[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przecież wam podarowałam, zgodnie z twoim życzeniem, Kikuji.Myślałam, żebędzie to dobra pamiątka z okazji ślubu.Dla mnie również była to pamiątka po twoim ojcu.- Czy nie mogłabyś po prostu pomyśleć, że sprzedałaś mi ją za pieniądze?- Oczywiście, że nie.Nawet gdybym była całkowicie zrujnowana, nie sprzedałabymrzeczy podarowanej przez twojego ojca, i to w dodatku tobie, powiedziałam ci przecież o tym.Mimo to sprzedałeś ją jakiemuś handlarzowi, prawda? Skoro upierasz się, żebym wzięła tepieniądze, to je wezmę i pójdę odkupić czarkę.Kikuji teraz żałował, że szczerze napisał o tym posyłając jej pieniądze.- Proszę, proszę wejść.To nie szkodzi, że są u nas ojciec i moja siostra z Jokohamy -powiedziała spokojnie Yukiko.- Pani ojciec? Ach, naprawdę? Jak się cieszę, że mogę się z nim zobaczyć.Chikako rozluzniła się, opuściła ramiona i pokiwała ze zrozumieniem głową. Zpiące piękności Rozdział pierwszy- Proszę nie robić niczego w złym guście.Nie wolno na przykład wkładać palców doust śpiącej dziewczyny! - ostrzega starego Eguchiego kobieta z hotelu.Trudno ten dom nazwać hotelem, gdyż prócz pokoju wielkości ośmiu mat, w którymEguchi rozmawiał z kobietą, na piętrze mogły znajdować się najwyżej dwie sypialnie, dół zaśwydaje się jeszcze mniejszy, i chyba tam nie ma pokoi dla gości.Nie ma też hotelowegoszyldu.Zresztą ze względu na tajemnicę tego domu, szyldu chyba wywiesić nie mogą.Wewnątrz panuje absolutna cisza.Starzec Eguchi nie spotkał tu nikogo prócz tej kobiety,która wprowadziła go przez bramę zamykaną na klucz i teraz z nim rozmawia, nie wiedziałzresztą, czy jest tu gospodynią, czy po prostu osobą zatrudnioną.Przyszedł dziś po razpierwszy.I lepiej, żeby nie zadawał zbytecznych pytań.Kobieta była drobna i choć liczyła sobie ponad czterdzieści lat, jej głos brzmiał raczejmłodzieńczo, gdy mówiła jakby celowo spokojnie i beznamiętnie.Poruszała cienkimiwargami prawie nie otwierając ust, nie patrzyła też w twarz rozmówcy.Lecz w jej czarnychzrenicach kryło się coś, co rozpraszało jego podejrzliwość, co więcej, ona również nieprzejawiała szczególnej ostrożności, zachowywała spokój osoby przyzwyczajonej dowarunków, w których się znajduje.Gdy w żeliwnym kociołku, zawieszonym nad grzejnikiemhibachi zrobionym z drzewa pawlowni, zagotowała się woda, kobieta zaparzyła herbatę;jakość tej zielonej herbaty, sposób jej przygotowania były - jak na miejsce i sytuację -zdumiewająco dobre, co jeszcze bardziej rozbroiło i uspokoiło Eguchiego.We wnęce wisiałobraz Kawai Gyokudo - przypuszczalnie reprodukcja - przedstawiający wioskę w górach,emanujący ciepłem czerwieniejących liści klonów.Nic nie wskazywało na to, że pokój tenkryje jakieś tajemnice.- I proszę również bardzo uprzejmie, żeby pan nie próbował budzić dziewczyny.Ponieważ na pewno nie otworzy oczu, choćby pan nie wiem jak się starał.Zpi snemgłębokim i o niczym nie wie - powiedziała z naciskiem kobieta.- Będzie spała cały czas,niczego nieświadoma od początku do końca.Nawet tego, w czyim towarzystwie spędziła tęnoc.Ale proszę się tym nie przejmować.Eguchi nie powiedział nic o rodzących się w nim najrozmaitszych wątpliwościach.- To piękna dziewczyna! Przy tym przyjmuję tylko takich gości, którym mogęspokojnie zaufać.- Która godzina?- Za piętnaście jedenasta. - To już pewnie pora.Wszyscy starsi ludzie wcześnie chodzą na spoczynek, ranowcześnie wstają, może pan w każdej chwili.Kobieta wstała i otworzyła kluczem drzwi do sąsiedniego pokoju.Była mańkutem,zresztą nie wiedział, czy na pewno, ale tym razem posłużyła się lewą ręką.Nic szczególnegow tym nie było, lecz Eguchi wstrzymał oddech śledząc ruchy kobiety otwierającej drzwi.Kobieta wsunęła tylko głowę do środka i popatrzyła.Niewątpliwie nawykła również do tejczynności, a jej plecy zwrócone w tę stronę wyglądały normalnie, lecz Eguchi dostrzegł w tejsylwetce coś osobliwego.Na pasie obi ujrzał dziwnego dużego ptaka na tle deseniuskomponowanego z bębnów.Nie znał takiego ptaka.Zastanawiał się, dlaczego temustylizowanemu ptakowi przydano tak fotograficznie wierne oczy i łapki.Oczywiście, nie o tochodzi, że ptak wywarł na nim jakieś niesamowite wrażenie, po prostu wzór sam w sobie byłnieudany i gdyby chcieć zawrzeć w jednym szczególe nieprzyjemne cechy sylwetki kobietyodwróconej plecami, należałoby po prostu przywołać na myśl tego ptaka.Tło dla deseniustanowił bladożółty, prawie biały materiał.W sąsiednim pokoju panował chyba półmrok.Kobieta zamknęła drzwi nie przekręcając klucza w zamku, klucz zaś położyła na stolikuprzed Eguchim.Ani wyraz jej twarzy, ani ton głosu nie wskazywały, że przeprowadza poprostu inspekcję pokoju.- Tu jest klucz.%7łyczę panu dobrej nocy.Gdyby trudno było panu zasnąć, znajdzie panśrodek nasenny pod poduszką.- Czy nie ma tu jakiegoś europejskiego trunku?- Nie ma.Nie podajemy alkoholu.- Wystarczyłaby choćby kropla na sen.- Niestety.- Czy dziewczyna jest w sąsiednim pokoju?- Już mocno śpi i czeka tam na pana.- Tak? - Eguchi poczuł się trochę zaskoczony.Kiedy dziewczyna mogła wejść do tegopokoju? Jak długo tam śpi? Czy kobieta zajrzała do pokoju po prostu po to, żeby sprawdzić,czy dziewczyna śpi? Eguchi słyszał o tym od starszego znajomego, który już bywał w tymdomu, ale kiedy tu przyszedł, nie mógł jakoś w to wszystko uwierzyć.- Tutaj się pan przebierze? Widocznie miała mu pomagać.Eguchi milczał.- Słychać szum fal.I wiatr.- Szum fal?- Dobranoc panu - powiedziała kobieta i wyszła.Gdy starzec Eguchi został sam,rozejrzał się po pokoju wielkości ośmiu mat i nie dostrzegł w nim żadnych niespodzianek ani tajemnic, następnie wzrok zatrzymał na drzwiach prowadzących do sąsiedniego pokoju.Byłyto drzwi cedrowe, szerokości około jednego metra.Wstawiono je chyba pózniej, na pewnonie pochodziły z czasów, w których ten dom budowano.Po zastanowieniu się uświadomiłsobie, że również ścianę postawiono tu w miejsce przesuwanego przepierzenia po to, abypowstał ten tajemniczy pokój  śpiących piękności.Kolor tej ściany dostosowano dopozostałych, ale na pewno był świeższy.Eguchi wziął do ręki klucz pozostawiony przez kobietę.Był to bardzo prosty klucz.Skoro wziął go do ręki, mogłoby to znaczyć, że jest już gotów wejść do sąsiedniego pokoju,lecz pozostał na miejscu.Kobieta mówiła prawdę: fale huczały coraz donośniej.Chybauderzały o stromą skałę.Wydało mu się, że dom stoi na jej krawędzi.Wiatr głośnym szumemzwiastował zbliżającą się zimę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki