do czasu ze strachu był posłuszny.Z miejsca, na którym szałas stał, liczbę wojska niełatwo rozpoznać było, ale nie zdałamu się zbyt znaczną: zbroją tylko i orężem Polan przechoóiła.Gdy Dobek dobrze się już był przyjrzał luóiom i porządkowi, pózno w noc nadcią-gnął doń Hengo i przy nim się na straży położył, dopytując się ciekawie, jak mu się tupodobało.Dobek, choćby był miał ochotę w miejscu go ubić, chwalił młodych panów,iż gładcy byli, piękni, ochoczy i weseli.Z przyjęcia się niby wielce radował, a Henóeobiecywał sowitą nagrodę.Podarki, które dla niepoznaki przyjąć musiał, jak ogniem go piekły.W obozie kneziów młodych wieóiano już, iż Piastun z całą siłą dążył ku granicy, abynaprzeciw nim stanąć i zaprzeć im drogę, zaraz też nazajutrz i oni wysyłać mieli gońcówpo luói zaciężnych i wyprzeóić go chcieli napaścią niespoóianą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki