[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szklane szyby osadzono w ramach z sekwojowego drewna.Sekwojoweławeczki wewnątrz.Dość duże, żeby pomieścić cztery dorosłe osoby.Wsiadłem ostatni, poczułem,jak wagonik zakołysał się pod moim ciężarem.Cheryl posadziła Baxtera, ale on natychmiast wstał. Nie ma mowy, kolego powiedziała, posadziła go z powrotem na ławeczce.Złapałem jegorączkę, a on znowu zaczął warczeć.Poczułem się dość dziwnie, jak ojczym.Zamknij drzwi, Alex.Upewnij się, że są dobrze zamknięte.Dobra, jedziemy.Wcisnęła przycisk i zaczęliśmy wjeżdżać na górę.Przezroczyste ściany nadawały naszej podróżywrażenie lekkości, jakbyśmy lecieli w nieskończonej przestrzeni.Tylko niebo i ocean.Norris mógłmieć rację, że bogacze mogli się wygrzewać tylko na maleńkich skrawkach plaży, ale jazda takimurządzeniem to też było coś.Umilana wrzaskami Baxtera przejażdżka trwała mniej niż minutę, Sage zrobiła się senna, a Cherylwpatrywała się we mnie spod półprzymkniętych powiek, jakbym miał czegoś jeszcze oczekiwać.Jejnogi były długie, gładkie, ładnie umięśnione, doskonałe.Kiedy się przeciągała, rozchylała je,pozwalając mi ujrzeć miękką, świeżo wywoskowaną skórę wewnętrznej strony ud i skąpe majtki.Baxter przyglądał mi się uważnie.Mocno trzymałem go za rękę.Kiedy wjechaliśmy na górę,wagonik zatrzymał się na chwilę, zmienił kierunek, podryfował poziomo, odskoczył lekko i zatrzymałsię pod metalowym łukiem. Nie ma jak w domu powiedziała Cheryl. A to prawie dom.28Wagonik osiadł na betonowej płycie, przeszliśmy dwadzieścia metrów do sekwojowo-szklanegoogrodzenia, które sięgało mi do pasa i ciągnęło się przez całą szerokość posiadłości przynajmniejsto metrów oraz wzdłuż połowy jej północnej granicy.Krzepki mężczyzna w szarym uniformiepochylał się i spryskiwał szyby ogrodzenia płynem z niebieskiej butelki.Obszar rozciągający się odbrzegu klifu pokryty był brunatną ziemią i musiał być wart ze sto tysięcy dolarów.Widziałem przedsobą nie mniej niż piętnaście akrów, może nawet więcej.Piętnaście drogocennych akrów.Ziemia została ukształtowana w zbyt łagodne zielone pagórki,których symetria musiałaby zdumieć Matkę Naturę.W trawie wycięto ogródki z tropikalnąroślinnością i medaliony obsadzone jaskrawo kwitnącymi kwiatami.Granitowe ścieżki: niektóre byłyocienione łukami z różowego marmuru, inne zbielałe od słońca lub osłonięte gałęziami drzewróżnych gatunków.Było tu jakieś pół tysiąca drzew, starannie zasadzonych i przystrzyżonych, okształtach i rozmiarach równie wykalkulowanych co rozmiary i kształt piersi Cheryl.Za nami nadalbyło słychać ocean, ale towarzyszyła mu teraz muzyka małych wodospadów, strumyków i sadzawek.Fontanny wystrzelały prosto w niebo z górskich jeziorek, w których pływały łabędzie, kaczki iróżowe flamingi.W dali słychać było odgłosy ptaków, które nie występują raczej w tej częściświata, oraz coś, co mogło być krzykiem małpki. Wygląda na to, że ktoś ma tutaj zoo zauważyłem. Mamy różne gatunki zwierząt powiedziała Cheryl z enigmatycznym uśmiechem, idąc kilkakroków przede mną.Długie jasne włosy powiewały lekko na wietrze.Sage zasnęła w jej ramionach.Baxter trzymał mnie grzecznie za rękę.Szedł coraz wolniej i robił się coraz bardziej senny.Wziąłemgo na ręce.Nie protestował.Szedłem za Cheryl i przyglądałem się posiadłości.%7ładnych budynków jak okiem sięgnąć, tylkozieleń i zagłuszające już ocean fontanny.W pewnym momencie trawnik zmieniał się w srebrzystelustro: nieogrodzony basen wielkości małego jeziora.%7ładnych ptaków.Jak je stamtąd przepędzano?Nikt się nie kąpał.Byliśmy tylko my i mężczyzna myjący szyby.Miejsce było tak intymne jakekskluzywny kurort i czekałem, kiedy zza któregoś krzaczka wyskoczy jegomość w uniformie i zapytao moją kartę członkowską.Cheryl weszła na jedną z granitowych ścieżek, minęliśmy wysoką kwitnącą pampasową trawę,żywopłoty upstrzone pomarańczowymi kwiatkami, lasek wysokich jałowców, obsypanych szaro-granatowymi owocami.Drzewa zasłaniały widok na posiadłość.Dogoniłem Cheryl.Kiedyparokrotnie szturchnęła mnie biodrem, a ja nie zareagowałem, zacisnęła mocniej szczęki i znowuwysforowała się przede mnie.Jałowce ustąpiły miejsca kępom tataraku i znów mogłem się skupić naoględzinach posesji.Przed nami, na prawo, ukazały się pokryte brzoskwiniowym tynkiem mury.Niezapalone reflektorykortowe sugerowały tenis, gumowe pach-pach oznaczało spokojną, relaksującą rozgrywkę, a niemecz finałowy na kortach Wimbledonu.Za ostrym zakrętem dróżki zobaczyłem budynek usytuowany na wzgórzu obsadzonym palmami.Znowu brzoskwiniowe mury, dom w stylu włoskim wielkości Białego Domu, z niebieskim dachem.Droga rozwidliła się, Cheryl poprowadziła mnie obrośniętą pomarańczami ścieżką, która oddalałasię domu.Kilka mniejszych budynków w podobnej kolorystyce, obsadzonych drzewami i krzewami.Potem kilkoro ludzi: kobiety w niebieskich fartuchach, zamiatające ścieżki.Tęgie ciemnowłose babyz krzywymi nogami.Norris i jego koledzy z parkingu byliby zdruzgotani.Weszliśmy w ciemną, otoczoną bambusami alejkę, przeszliśmy nią jakieś sto pięćdziesiąt metrów,skręciliśmy gwałtownie na wschód.Na końcu drogi ukazał się jednopiętrowy dom, tylko dwa razywiększy od przeciętnej, podmiejskiej zabudowy.Balustradę lodżii oplatały zwoje na wpół zwiędłychwinorośli.Z tyłu więcej bambusów.Te same brzoskwiniowe ściany i lazurowy dach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Jonathan Renshon Why Leaders Choose War The Psychology of Prevention (2006)
- Zagubione cywilizacje czyli wielki szok datowania Jonathan Gray
- Stroud Jonathan Trylogia Bartimaeusa 01 Amulet z Samarkandy (z okładkš)
- Jonathan Stroud Bartimaeus Trilogy, Book 1 The Amulet of Samarkand (v3[1].0)
- Reich Christopher Jonathan Ransom 01 Kodeks zdrady
- Christopher Reich [Jonathan R Rules of Betrayal (v4.0)
- LP. IV VI. Swift Jonathan Podróże Gulliwera
- Evanovich Janet Po Trzecie Dla Draki
- § Forsa Amis Martin
- Mather Anne ÂŚwiatowe Życie Duo 266 Wenezuelski milioner
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl