[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rozbieraj się - rozkazała.- Zdejmuj ubranie.Z niepokojem śledził, jak sobie poczynała z tą przeklętą szablą.Nagłe szarpnięciepowozu mogło się skończyć dla niego tragicznie.Ostrze dotykało jego obnażonej piersiniemal pieszczotliwie.- Pięknie - powiedziała.- Teraz spodnie.Gdy Ethan posłuchał rozkazu, zauważyła:- Widzę, że podnieca cię niebezpieczeństwo.Ethan dłonią owiniętą resztkami żakietu chwycił ostrze i wyrwał szablę z ręki Lot-tie.Takiego obrotu sprawy się nie spodziewała.- Nigdy nie kieruj szabli przeciwko wyszkolonemu żołnierzowi.- Przerzucił ręko-jeść szabli w dłoń.- Inaczej napytasz sobie biedy.Jednym błyskawicznym sztychem rozciął zapięcie jej domina i przód srebrnej suk-ni.- Nie rób tego, Ethanie! To suknia od madame Celestine, kosztowała cię fortunę! -krzyknęła, jednak za pózno, bo suknia spadła z niej jak rozłupana muszla.Wspaniałe krągłości Lottie ujawniły się w całej krasie i okazałości.Ethan przestałmyśleć, rzucił szablę na podłogę, objął Lottie i przyciągnął do ust.Opadli na poduszkisiedzenia.Kołysanie powozu nałożyło się na gorączkowe ruchy ciał, a turkot kół zagłu-szył ekstatyczne okrzyki.- Więc jak - zapytał Ethan, gdy odzyskał oddech - zdecydowałaś się już? Kochaszmnie czy nienawidzisz?- Nienawidzę.Z całą pewnością! - Roześmiała się.Owinęli się szkarłatnym dominem i pozostawioną w powozie przez przewidujące-go Northeska czarną peleryną, która szczęśliwie nie podzieliła losu innych części garde-roby.RLT Ethan usypiał ukołysany ruchem powozu, oszołomiony zapachem Lottie i ukojonybliskością jej ciała, miękkiego i gorącego.Był w tym jakiś sens, który go niepokoił, po-nieważ czuł, że mimo wszystko nic się między nimi nie zmieniło.Jedno z nich zawsze będzie zdradzać, a drugie będzie zdradzane.RLT Rozdział czternastyZwitało, gdy Lottie obudziła się.Czuła, że powóz zwalnia.Dojeżdżali do Wantage.Pamiętała wydarzenia nocy jak przez sen.Niekończąca się podróż, zajazdy, w którychzmieniali konie.Rozespana okrywała się szczątkami srebrnej sukni, żeby wyjść z powo-zu i korzystając z przymusowego postoju, umyć się i wypić filiżankę gorącej czekolady.Oberżyści i służba patrzyli na nią ze zdumieniem, sama też nie mogła się sobie nadziwić,gdy zobaczyła w upstrzonym lustrze umywalni dla pań, jak przerażający obraz przedsta-wia.Jednak tym razem nie dbała o to.Odsłoniła okno.Ethan spał jak zabity.Jego wygląd nie przedstawiał się lepiej.Lu-dzie będą opowiadali o ich wyczynach, o tym, jak nieproszeni wślizgnęli się na bal ma-skowy u Gregory'ego, jak uciekali przed mającymi aresztować Ethana żołnierzami, a tak-że o bezeceństwach, które wyprawiali w powozie.Tyle że właśnie tego Ethan chciał.Zależało mu na skandalach, na tym, by byli najęzykach.Chociaż Lottie od dłuższego czasu żyła od skandalu do skandalu, było jejprzykro, że z Ethanem nic jej nie łączy oprócz oburzających wybryków, stanowiącychpożywkę dla plotkarzy od Londynu do Land's End.Pieniądze za skandal.Taką zawarli umowę.Patrzyła na profil Ethana rysujący się w bladym świetle poranka.Na policzkachciemniał zarost, którego ukłucia Lottie wciąż czuła na skórze, czarne włosy były potar-gane.Leżał skręcony niewygodnie, bo siedzenie w powozie było dla niego za krótkie.Będzie połamany, jak się obudzi, pomyślała.Nie tylko zresztą z niewygody.Czasami nie wiem, czy cię kocham, czy nienawidzę.Kłamała.Wiedziała, że go kocha.Kochała go inaczej niż wszystkich dotychczaso-wych kochanków.Nie zabiegała o jego uczucie i uwagę, chciała dla niego coś znaczyć.Kochała go uczuciem znacznie głębszym, którego nigdy nie doświadczyła w ciągu trzy-dziestu trzech, a nie dwudziestu ośmiu lat życia, do których się przyznawała.Kochała gotak bardzo, że gdy oskarżył ją o zastawienie śmiertelnie niebezpiecznej pułapki, była dogłębi wstrząśnięta, że dzieli ich taki ogrom oszustwa i zdrady.Rozpaczała nad swoją per-RLT fidną naturą, która pcha ją do stawiania siebie zawsze na pierwszym miejscu.Jak mogli-by sobie nawzajem zaufać, skoro nie mogła ufać nawet sobie?Powóz zaturkotał na kocich łbach rynku w Wantage, zwolnił i zatrzymał się przedzajazdem Pod Niedzwiedziem.Lottie pomyślała z rezygnacją, że znowu jej przyjazd domiasteczka na kilka długich miesięcy stanie się tematem plotek.Było jeszcze gorzej.Przed zajadem czekał na nich Duster, niecierpliwie mnąc wrękach kapelusz.Obok niego stali Jacques Le Prevost, uprzejmy jak zawsze, ale terazwyjątkowo poważny, a także Owen Purchase, którego otwarta, szczera twarz była zasę-piona.Lottie ogarnęły złe przeczucia.Ethan, gdy tylko otworzył oczy, stał się czujny.- Co się dzieje? - zapytał.- Nie wiem - odpowiedziała Lottie - ale boję się, że stało się coś złego.Ethan wyskoczył na bruk, pomógł Lottie wysiąść i dopiero wtedy odezwał się doDustera:- Witam.Nie spodziewałem się orszaku powitalnego.- Chodzi o twojego syna, St.Severin - odpowiedział zamiast Dustera Le Prevost.-Przykro mi, przyjacielu, ale ubiegłej nocy uciekł z Whitemoor.Szukają go.Mają rozkazzastrzelić Arlanda na miejscu, kiedy tylko go znajdą.Drzwi pokoju Ethana na poddaszu gospody Pod Niedzwiedziem pilnował żołnierz.Drzemał na twardym drewnianym krześle, ale wyprostował się, gdy na korytarzu pojawi-ła się Lottie.- Nie ma wizyt - oznajmił.- Rozkaz oficera, proszę pani.- Tak, wiem.- Uśmiechnęła się - To zrozumiałe, sierżancie, ale zapewniam, żerozkaz mnie nie dotyczy.Któż lepiej niż ja pocieszy lorda St.Severina w tych trudnychchwilach?%7łołnierz z namysłem patrzył na Lottie.Nie miał wątpliwości, jakiego rodzaju po-cieszenie ma zamiar przynieść więzniowi.- Nie wiem, proszę pani.RLT - Och, dziękuję! - uprzedziła odmowę Lottie i szarpnęła za klamkę.- Sierżancie,klucz!%7łołnierz włożył klucz do zamka, przekręcił.Lottie jeszcze nie była w pokoju Ethana, bo jej do siebie nie zapraszał.To było je-go więzienie.Jako warunkowo zwolniony nominalnie cieszył się wolnością, ale gdy Lot-tie zobaczyła obskurny pokój z gołymi deskami podłogi, wystrzępionym chodnikiemprzy drzwiach, obdrapanym stołem i wąską pryczą, zrozumiała jak iluzoryczna była towolność.A teraz Ethan siedział tu zamknięty jak każdy więzień w Whitemoor.Lottiewidziała jego frustrację.Miotał się po więzieniu jak dziki zwierz w klatce.- Po co przyszłaś? - zapytał ostrym głosem.- Duster cię przysłał?- Nie, przyszłam sama.Przekonałam strażnika, żeby mnie wpuścił.- Nie chcę z tobą rozmawiać.- Odwrócił się plecami.On nigdy jej nie zaufa, nigdy nie poprosi o pocieszenie.Lottie wiedziała, że jest nastraconej pozycji.Całą swoją postawą wyrażał odmowę.Serce Lottie skręcało się z bólu.Przed oczami stanęli jej wszyscy kochankowie, którzy nieodmiennie ją opuszczali.Przy-pomniała sobie wyraz twarzy Gregory'ego, gdy oznajmiał, że wniósł pozew o rozwód, iojca, gdy wyjeżdżał z domu na zawsze w taki sam piękny letni poranek jak dzisiejszy.Mała Lottie Palliser, nikt jej nigdy nie chciał.Powinna odejść.Tyle że tym razem nie zamierzała rezygnować.Będzie walczyć, bo za bardzo ko-cha Ethana, by usunąć się z jego życia bez walki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki