[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozwolili z nim iść Matthew.A mnie nie! Kazali mi zostać i wyciągali ze mnie szkło!Byłam tak wściekła, \e miałam wra\enie, i\ zaraz pęknie mi głowa i eksploduje mózg.Alenie krzyczałam.Tłumiłam wszystko w sobie.Gdy lekarka i pielęgniarka skończyły, dały mi proszki, mówiąc, \e rany przez jakiśczas mogą boleć.Kiwnąwszy głową, ruszyłam wreszcie na poszukiwania Tollivera.W końcu natknęłam się na siedzącego w poczekalni Matthew.Rozmawiał zpolicjantem.Kiedy weszłam, na jego twarzy pojawił się wyraz ostro\ności.- To siostra przyrodnia Tollivera - przedstawił mnie, niczym mistrz ceremoniianonsujący gości.- Była z nim w pokoju, kiedy to się stało.Sądząc po cywilnych spodniach, koszulce i wiatrówce, policjant był detektywem.Bardzo wysoki, postawą przypominał eksfutbolistę, co zresztą pózniej okazało się prawdą.Parker Powers był gwiazdą dru\yny szkolnej w Longview, w Teksasie.Dwa lata popodpisaniu kontraktu z Dallas Cowboys doznał kontuzji wykluczającej dalszą karieręsportową.Czyli rzeczywiście był prawie sławą, a w ka\dym razie znakomitością.Tegowszystkiego dowiedziałam się dzięki Matthew w ciągu zaledwie dziesięciu minut.Detektyw Powers miał ciemną cerę, błękitne oczy i przycięte krótko, brązowawe,lekko kręcone włosy.Na palcu nosił szeroką obrączkę.- Kto pani zdaniem mógł strzelać? - zapytał, zaskakując mnie nieco bezpośredniościąindagacji.- Nie mam pojęcia.Przychodzi mi do głowy tylko Matthew, ale to nie był on, bo zbytszybko pojawił się przy nas.- Czemu ojciec miałby do was strzelać?- Bo komu innemu mogłoby zale\eć na nas na tyle, by to zrobić? - Od razu zdałamsobie sprawę, \e nie jest to zbyt logiczne wyjaśnienie.- Racja, niektórym nie podoba się to,co robimy, ale nikogo nie oszukujemy i nie robimy sobie wrogów.A przynajmniej nic o tymnie wiem.Bo najwyrazniej zaskarbiliśmy sobie czyjąś nienawiść.- Nie wiedziałam, jakpolicja mogłaby wyciągnąć z tego jakieś sensowne wnioski, ale zało\yłam, \e wiedzą, czymsię zajmujemy.Choć nie pamiętałam, bym to wyjaśniała.Detektyw zadał mi jeszcze szereg rutynowych pytań o to, jak zarabiamy na \ycie, odjak dawna, ile zarabiamy i na czym polegało nasze najświe\sze zlecenie.Nad tym ostatnimmusiałam się zastanowić, ale przypomniałam sobie o Joyce'ach i powiedziałam o wizyciesióstr w motelu.Nie uradowała go wieść, \e mieliśmy do czynienia z tak bogatą i wpływowąrodziną.Do poczekalni wkroczył lekarz - starszy, łysawy mę\czyzna o znu\onej twarzy.Natychmiast skoczyłam na równe nogi.- Krewni Tollivera Langa? - Spojrzał na nas.Zamurowało mnie, mogłam tylko czekać.Matthew skinął głową.- Nazywam się Spradling, jestem chirurgiem ortopedą.Właśnie skończyliśmyoperować pana Langa.Có\, ogólnie mam dobre wieści.Pan Lang otrzymał postrzał z małegokalibru, prawdopodobnie dwadzieścia dwa, karabin lub krótka broń.Kula przeszła przezobojczyk.Jęknęłam.Nie potrafiłam się powstrzymać.Zachowywałam się głupio.- Zestawiłem kość za pomocą gwozdzia.Główne nerwy ani naczynia krwionośne nieuległy uszkodzeniu, więc miał szczęście, o ile mo\na w ogóle mówić o szczęściu wprzypadku postrzału.Operacja przebiegła poprawnie.Powinien szybko wrócić do zdrowia.Na razie musi zostać w szpitalu przez dwa, trzy dni, a jeśli rana będzie się goiła bezkomplikacji, mo\e wracać do domu.Z tym \e czeka go kuracja antybiotykami.Przez tydzieńbędzie dostawał kroplówkę.Mo\emy zapewnić pomoc pielęgniarki, ale z tego, co wiem, niemieszkają państwo tutaj, a pan Lang będzie musiał zostać na czas leczenia.- Przesunąłwzrokiem mniej więcej po naszych osobach, czekając na reakcję.Kiwnęłam gorączkowo głową, aby zapewnić go, \e rozumiem, co powiedział.- Zrobimy wszystko, co będzie trzeba.- Gdzie się państwo zatrzymaliście, pani Connelly? Bo rozumiem, \e mieszkacierazem?Kątem oka dostrzegłam zmianę na twarzy Matthew i naszła mnie przera\ająca myśl,\e mo\e zechcieć wykluczyć mnie z opieki nad Tolliverem.Do morza moich lęków dołączyłkolejny.Czy dopuściliby mnie w ogóle do Tollivera, gdyby Matthew się sprzeciwił?Musiałam szybko przebić jego rodzicielską kartę przetargową.Sama zaskoczyłam siebiesłowami, które następnie dobyły się z moich ust.- śyjemy w konkubinacie.Tu nazywacie to związkiem nieformalnym.- Teksasuznawał trwałe po\ycie bez zawarcia mał\eństwa, więc pewnie taka nomenklatura tuobowiązywała.- Mamy mieszkanie w St.Louis.Jesteśmy razem od sześciu lat.Lekarzowi były najwyrazniej obojętne więzy, jakie nas łączyły.Chciał tylko daćwskazówki dotyczące dalszej opieki nad Tolliverem.Jednak kontynuując, zwrócił twarz wmoją stronę, adresując wypowiedz do mnie.- Dobrze byłoby znalezć jakąś kwaterę w pobli\u szpitala, kiedy go wypiszemy.Jeszcze nie wyszedł zupełnie na prostą, ale myślę, \e wszystko będzie dobrze.- Dobrze.- Powtórzyłam wszystko w myślach.Obojczyk, mały kaliber, \adnychwiększych uszkodzeń.Trzy dni w szpitalu.Kroplówka z antybiotykami, pielęgniarka mo\eprzychodzić do hotelu.Hotelu poło\onego bli\ej szpitala.- W razie czego mogą się zatrzymać u mnie, mieszkam z ich bratem - rzekł Matthew, alekarz skinął głową, zupełnie niezainteresowany szczegółami.Mogłam zagwarantować, \e towykluczone, ale nie był to czas ani miejsce na tego rodzaju dyskusje.- Byle miał porządną, stałą opiekę.Potrzebuje du\o spokoju, wygody.Kilka razy wciągu dnia musi wstać i się poruszać.Trzeba mu podawać leki, porządne posiłki i \adnegoalkoholu - wymienił lekarz.- To wszystko przy zało\eniu, \e sprawy potoczą się tak gładko,jak do tej pory.Jutro będziemy wiedzieli więcej.- Spradling naturalnie ubezpieczał się,\ebyśmy nie byli zaskoczeni, gdyby wydarzyło się cokolwiek niespodziewanego.Przytaknęłam gorliwie, dr\ąc z niecierpliwości.- Zostanę z nim na noc - powiedziałam, a medyk, który ju\ odwracał się, aby odejść,popatrzył na mnie współczująco.- Le\y na sali pooperacyjnej i jest stale monitorowany - poinformował mnie.- Narazie się nie obudzi.Lepiej, \eby poszła pani do domu, umyła się, przebrała i wróciła rano.Proszę zostawić numer telefonu, w razie jakichkolwiek zmian skontaktujemy się z panią.Spojrzałam po sobie.Krew na ubraniu zaschła.Wyglądałam.koszmarnie.Przestałamsię dziwić, dlaczego ludzie odwracali wzrok na mój widok.Na dodatek śmierdziałam krwią istrachem.I musiałam przyprowadzić samochód.Czyli pozostawało mi przełamać się ipoprosić Matthew, by zawiózł mnie do motelu.Policja skończyła ju\ oględziny naszego pokoju.Gdy dowlokłam się do recepcji z zamiarem porozmawiania z obsługą, powitała mniekierowniczka, około pięćdziesięcioletnia Murzynka o krótkich włosach i miłym obejściu.Niechcąc ryzykować, \e ktoś z gości mnie zobaczy, pospiesznie zaprowadziła mnie do kantorkaza kontuarem, gdzie posadziła na fotelu i podała kawę, choć nie przypominałam sobie, \ebymją o to prosiła.Do bluzki miała przypiętą plakietkę z imieniem Deniese.- Pani Connelly - zaczęła serdecznie - za pani zgodą mogę posłać Cynthię do pokoju,aby spakowała państwa rzeczy.- Dobrze, Deniese - przystałam na propozycję, nie do końca jeszcze pewna, dokąd nasto zaprowadzi.- Byłabym wdzięczna.Odetchnęła głęboko.- Jest nam niezwykle przykro z powodu tego, co zaszło, i zrobimy wszystko, abyreszta pani pobytu u nas przebiegła w spokoju.Na pewno ma pani o czym myśleć.Nareszcie zrozumiałam.Deniese zastanawiała się, czy zamierzamy pozwać motel, itym sposobem chciała mnie wybadać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Graham Heather (Pozzessere Heather Graham) Tajemnice zamku Lochlyre (Mordercza gra)
- Lara Adrian Midnight Breed 04 Midnight Rising
- White James Szpital Kosmiczny 04 Statek Szpitalny
- Farmer Philip Jose Swiat Rzeki 04 Czarodziejski labirynt (MR)
- Chris Ryan [Geordie Sharp 04] Tenth Man Down (epub)
- § Eriksson Kjell Komisarz Ann Lindell 04 Księżniczka Burundi
- Pedersen Bente Roza znad Fiordów 04 Cień czarownicy
- Estep Jennifer Akademia Mitu 04 Wina Gwen Frost
- Robin Cook Nosiciel (Larie Montgomery i Jack Stapelton 04)
- Kossakowska Maja Lidia Upiór Południa 04 Czas mgieł
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zawrat.opx.pl