[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zagłębił się w myślach.Nie mógł zapomnieć okrzyku radości, gdydziewczyna przepowiedziała Jadeitowemu Niebu, że urodzi syna.Tadziewczyna sprawiła radość jego cichej żonie, która - wiedział o tymdobrze - tak bardzo pragnęła mieć dzieci i tak bardzo w siebiepowątpiewała.Dowiedział się teraz czegoś o Toninie, czegoś co gozmuszało do zastanowienia.Ona ma do wypełnienia świętą misję, on także.Ale cel jednego znich leży na północy, drugiego - na południu.Kaan rozumiał, dlaczego karły uważa się za mędrców, bo to, co tenmały człowieczek mówił o podróży do Quatemalan, brzmiało sensownie- jeśli dostarczy dziewczynę bezpiecznie i odda pod opiekę jej własnychbóstw, wywiąże się z ciążącego na nim zobowiązania.Policzył wmyślach i wyszło mu, że nawet jeśli straci trochę czasu na wyprawę doQuatemalan, to jeszcze zostanie mu go dość, żeby zawrócić na północ idotrzeć do Teotihuacan przed przesileniem letnim.- No dobrze - zgodził się w końcu.- Powiedz jej, że zabiorę ją doQuatemalan.Ku jego zdziwieniu i na to Tonina nie chciała się zgodzić.Pragnęłaodbyć podróż samotnie.Wpatrywał się w nią.Jak można pragnąćsamotności?Jednooki był nie mniej zdziwiony.- Dlaczego się nie zgadzasz? Tonina nie potrafiła samej sobie tego wytłumaczyć, a co dopierotym dwóm mężczyznom.Chodziło jej o to, że się obawia Kaana, a także- może i bardziej - o coś, czego się bała w samej sobie.Jednooki spojrzał przepraszająco na Kaana.- Ona nawet mnie nie chce pozwolić, bym z nią jechał, panie mój, ajestem przecież jej starym przyjacielem.- Pójdziesz sama? - zapytał Kaan Toninę.- Nie boisz się? - Nie znałjeszcze kobiety tak odważnej, żeby z własnej woli podróżowałasamotnie.Ze spokojem, którego wcale nie czuła, Tonina odparła:- Złożyłam obietnicę i zamierzam jej dotrzymać.Kaan znów pogrążył się w myślach.Wiedział, co to honor.Razjeszcze musiał zmienić zdanie o tej dziewczynie, którą uważał za zwykłąoportunistkę.Jest nie tylko odważna, ale i lojalna.Przyglądał się jej, pochylonej nad bagażem podróżnym, układającejrzeczy, podzwaniającej maleńkimi muszelkami nanizanymi na pasmadługich włosów.Ten dzwięk go irytował.I pachniała orzechemkokosowym.Nie to, że nieprzyjemnie, ale inaczej, obco.Perspektywapodróżowania z nią wcale go nie napawała entuzjazmem.Ale nie miałwyboru.- A więc czego chcesz? - zapytał w końcu.Popatrzyła na niego bezradnie, a on rozłożył ręce i powiedział: - Jestem człowiekiem zamożnym.Mogę dać ci, czego zażądasz, jeśliudasz się ze mną do Teotihuacan.- Ja tylko chcę do domu - odparła.Uświadomił sobie, że nie przekona jej ani prośbą, ani grozbą.- W takim razie postanowione.Pójdę z tobą.Ponieważ nadal się upierała, Jednookiemu przyszło coś do głowy.Poznał ją już na tyle, że wiedział, iż należy do tych osób - co zanaiwność! - które przedkładają dobro innych nad własne, więcpostanowił powiedzieć jej coś więcej o pielgrzymce Kaana.Tu chodzi oduszę jego żony.Będzie się modlił o jej zbawienie.Tonina spojrzała na Kaana innym okiem.Sądziła, że miał jakiśwłasny, egoistyczny cel.I nagle zrozumiała: Jadeitowe Niebo zostałazamordowana.To bez wątpienia jest jakiś rytuał Majów, aby odwrócićzłe moce, sprowadzone przez taki odrażający czyn.Przypomniała sobie błękitne, mieniące się piórko i dobroć, z jakąJadeitowe Niebo traktowała Dzielnego Orła.- Dobrze, niech mi towarzyszy w drodze do Quatemalan.- No to załatwione, panie mój.- Jednooki wyraznie rozweselonypotarł sobie dłońmi pulchne policzki.- Znam dobry szlak, po drodzemam przyjaciół, jestem tu wszędzie znany.- Nie - rzekł Kaan.- Dziewczyna i ja podróżujemy sami.- Ależ panie mój.- Karzeł wpadł w popłoch. - Bogowie zadecydowali - uciął Kaan i odszedł, nie rzekłszy anisłowa więcej.Rozdział Dwudziesty Szósty.Odziani w podróżne szaty, w solidnych sandałach na nogach, zsakwami na plecach, wychodzili z rezydencji, nie odzywając się dosiebie.Przepychali się przez tłum wielbicieli i gapiów, którzy zebrali sięna ulicach, i podążali ku miejskim rogatkom.Tonina się ucieszyła, że Kaan nie zgodził się wziąć w drogęJednookiego.Bez tłumacza będzie miała wymówkę, żeby z Kaanem nierozmawiać.Będą wędrowali w milczeniu przez lasy i wioski, drogamiwśród pól, aż dotrą na miejsce.Nie będzie myślała o mężczyznie, który jej towarzyszy.Skupi się naszukaniu kwiatu, a potem na żegludze do domu.Gdy się znajdą wQuatemalan, oświadczy mu, że uratował jej życie i jest wolny.Powie totak głośno, że usłyszą jego bogowie i zadowolą się tym.Kaan też z ulgą przyjął nieobecność karła w podróży.Nie będziemusiał się do niej odzywać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki