[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wczoraj redakcja świeciłapustkami, gdyby i dziś panowały takie same pustki, postanowiła włamać się do pokoju grafika.W pokoju grafika zespół kosmonautów od dłuższej już chwili wypoczywał po trudachniezwykle uciążliwej gimnastyki.Pięć zaziemskich istot spoczywało na krzesłach w naderdziwnych i niezbyt wygodnych pozycjach, trzecia noga bowiem absolutnie nie pozwalałasiedzieć normalnie.W trakcie treningu stwierdzono istnienie następnej przeszkody, która rzuciłacień troski na wszystkie twarze i umysły.Pokonanie jej wydawało się wręcz niemożliwe.- Jeszcze miałem tyle rozumu, że nie zszedłem więcej niż jeden stopień - powiedziałsatyryk ponuro.- Gdybym zszedł dwa, to już musielibyście mnie wnosić na górę.- Zupełnie się nie nadaje? - spytał przygnębiony sekretarz redakcji.- Może jakośbokiem.?- %7ładną stroną - odparł pilot ze smutkiem.- Ja też próbowałem.Nogi spętane, a te łapyzaczepiają.- Zejść można, ale wejść wykluczone - dodał z westchnieniem grafik.- Z tego by wynikało, że oni nie mają u siebie żadnych schodów - zauważył w zadumiedoradca do spraw technicznych.- Kto?- Ci z kosmosu.Na krótki moment wszyscy poczuli się doszczętnie skołowani.Rola istot z innej planetyrzuciła im się na mózg, przez chwilę nie byli pewni, kim właściwie są, wymyślone przez grafikakształty i stroje stały się rzeczywistością.Tępo wpatrywali się w doradcę do spraw technicznych,który wypowiedział jakby zaklęcie.Pierwszy oprzytomniał fotoreporter.- Tyś zgłupiał do reszty - rzekł ze zgorszeniem.- Cholera ich wie, czy mają schody, alecoś tu trzeba wykombinować.- Wszystkiego zmieniać nie będziemy - powiedział stanowczo sekretarz redakcji.-Myślmy, panowie.Podobno każdy człowiek ma szare komórki.Cały zespół, otrząsnąwszy z siebie zły urok, posłusznie pogrążył się w posępnychrozmyślaniach.Okazało się właśnie, iż można będzie opuścić helikopter po stalowej drabince,wrócić doń natomiast tą samą drogą nie uda się w żaden sposób.Szerokie, sztywne płetwyutrudniałyby wchodzenie w górę nawet przy pełnej swobodzie poruszania nogami, w zwojachdętek uniemożliwiały to całkowicie.- Może tyłem.? - zaproponował niepewnie fotoreporter.Sekretarz redakcji potrząsnął głową.- Nie można.Głupio będzie wyglądało.Przybysze z innego świata i włażą tyłem.- A w ogóle czym się przytrzymasz? - dodał satyryk.- Tym ogonem?- To nie ogon, to trzecia noga - sprostował zgnębiony grafik.- Sam nie wiesz, co masz.- Można by uznać, że wchodzą tyłem, żeby się nie odwracać tyłem w obawie podstępnegoataku - podsunął fotoreporter bez przekonania.- A jeżeli nawiążemy ewidentnie przyjacielskie kontakty.? - zaprotestował socjolog.- Zamierzasz im wytłumaczyć, że się odwracasz tyłem, żeby nie wchodzić tyłem, to jest,chciałem powiedzieć, odwrotnie? - spytał równocześnie doradca do spraw technicznych.- Skończcie z tym tyłem! - zażądał gniewnie sekretarz redakcji.- Trzeba cośwykombinować, nie będziemy się potykać o takie mysie łajno! Czy do tego pudła nie możnawchodzić jakoś inaczej?- Można jeszcze wskakiwać z rozbiegu - poinformował pilot.- A nie dałoby się tego trochę obniżyć?- Czego obniżyć? - spytał satyryk jadowicie.- Helikopter przyklęknie? Co ty uważasz, żeto jest wytresowany wielbłąd?- Nie jest dobrze - zaopiniował głęboko zmartwiony doradca do spraw technicznych.- Niejest dobrze.Słuchaj no, z tego, co tam czytałeś.to jak oni wsiadają z powrotem? Może byskorzystać z gotowych wzorów.?- Przeważnie wchodzą właśnie po drabinkach, Pod tym względem autorzy są małopomysłowi.Ewentualnie unoszą się na zasadzie odrzutu.- Własnego? - zainteresował się grafik.- Idiota.Ewentualnie są wsysani.Ewentualnie odpychani, czy może przyciągani, na niewyjaśnionej bliżej zasadzie grawitacji.- Zdaje się, że mówisz jakieś kretyństwa? - przerwał ostrożnie doradca do sprawtechnicznych.- Ja nie mówię, ja cytuję.Sam chciałeś.Ewentualnie platforma unosi się ku górze razem znimi.Ewentualnie.- Czekaj no, czekaj! - przerwał gorączkowo sekretarz redakcji.- Platforma, mówisz?Platforma.-.mają pomosty, bardzo chwiejne, które gibają się na wszystkie strony, z reguły nadprzepaścią - kontynuował satyryk z rozpędu.- Ale to tylko w demoludach.- Zaraz - powiedział fotoreporter.- W ogóle: drabinka sama w sobie niedobrze wygląda.Prymityw.Platforma.?Sekretarz redakcji popadł w natchnienie.- Wiem! Platforma! To znaczy, może nie platforma, ale unosi się ku górze, bezprzebierania; nogami! Jasne, zrobimy automatyczny podnośnik!Pilot popatrzył na niego z powątpiewaniem.- Co pan ma na myśli? Ja już i tak biorę dwa dodatkowe akumulatory do tych iskrzeńwszędzie.Więcej prądu nie da rady.Sekretarz redakcji zamachał żywo rękami, jakby opędzając się od takiego świństwa jakelektryczność.- Jaki prąd, na diabła nam prąd! Potrzebny jeden silny facet z korbką! Drabina będzie sięnawijać na wałek.Prostota rozwiązania wielkim głosem przemówiła do wszystkich, w mgnieniu oka padłyuzupełnienia twórczej propozycji.Pięć osób w sześcioosobowym helikopterze, które miały sięmieścić wygodnie, pozwalało wygospodarować jeszcze odrobinę miejsca dla osoby szóstej, zwygody zaś zrezygnowano bez namysłu i bez żalu.Szóstą osobą musiał być zwyczajnykulturysta.Drobna modyfikacja drabinki umożliwiała nawinięcie jej na cokolwiek.Poszerzonynajniższy stopień miał służyć jako imitacja platformy.- Nawet nie trzeba będzie tego przykręcać do podłogi - powiedział rozpromieniony pilot.-Wystarczy, jak się oprze o drzwiczki.One są dosyć wąskie i raczej solidne.- Wyjście i wejście tak samo, na bazie windy - ucieszył się doradca do sprawtechnicznych.- Pośrednie szczeble się wyjmie i od razu to będzie do niczego niepodobne.Natychmiast i z wielkim zapałem rozpatrzono kandydaturę właściwego osobnika, typującgo spośród znajomych sportowców.Musiał być nie tylko silny, ale także mało gadatliwy.Wmiarę możności uczynny.Wybrano wreszcie jednego i sekretarz redakcji zobowiązał się załatwićz nim sprawę zaraz jutro, wywołując ogólną ulgę i radość.Po czym pilot wprowadził dysonans.- Zaraz, panowie, ale była mowa, że wysiadamy wszyscy, żeby nikt nie został w środku.To jak z tym osiłkiem? Wyskoczy na końcu i wskoczy pierwszy? Czy jednak zostanie.?Sekretarz redakcji był naturą elastyczną i potrafił zmieniać poglądy.Podejmował decyzjęw ciągu dwóch sekund.- Trudno, zostanie.Z tym że nie będziemy ryzykować, ktoś go rzeczywiście możezobaczyć, musi też być niepodobny do człowieka.- W tym ubranku korbką będzie mu się zle kręciło - zauważył ostrzegawczo satyryk.-Istoty zlecą na mordę.- A kto mówi o kompletnym ubranku?! Twarz! Mogą dojrzeć tylko twarz! I ta twarz musibyć nieludzka!- Kazać mu siedzieć do góry nogami - zaproponował satyryk.- Jako twarz, wyjdzie dosyćobco
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Bator Joanna Piaskowa Góra 1 Piaskowa Góra
- Dahlquist Gordon Szklane księgi porywaczy snów[JoannaC]
- Joanna Chwaszcz Małgorzata Pietruszka Dariusz Sikorski Media
- Ross Adam Ciemna strona małżeństwa[JoannaC]
- Bator Joanna Piaskowa Góra 02 Chmurdalia
- Joanna Neil Nigdy dosyć czułoci
- Orzeszkowa Eliza nad niemnem 2
- Civil War in Poland, 1942 1948
- Freedom Long Max Wiedza Tajemna w Praktyce
- The PSychological Foundations Of Culture Mark Schaller
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nela2809.opx.pl