[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chance był w wywiadzie marynarki, ale parę lat temurzucił to.128 Barrie miała bardzo dobrą pamięć do nazwisk.Przejrzała szybko wpamięci zakodowaną listę różnych nazwisk i jej senność znikła, jakręką odjął.- Zane! - krzyknęła, unosząc się na łokciu.- Czy twój brat togenerał Joe Mackenzie z Naczelnego Dowództwa.z Pentagonu?- Zgadza się.- No to ja spotkałam kiedyś twojego brata, chyba rok temu, naimprezie charytatywnej w Waszyngtonie.Był z żoną, Caroline.- Tak.Dobrze ich namierzyłaś - pochwalił ją Zane łaskawie.- Joei Caroline mają pięciu synów.A Michael i Shea dwóch, Josh i Lorentrzech.Nasz junior będzie jedenastym wnukiem Mary i WolfaMackenziech.- Jego ręce już zaczynały pieszczotliwy taniec na jejplecach.- Resztę opowiesz mi pózniej - szepnęła.Zaśmiał się cicho, silne ręce zsunęły ją na białe prześcieradło, asłodki, niebywały ciężar już układał się na niej.129 ROZDZIAA DWUNASTYBarrie obudził atak mdłości, bardzo silny i gwałtowny.Wyskoczyłaz łóżka i pognała jak szalona do łazienki.Wpadła tam w ostatniejchwili.Kiedy atak minął, osunęła się na podłogę i zamknęła oczy,niezdolna wykrzesać z siebie choć iskierki energii, aby przejąć sięprzynajmniej tym, że kompletnie naga siedzi skulona na zimnejpodłodze.Albo tym, że jej superczujny mąż, naturalnie, wiedział jużo jej przypadłości.Słyszała, jak odkręcał kran, moczył ręcznik, apotem ten cudownie chłodny ręcznik spoczął na jej rozpalonymczole.- Zaraz wracam - uprzedził i wyszedł, a Barrie natychmiast poczułasię lepiej, jak zwykle, gdy jej organizm pozbył się niemiłego sobiebalastu.Pozbierała się z podłogi, wypłukała wodą usta i zastygła przedlustrem, kontemplując swój rozczochrany wygląd.Zane zjawił się zeznajomą zieloną puszką, już otwartą.Barrie - można by powiedzieć,że zgodnie ze zwyczajem  wyrwała mu puszkę z ręki i wypiła dodna.Jak jakiś nowicjusz z college'u, zapijający się piwem.- Zane? Mam nadzieję, że nie musiałeś szukać w hoteluautomatu?- Nie.Mamy tu w saloniku barek, czymś tam zapełniony.Jestjeszcze jedna puszka.Przynieść ci?- Nie.Wzrok Barrie z lubością przesunął się po wspaniałym nagim cielemęża.- Ja nie należę do kobiet, które tracą głowę po dwóch puszkachSeven-up, ale.- Ale już po jednej!Spodziewała się, że mąż, jak zawsze gotów do czynu, porwie ją naręce i zaniesie do łóżka.Przeliczyła się, bo apetyt Zane'a był takszalony, że domagał się zaspokojenia natychmiastowego.Barriedoznała więc kilku upojnych chwil na niewielkiej przestrzenimiędzy wanną a kabiną prysznica, po czym, znów bez sił, osunęłasię na chłodną terakotę.Obok rozłożył się Zane.130 - No, no - aż cmoknął z uznaniem.- Myślałem, że zabawimy siędopiero wtedy, jak wejdziemy pod prysznic.Ale nie doceniłempoczciwego Seven-up! Działanie piorunujące! Mnie wystarczył jużsam widok, jak ty ciągniesz z tej zielonej puszki.Pocałował ją i poprzestał na pocałunku.- Jak ze śniadaniem?- - spytał, podnosząc się z podłogi.-Zamawiamy do pokoju czy schodzimy do restauracji?- Do pokoju.Była potwornie głodna.Wezmie więc szybciutko prysznic, ubierzesię, a śniadanie tymczasem zjawi się w saloniku.PrzekazałaZane'owi, na co ma ochotę jej żołądek, potem on dzwonił, a onaprzeglądała swoje stroje, zastanawiając się, cóż to dziś na siebiewłożyć.Zadecydowała, że najlepsza będzie jedwabna sukienka,trochę wymięta, co prawda, ale nie szkodzi.Powiesi ją na chwilę włazience i gorąca para wygładzi zagniecenia.Długo stała pod prysznicem, rozkoszując się strugami ożywczejwody.Niestety, na sukience kilka zagnieceń nadal było widocznych.Nie zakręciła więc wody, przeciwnie, nastawiła na najbardziejgorącą.Na kołeczku koło drzwi wisiał gruby welurowy szlafrok zlogo hotelu wyszytym na kieszonce na piersiach.Barrie z lubościąotuliła się w mięciutkie okrycie niebywałych rozmiarów i wyszła złazienki, aby sprawdzić, czy długo jeszcze trzeba czekać naśniadanie.Z saloniku dobiegał głos Zane'a.Aha, czyli obsługa hotelowadziała sprawnie i śniadanie już przyniesiono.Barrie przeszła przezsypialnię, uzmysławiając sobie nagle, że słyszy tylko jeden głos.Irzeczywiście.Kiedy wkroczyła do saloniku, był tam tylko jej mąż.Siedział na poręczy fotela, na wpół obrócony od niej i rozmawiałprzez telefon.I było ewidentne, że jednocześnie nasłuchuje, czywoda leje się z prysznica, czy nie. Dobra, a więc pilnuj jej ojca, no i naturalnie tych, co pilnująjego - mówił Zane cicho do słuchawki.- Chcę ich zgarnąćwszystkich za jednym razem, a potem już niech wymiarsprawiedliwości zajmie się tym wszystkim.131 Barrie czuła, że cała krew odpływa jej z twarzy.Jęknęła i twarzZane'a natychmiast zwróciła się w jej stronę.Oczy straciłyniebieskość, były tylko szare, zimne i kłujące jak lód.- No, dobra - rzucił jeszcze do słuchawki, zanim ją odłożył.-Tutaj wszystko pod kontrolą.A ty trzymaj rękę na pulsie.Przez chwilę mierzyli się wzrokiem.Włosy Zane'a były suche,czyli prysznica jeszcze nie brał.Kiedy ona znikła w łazience, onchwycił za słuchawkę i puścił machinę w ruch [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki