[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyzna, mrużąc oczy przed światłem, wyciągnął ramiona, aby zamknąć Bishopaw uścisku, ale Bishop, posługując się pistoletem jak pałką, wyrżnął go w nasadę nosa.Mężczyzna ciągle posuwał się do przodu, jakby nie czuł bólu; spływająca z rany krewpotęgowała groteskowość jego wyglądu.Bishop uchylił się przed wyciągniętymi rękami iodepchnął napastnika, odrzucając go na schody.Pistolet nie był mu już potrzebny, wyrzuciłgo więc, kiedy zobaczył na podeście inny przedmiot, który mógł mu posłużyć za broń.Podniósł ciężką deskę opartą o barierkę galeryjki, pospieszył w kierunku tegoczłekokształtnego indywiduum balansującego na szczycie schodów i walnął je deską,popychając z całych sił.Mężczyzna przewrócił się, upadł na swoich towarzyszy, którzy byli już prawie na podeście.Wszyscy trzej zaczęli spadać, ich wyniszczone ciała ześlizgiwały sięz betonowych stopni, za nimi leciała ciężka deska.Zatrzymali się dopiero na szerszymzakręcie, koło wysokiej kobiety, która stała tam patrząc w górę.Bishop zobaczył ją w mroku i ogarnęła go fala nienawiści.Znów opanowało go pragnienie, aby zbiec na dół i zabić ją, karząc nie za to, czym sięstała, ale za to, czym jest i czym zawsze była; zamiast tego jednak przerzucił sobie Kulekaprzez ramię i rozpoczął żmudną wspinaczkę po drabinie.Kiedy opadł z sił i myślał, że jużnigdy mu się to nie uda, wyciągnęły się doń ręce i pomogły dzwignąć Kuleka.Edith i Jessicarazem podciągały niewidomego mężczyznę, łapiąc go za ubranie, pod pachy, gdzie się tylkodało.Bishop ostatnim wysiłkiem dzwignął się do góry, niemal siłą woli wpychając rannegomężczyznę w otwór, a dwie kobiety mocniej chwyciły Kuleka, wciągając jego tułów,układając na boku, tak by nie mógł wypaść.Bishop odetchnął z ulgą, ale nie na długo.Innebowiem wrogie ręce opłaty wały się wokół jego nóg, ciągnąc go w dół.Ześlizgnął się zdrabiny i spadł, a stojący u dołu ludzie złagodzili upadek.Młócił jak cepem w usiłujące gostłamsić ciała, walił rękami i nogami, aby zdobyć dla siebie trochę miejsca, a dochodzący zgóry krzyk Jessiki sprawił, że walczył jeszcze zacieklej.Poczuł, jak go podnoszą i już wiedział, co chcą z nim zrobić; balustrada balkonuzbliżała się do niego w zawrotnym tempie i nagle patrzył prosto w dół, w przerażającą, czarnąotchłań.ROZDZIAA TRZYDZIESTYJego ciało wyślizgnęło im się z rąk, przeleciało przez poręcz i zaczęło spadać, cofającesię piętra w dole były niczym kwadratowy wir, którego ciemne jądro pragnęło go wessać.Zaczął krzyczeć, instynkt życia wziął jednak górę nad sparaliżowanym umysłem.Kiedy gopuścili, złapał się poręczy oddalonej zaledwie parę cali od jego twarzy.Zawisł na jednej ręcepo drugiej stronie barierki, dyndając w powietrzu nogami.Poczuł przeszywający bólwykręcanego w stawie ramienia i pod wpływem szoku niemal rozwarł palce.Jednym ruchemodwrócił się i chwycił metalowy pręt, teraz ciężar był rozłożony na obie ręce.Zdołał oprzećstopę na krawędzi podestu i przylgnął doń, nieruchomiejąc na chwilę, by odzyskać siły iorientację.Ktoś grzmotnął go w rękę i, spojrzawszy w górę, ujrzał stojącą nad sobą wysokąkobietę.Bishop poznał ją, chociaż w mroku nie widział jej twarzy, i mimo całej bezradnościzapłonął gniewem.Jakiś mężczyzna złapał go za włosy, starając się zepchnąć go w dół,oderwać od barierki.Bishop odwrócił głowę, próbując wyrwać się z uścisku, ale ręka poruszała się wraz z nim, wciąż pchając i usiłując go oderwać.Ktoś wsunął nogę międzypręty, kopiąc go boleśnie w pierś, próbując ruszyć go z miejsca; Bishop, jak przez mgłę,zauważył, że tą trzecią, walczącą jak furia osobą jest młoda, zaledwie kilkunastoletniadziewczyna.Inna niewyrazna postać, nie mogąca docisnąć się do Bishopa, stała przy poręczyi głośno zachęcała pozostałych do ataku.Bishop czuł, jak drętwieją mu palce, i wiedział, że nie wytrzyma długo tegouporczywego walenia.Ale wysoka kobieta zmieniła taktykę i zaczęła teraz rozwierać mupalce, jeden po drugim.Jego ciało znajdowało się daleko od poręczy i odpychała je stopadziewczyny, a mężczyzna boleśnie szarpał go za włosy, coraz silniej odciągając mu do tyługłowę.W końcu wysoka kobieta krzyknęła z triumfem, gdy ostatecznie zmusiła go dopuszczenia poręczy; teraz trzymał się tylko metalowego pręta.Wiedział, że to jego ostatniesekundy.I wtedy pojawiła się między nimi Jessica, doprowadzona do rozpaczy bezlitośniekopała i gryzła napastników, chcąc za wszelką cenę pomóc Bishopowi.Odciągnęła nastolatkęi z całej siły pchnęła ją na ścianę, tak że dziewczyna straciła przytomność.Pózniej dopadłamężczyzny, który ciągnął Bishopa za włosy, szarpiąc go i orząc mu twarz paznokciami.Mężczyzna puścił Bishopa i próbował ją chwycić, ale był bezsilny wobec jej szalonego ataku;przewrócił się na plecy i zakrył twarz rękami.Jessica stała tyłem do mężczyzny, który do tejpory tylko przyglądał się szamotaninie, ale teraz wyciągnął ręce i zaczął się do niej zbliżać.- Nie! - zaskrzeczała wysoka kobieta, wiedząc, że Bishop jest bardziej niebezpieczny.- Pomóż mi!Zatrzymał się, przechylił przez barierkę i zaczął walić w przyciśniętą do prętówgłowę.Ciosy oszołomiły Bishopa, mógł zrobić tylko jedno: skoczyć.Trzymając się barierki i mocno wpierając stopę w podest, rzucił się w bok i wysunąłrękę, usiłując pochwycić obniżającą się z prawej strony poręcz.Spoglądającej z luku w górzeEdith Metlock wydawało się, że wisi tak już całą wieczność.Zamknęła oczy, nie będąc wstanie patrzeć na ten przerażający skok.Zacisnął palce wokół pochyłej barierki, a ciałemuderzył w podpórki i bok betonowych schodów.Podparł się teraz drugą ręką, błyskawiczniepodciągnął do góry i gnany paniką przeskoczył przez poręcz na schody.Nie zatrzymując się,popędził na górę i złapał za kołnierz stojącego tam mężczyznę, którego odpychała Jessica [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki