[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy ojciec ją odwiedzał, szłam do sąsiadów.Dostawałam kakao i świe\eciasto posypane cukrem.Byłam szczęśliwa, nieskończenie szczęśliwa.Przedewszystkim wtedy, gdy ojciec wracał z kliniki i gdy mówił: - Wygląda, jakbyspała.Zostały z niej tylko oczy.Lekarze mówią, \e ma niepohamowaną wolę\ycia.Mo\na by sądzić, \e pompuje krew do \ył tylko dzięki sile woli.Takamała, słaba istota, nie ma nawet tyle siły, by unieść głowę.Trudno to pojąć.Ale wszyscy czepiają się \ycia.W grudniu wróciły do domu.Magdalena nie miała włosów.Była taksłaba, \e nie wolno jej było czekać z załatwianiem potrzeb fizjologicznych.Matka codziennie robiła 90jej lewatywę, \eby nie musiała napinać mięśni.Magdalena nie lubiłalewatywy.Płakała ju\ wtedy, gdy matka zbli\ała się do niej z pojemnikiem irurką.A teraz płakała naprawdę, choć tego te\ jej nie było wolno.Zbyt jąwyczerpywało.Gdy zaczynała płakać, matka traciła panowanie i odsyłała mnie do salonu.Nie mogłam wejść nawet po to, by odrobić lekcje.Następnego dnia zawszemiałam problem z nauczycielką.Wcześniej dobrze mnie traktowała, terazjednak zaczęła uwa\ać, \e jestem leniwa i niesumienna.Nie powinnamwykorzystywać choroby siostry jako usprawiedliwienia dla mojegonieróbstwa.Kilka razy dostałam nawet wpis do dziennika.Grit Adigar poradziła mi, \ebym odrabiała lekcje wieczorem, gdy matkawysyłała mnie do łó\ka.Le\ałam z ksią\kami i zeszytami na podłodze, bo wpokoju nie było stołu.A potem nauczycielka wyśmiewała moje koślawepismo.Oczywiście byłam wdzięczna Zbawicielowi za pozostawienie siostry przy\yciu.Ale nie tak to sobie wcześniej wyobra\ałam.Czasami myślałam, \elepiej byłoby, gdyby matka zamknęła mnie do końca \ycia w sypialni.Niemiałabym tak wielu problemów.Co cztery tygodnie Magdalena musiała udawać się do kliniki na zabiegi.Matka jezdziła razem z nią.Za ka\dym razem zostawały dwa lub trzy dni.Zaka\dym razem pragnęłam, \eby ju\ nie wróciły.śeby lekarze powiedzieli, \eMagdalena na zawsze musi zostać w Eppendorf.Bo tylko tam mo\e prze\yć.Matka zostałaby z nią.Nigdy by jej nie opuszczała.Ja byłabym sama z ojcem,a on stałby się znowu taki jak przez te pół roku.Nie chciałam więcej, tylkotyle, \eby nie był taki smutny.To było jak koszmar, z którego nie mogła się obudzić, tylko tym razemwyglądał zupełnie inaczej.Nic nie pozostało w ukryciu.Wszystko wymykałosię jej z rąk, wylaty- 91wało z głowy i wychodziło na zewnątrz.Słyszała samą siebie, jak mówi - ourodzinach, o czekoladzie.O snach za dnia.Tylko ojciec i ja! Zobaczyłaswoje roztańczone palce i niczym przez mgłę uwa\ną i przejętą twarz szefa.Czasami potakiwał.A ona nie mogła przestać mówić.Poza tym nie wolno jej było.Musiałaprzekonać go, \eby zostawił ojca w spokoju.Gereona te\.Gereon nie zasłu\yłna to, \eby obcią\ać go sprawą, za którą nie był odpowiedzialny.A dla ojcawiadomość o tym oznaczałaby koniec wszystkiego.Opowiedziała szefowi o ojcu.Niezbyt du\o, tylko jakim był wcześniejciepłym i troskliwym człowiekiem; o szerokich zainteresowaniach, chodzącypodręcznik historii, krajoznawstwa.Mówiła te\ o matce, o krzy\u i ró\ach nadomowym ołtarzu, o Zbawicielu z drewna i modlitwach.Nie wspomniałatylko o najwa\niejszym.O Magdalenie.Jej ciało dr\ało jakby od nagłych skurczów, umysł tak\e dr\ał, sprawiał, \egłowa automatycznie chwiała się to w przód, to w tył.Ale miała jeszcze du\osamokontroli.Do Magdaleny nie mo\na było dopuścić nikogo i niczego, azwłaszcza \adnych mę\czyzn.Ka\de wzruszenie, ka\dy wysiłek mógł dlaniej "oznaczać śmierć.Mówiła o sprzecznych uczuciach, o konieczności bycia dobrymczłowiekiem i pokusie grzesznego \ycia.Słodycze w dzieciństwie, a pózniejmłodzi mę\czyzni przyciągający ją swą magiczną siłą.Zwłaszcza jeden.Jedenz tych, któremu wystarczyło, \e pstryknął palcami.Wszyscy nazywali goJohnny Guitar.Grit Adigar powiedziała kiedyś: - Gdy będziesz dorosła, zrób tak jak ja.Poszukaj sobie miłego mę\czyzny, miej z nim dziecko, odejdz z nim izapomnij o tym cyrku tutaj.- Chętnie odeszłaby z Johnnym.Nieraz za-stanawiała się, jak to by było mieć z nim dziecko. 92Od Johnny'ego przeszła do Gereona.Opowiedziała o dniu, w którym gospotkała.Tylko dzięki niemu mogła wrócić do normalności.Tego chciała.Koniecznie musiała to zrobić.Być normalną, dorosłą kobietą, która dawnozostawiła za sobą dzieciństwo.A tak\e ten plugawy następny rozdział, któryrozpoczął się w maju przed pięcioma laty i skończył pół roku pózniej - wlistopadzie, zostawiając tak wyrazne ślady na zgięciach łokci i na czole.Niemo\na było tego ruszać, bo wbijało się zbyt wiele brudu.Jej teściowa często próbowała to robić.Ladacznica! - Kto wie, co robiławcześniej! - I stary ze swoimi okropnymi powiedzonkami.- Nie jesteś takaniewinna.Widać to po tobie jak na dłoni.Ze mnie nie zrobisz głupca.A umiała to tak dobrze.Uczyła się tego od podstaw.Gdy chciała, mogła zka\dego zrobić głupca.Z szefa tak\e.Pomogło jej, gdy przypomniała sobie opierwszym spotkaniu z Gereonem.Cztery lata temu.W grudniu minie pięć.Było to tu\ przed Bo\ym Narodzeniem.Gereon robił w mieście zakupy, prezenty dla rodziców.Obładowanytorbami wszedł do kawiarni przy Herzogstrasse, gdzie zarabiała na \ycie -uczciwie! Pierwszy raz trafił tam przez przypadek.Usiadł przy stoliku iczekał na obsługę.Nie wiedział, \e powinien zamówić w poprzedniej sali ibył zakłopotany, gdy mu to powiedziała.- Czy muszę się wracać? - Najwyrazniej się zawstydził.Czuł się jaknieobyty wieśniak i zaczerwienił się.- Mo\e mi pani coś przynieść?- Nie wiem, co pan lubi.- Wszystko - powiedział i uśmiechnął się.- Coś z kremem i kawę.- Dzbanek czy fili\ankę? - spytała.- Fili\anka wystarczy - odparł.To było dla niego typowe, nigdy niestawiał wielkich wymagań. 93Poszła do drugiej sali i przyniosła mu kawałek tortu z wiśniami.Podziękował: - To miło z pani strony.Mo\e pani te\ ma na coś ochotę?Zapraszam panią.- Dziękuję bardzo - powiedziała.- Ale ja tu pracuję.- Tak, oczywiście.- Znowu się zawstydził, wziął na ły\eczkę du\ykawałek tortu, wsadził sobie do ust, zaczął gryzć i śledził ją spojrzeniem.Zaka\dym razem, gdy na niego spoglądała, uśmiechał się.Dwa dni pózniej znowu się pojawił.Tym razem zamówił w pierwszej salii uśmiechał się do niej jak dobry znajomy.Zanim wyszedł, spytał: - Co panirobi po pracy? O której pani kończy?- O wpół do siódmej.- Czy moglibyśmy wtedy gdzieś razem pójść? Mo\e na piwo?- Nie piję piwa.- To na coś innego, wszystko jedno.Nie na długo.Wystarczy półgodziny.Bardzo chciałbym panią poznać.Był niezręczny, a mimo to bezpośredni.Nie ukrywał, \e mu się podobała.Ale w \aden sposób się nie narzucał.Gdy mu odmówiła, odparł wzruszającramionami: - To mo\e innym razem.Trzy razy prosił o spotkanie, trzy razy odmawiała.Po trzecim razieporozmawiała z Margret.O tym, \e jest przystojny i naiwny.śe to takimę\czyzna, którego w paru zdaniach mo\na przekonać, \e ziemia jest płaska,a statki, które wypływają zbyt daleko, na końcu spadają w pustkę.Mówiła o potrzebie oddzielenia przeszłości grubą kreską i zaczęcia odnowa gdzieś, gdzie nikt jej nie znał.By \yć jak tysiące innych ludzi.A mogłato zrobić tylko z mę\czyzną, który nie miał własnego zdania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki