[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wera jest ze mnie bardzodumna i prawie wcale się nie nabijała.- No to tresuje.Jeden pies.Nomen omen.A rodzicom się już chwaliłaś?- Z tatą gadałam i chyba mu się przykro zrobiło, że zarabiałabym więcej, niż on jest wstanie odłożyć na wakacje przez rok.Ale cieszy się.- Z matką nie gadasz?- Nie.- Ech, ty mój popaprańcu.- Nieważne - ucinam.- Pa, kochana.Przerwa mi się kończy.- Buzi, pa!Przerwa wcale mi się nie kończy, ale nie chciało mi się już z nią rozmawiać,zwłaszcza że wspomniała o mamie.Mam ochotę posiedzieć chwilę w ciszy - jest taka ładnapogoda, choć chłodno i kawa w papierowym kubku za moment będzie zimna.Chłonę bladesłońce.Aawka jest twarda i - jak się okazało, kiedy już usiadłam - nadal lekko wilgotna odporannej mżawki.Jesienne poranki w mieście.Przestałam dostrzegać zmiany pogody idopóki nie obejrzę prognozy w necie, to nie przyjdzie mi do głowy, żeby wziąć parasol albokalosze.W moim mózgu nie ma już chyba miejsca na prosty wniosek typu:  hej, ta ławkamoże być mokra, skoro rano mżyło!.Durna.No nic, będę miała plamę na swoichnajlepszych dżinsach.Pochodzę chwilę, to wyschnie.Wyrosłam już z wieku, kiedy człowiekpali się ze wstydu przy każdej głupocie.Sięgnęłam po telefon, pogrzebałam w liście kontaktów i koniec końców zadzwoniłamdo Radka.- Halo - odebrał w trybie oznajmiającym.- Cześć, alfa. - Cześć, królewno.Jaka alfa?- Samiec alfa.Chyba mi się żart nie udał.- Ano tak.No niestety, jeszcze nie do końca, ale pracuję nad tym - odparł wesoło.No wiem, zauważyłam! - pomyślałam.Jakoś mi Radek wymężniał ostatnio.Nie wiem,czy to kwestia motocykla (a zwłaszcza - nie oszukujmy się - kombinezonu, mmm.),treserskiej dominacji nad potworem czy miętowego pocałunku.Ale wymężniał.Wyalfiał,można rzec.- Cieszę się, że dzwonisz, królewno.Co słychać?- A wiesz co, mam taką tu sytuację pracową do omówienia i.- No dalej, Jagoda,powiedz to! To nie boli.Zgodzi się przecież.-.tak pomyślałam, że może byłbyś skłonnymnie wysłuchać nad miską jakichś węglowodanów?- Mogę cię słuchać choćby do rana, królewno, ale wolałbym proteiny, jeśli mamwybór.- A co, aktualnie robisz biceps i klatę? - prychnęłam.I po sekundzie ugryzłam się wjęzyk.Nagle zaczęłam się bać, że zrobię mu przykrość i wróci stary, zamknięty w sobie, cichyi pokorny Radek.A tego nie chcę.- Brzuch i ramiona, królewno, ale brawo za czujność - odparł.Ufff.Uratowana.- Okej, to dla mnie micha kluchów, a dla ciebie jakaś wołowa padlina.Czwartekwieczór odpowiada?- Rozumiem, że mam przyjść z Travisem - mówi spokojnie.Właściwie oznajmia.To jest chyba ten moment.Przełamać się, ocieplić.Wdech.- Nie, ty mi wystarczysz w zupełności.Oczyma wyobrazni widzę, jak się uśmiecha, słyszę ten uśmiech w jego oddechu, wsłowach, które za chwilę wypowiada.- No to szkoda, że muszę czekać aż do czwartku.- Wytrzymaj.my jakoś - słodzę dalej, choć wiele mnie to kosztuje.Dla mnie takiuległy flirt z Radkiem, w sumie z jakimkolwiek mężczyzną, to spory wysiłek, ale chcę, żebyRadek cieszył się na to spotkanie.Ja się cieszę.Chcę go znowu zobaczyć.- To daj znać gdzie i o której.Muszę już kończyć, królewno.- Oki, napiszę.Paaa!No to mam randkę w czwartek.O matko! To chyba moja pierwsza prawdziwa randkaz Radkiem.Ale czy na pewno randka, skoro nie on mnie zaprosił, tylko ja jego? Może dobrze, że nie wiadomo do końca - jeśli coś pójdzie nie tak to mogę udawać, że spotkaliśmy się naplotki.Chociaż z drugiej strony.Stop!Z tych emocji niemal zapomniałam, że przecież ważą się losy mojej dalszej karieryzawodowej.I to jest w tej chwili najważniejsze, najpierwsze i absolutnie priorytetowe! Awięc.nie wiem jeszcze, co postanowię, ale wiem na pewno, że muszę porozmawiać zKarolem.Planuję to zresztą od dawna, a ostatnia akcja z porażającymi nadgodzinami tylkoumocniła mnie w tym postanowieniu - czas postawić jakieś warunki, bo mi weszli na głowę.Poza tym czas zrobić coś ze swoim życiem.Spacer z Radkiem po jesiennym lesie, a nawetsam przejazd w roli pasażera przez zalaną porannym słońcem Warszawę uświadomił mi, jakogromną, ziejącą pustkę mam w miejscu, gdzie inni mają spacery, szwendanie się po mieście,jakieś życie towarzyskie.I nagle bardzo zapragnęłam tę pustkę zagospodarować.Choćby zRadkiem, czemu nie? Ostatnio jakby nam się układa.Chociaż psa mógłby jednak ze sobąmieć - uśmiecham się.Mój piękny kudłaty pyszczyszon.No nic.Trzeba podjąć jakąś decyzję.Wracam do biura.Aga uśmiecha się zza monitora, jak to ona - zawsze się uśmiecha.Nawet nie skomentuję jej butów.Patrzę na swoje, dobrej jakości, ale nudne, czarne ibezpieczne sztyblety.Może już niedługo kupię sobie takie kozaki, jak ma Aga.Za swojąnową, niebotycznie wysoką pensję.Zamszowe na pomarańczowym obcasie.A co! Karol, chciałabym się z Tobą spotkać na 15-20 minut.Najchętniej jakoś jutro, wmałej salce.Jak zorganizujesz kawę, to wyproszę od recepcji ciacha.Daj znać.Bardzo szybko kliknęłam  wyślij , żeby się przypadkiem nie wycofać.Nie ma co sięzastanawiać - tu trzeba działać.Jeśli sam się o siebie nie zatroszczysz, to nikt tego nie zrobi.Poszło.Co się dzieje, do licha?Niby dzień jak co dzień, ale ja się już nastawiłam na to, że przed szpitalem muszę wiedzieć,jak jest.Czy Jagusia się do mnie nie odzywa już na amen? Czy Jasiek sobie wije gniazdkogdzieś poza domem albo  czyści krew u jakiejś płatnej pani? Czy używa gumek?! Nowłaśnie, bo niechcący może mnie zarazić cholera wie czym!Zdałam sobie sprawę, że bredzę.Powinnam być wściekła, że łazi na jakieś młodebabki, a ja się zamartwiam, czy używa gumek! One zawsze używają, a ja powinnam munaciosać kołków na głowie.I naciosam, a co! Nie chciałam się narzucać Jagnie, ale się ponarzucam! Do licha, czy ja muszę takwszystkim ustępować?!Dzwonię do Gusi.Nie podnosi.No to jeszcze raz.Poczta głosowa: Chcesz coś? To zostaw wiadomość.Jakie to.obcesowe, niby dowcipne, ale jednak niegrzeczne.Dlaczego młodzi teraztacy są dla siebie niby niegrzeczni? I czemu im się to podoba?Pamiętam, jak Jadzia maturzystka opowiadała mi o nowym pubie w Warszawie, wktórym kelnerzy byli opryskliwi.- Jak to, kochanie,  z założenia niegrzeczni ?! - dziwiłam się.- Tak to, mamo.Coś nowego, wiesz, odjazd taki.Cudne! Mówię ci! Podchodzisz dobaru, a barman nic, czyści szkło, więc go nukasz, że chcesz zamówić drinka, a on ci na to  sezamawiaj.- I? - Nie umiałam tego pojąć.- No nic, taka konwencja.W końcu odstawia kieliszek, który polerował, i pyta,ziewając  czego znów? I wtedy my z Werą zamówiłyśmy margarity czy coś.Mamo, takakonwencja, no! Pierwszy taki lokal z niegrzeczną obsługą, która jednak wiedziała, gdzie jestcienka czerwona linia.I popatrzyła na mnie jak na mamuta.Faktycznie, takie nowości czasem zaskakują, ale ja nie lubię.Tacy śpiewającykelnerzy na przykład, mnie to nie ujęło, nie wionęło świeżością, tylko jakimś okropnymwysiłkiem, żeby być wyjątkowym.Zpiewający barman to jeszcze, ale kelner mnie wkurzał iśmieszył.Odczekałam, myśląc o tych niegrzecznych zagrywkach kelnerów i reszty otaczającychmnie ludzi, i raz jeszcze zadzwoniłam do Jagi.Namolnie.Odebrała po piątym dzwonku (po szóstym włącza się ta jej wiadomość głosowa).- No słucham [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki