[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja je kupuję alemożna się pobawić i rozwałkować zwykłe ciasto (mąka, woda, oliwa) jak najcieniej.Tokupne ma gramaturę papieru kserograficznego, cieniuśkie jest jak-nie-wiem-co.Potrzebny pędzelek i stopione masło.Potrzebny farsz - w TYM wypadku to surowe ziemniaki pokrojone w zapałkę.Ciasto delikatnie rozkładamy, tak aby płatki (nawet po 3, utworzyły prostokąt długi,na jakieś 50 cm.Kładziemy ziemniaki i rozsuwamy dłonią tak, by leżały równo niezbytwysoką warstwą, zawijamy to jak struclę.Zaciskamy końcówki i całość lekko masłem - razjeszcze - po wierzchu.Wkładamy do piekarnika na papier do pieczenia.Temperatura 180 - nie więcej, bo sięz wierzchu zbyt spali a musi do środeczka dojść.Trzeba wyczuć.Strucle nie za grube.Po upieczeniu kroje ostrym nożem na plastry i podaję do mięs albo SAMO - teżznakomite z pomidorem w śmietanie, ogórkiem małosolnym.Kombinować trzeba samemu.Zawijać można właściwie wszystko. Kobietaw urzędzie, czyliniedostosowanajestem Zacytuję tylko jako wstęp:.Podwładny powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty,tak by swoim pojmowaniem istoty sprawy nie peszyć przełożonego.(Ukaz Cara Rosji PiotraI, 9 grudnia 1708 roku)Hmm.W niektórych (szczególnie w US) do dziś aktualne. ZAZDROSZCZ %7łydom bogactwa języka.Jak oni potrafią zle życzyć!- Obyś żył jak rzodkiewka - głową w ziemi!- Oby cię parch oblazł i swędział nieludzko, a ty, żebyś miał za krótko obciętepaznokcie!- By cię wszy oblazły i żebyś miał za krótkie ręce!Nie miałam pojęcia, że sama kiedyś zacznę wymyślać własne.Było tak.Mimo że wiedziałam, iż mama kiedyś odejdzie, nie wiedziałam, że oprócz smutku ikiru potrzebna mi będzie cierpliwość i akt zgonu ojca.Pojechałam do urzędu, kierowana przemiłą panią z zakładu pogrzebowego, którazrobiłaby za mnie dosłownie wszystko - tego jednego nie mogła, po akt zgonu taty, musiałamosobiście.Dzielna jestem, to pojechałam!Wiele miałam zajść  urzędowych w tym roku, ale zdecydowanie pierwsze miejsce wtym tygodniu, miesiącu, roku - zajął Pewien Urząd Stanu Cywilnego.Tam się udałam przez caluchną Warszawę, (bo mieszkam na samym końcu mojegomiasteczka ledwo graniczącego z Warszawą - jakieś 30 km), żeby odebrać akt zgonu tatusia,który to zgon nastąpił 27 lat temu i to musi być czarno na białym mimo, iż KancelariaCmentarna ma to w komputerze - po prostu!Ten akt, to żeby pochować mamusię, która zeszła 3 dni temu do tatusia.Nikt niewierzy, że tatuś tam spoczywa - muszę udowodnić.Może sobie ktoś złośliwie wklepał dokomputera i jeszcze w kwaterze narożnej dla jaj postawił grób? Papier jest papier! Jak tamnapisane że:  zmarły i pieczątka, to zmarły na amen!OK.Pojechałam, wioząc ze sobą gorączkę i katar.Budynek jak inne, ale wewnątrz - dziwny.Cisza i ani żywego urzędniczego ducha.Za to na parterze żywy całkiem portier,podaje mi znudzonym gestem świstek, że taki akt mogę w każdym urzędzie, w każdejdzielnicy.Wściekła dzwonię do mojej dezinformatorki z Zakładu Pogrzebowego, która upewniamnie, że niestety - sprawdziła, TYLKO tam, na Smyczkowej.Szlus!Mijam portiera i wchodzę na piętro.Pusto. Wszyscy tu pracujący, jakby byli pracownikami CIA, siedzą w zaryglowanychpokojach.Nie ma żadnej informacji, nikogo, kto mógłby przemówić ludzkim głosem,skierować, powiedzieć, w które drzwi mam pukać, bo jest ich dwoje z napisem  Wydawanieaktów.Urzędnicy, którzy pracują na Smyczkowej, są chronieni niczym Dobro Narodowe, wpokojach bez dostępu.Z takiego, żeby wyjść, trzeba mieć na szyi taśmę, a na niej KART, coto ona zablokowuje albo odblokowuje pokój.Zwykłe klucze i zamki typu Gerda, oddano już dawno do muzeum PRL-u.W takim pokoju, sądzisz - skarby, klejnoty, tajemnice państwowe? Urządzeniaelektroniczne najnowszej generacji?No! Prawie.4 biurka, 4 biurmanki, (dawniej mówiło się biuralistki, dziś niektórzy mówią biurwy -ot jaki język giętki!) paprotka, szklanki po herbacie (szklanki nie oddali do muzeum), stosypapierów i - UWAGA! - komputer.Hall wielki i pusty.%7ładnej tablicy, żeby powiesić wzrok, albo choć ogłoszenia - doktórego pokoju mam.?Nie ma też informacji w postaci.%7ładnej w ogóle postaci biurowej nie ma.Do sekretariatu nawet głowy nie wścibisz, bo też zamknięty na taki zamekelektroniczny.Sobie pukaj! Do Szabasu, do urodzin, do wieczności.Za to siedzą petenci, ale ich nie pytam, bo zapewne jak ja mało wiedzą.Jedna pani mi powiedziała, że muszę pobrać numerek z maszyny-straszyny, żebywiedzieć, że jestem za łysiejącym panem w koszuli w kratkę.Maszyna istotnie stoi.Wyrwałam numerek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki