[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starałem sięzapomnieć wszystko, czego się nauczyłem, wszystko, czym się stałem,wszystkie twarze i serca, które pomogłem wyleczyć.Chciałem jednego:nacisnąć:  Delete", by skasować nagranie, które stało się moim umysłem,i odejść.Po pogrzebie spakowałem jedną torbę, wystawiłem nasz penthouse wAtlancie u pośrednika nieruchomości, zadzwoniłem do organizacjizrzeszającej weteranów wojny w Wietnamie, aby przyszli i zabrali sobie,co chcą, i odjechałem na północ.Gdzieś w okolicach drogi 1-285wyrzuciłem przez okno jeden pager.Po kolejnych kilku milach - drugi.Już na drodze stanowej numer 400 wyrzuciłem pierwszy z moichtelefonów komórkowych, który został rozjechany przez traktor z naczepą.Wkrótce ten sam los spotkał telefon Emmy, który uderzył o asfalt iroztrzaskał się na kawałki.Gdy dojechałem do jeziora, poszedłem nakoniec starego, chwiejącego240 się nabrzeża i wrzuciłem drugą, ostatnią z moich komórek, do wody.Parę godzin pózniej wszedłem do domu i wyjąłem z kontaktu wtyczkędzwoniącego telefonu.Rozejrzałem się, zamknąłem drzwi i odjechałem.Osiem miesięcy pózniej wróciłem.Naprawdę nie potrafię powiedzieć,gdzie byłem.Nie chodzi o to, że się tego wstydzę, tylko raczej, po prostu,nie pamiętam.Nieraz musiałem rzucić okiem na okładkę książkitelefonicznej, aby się zorientować, w jakim jestem aktualnie mieście.Wpewnym momencie, podczas pierwszych paru tygodni, pamiętam, jakspojrzałem na licznik mil, gdy kliknęło na nim pięć tysięcy.Trzymiesiące pózniej licznik przekręcił się i wyliczyłem, że przebyłem okołopiętnastu tysięcy mil.Parę rzeczy utkwiło mi w pamięci.Pamiętam, że widziałem Atlantyk,pamiętam kanadyjskie Góry Skaliste, pamiętam Pacyfik i pamiętam, żezasugerowano mi, abym zawrócił na granicy z Meksykiem.Poza tymniewiele umiem powiedzieć.Pewnie moja karta kredytowa i rachunkiATM mogą opowiedzieć całą historię.Gdy w końcu pokazałem się nad jeziorem, Charlie właśnie wracał ze szkoły", w której uczy się niewidomych dorosłych, jak żyć po utraciewzroku - w większości przypadków po przebytych wypadkach.Omijaliśmy się wzajemnie przez parę pierwszych dni jak dwa końcejednego magnesu, które raczej się odpychają, niż przyciągają.Nie o tochodzi, że nie chcieliśmy ze sobą rozmawiać, ale nie wiedzieliśmy, jaklub od czego zacząć.To znaczy, chcę przez to powiedzieć, niewiedziałem, jak odezwać się do brata mojej żony, której nie potrafiłemuratować.Ostatecznie, on po prostu podszedł, położył dłoń na moim ramieniu ipowiedział:241 - Reese, jesteś największym lekarzem, jakiego kiedykolwiekpoznałem.I być może to właśnie boli mnie najbardziej.Uścisnąłem go, trochęsobie popłakaliśmy, nigdy już na ten temat nie rozmawialiśmy, a potemzaczęliśmy po prostu zbierać fragmenty, które wówczas sięporozsypywały.Od czasu do czasu znajdowaliśmy jakiś.Nadalznajdujemy.Czasami razem, czasami osobno.Budowa domu, hangarudla łodzi, a następnie łodzi po prostu stała się naszą własną terapiągrupową.Od tamtej pory uczestniczymy w niej regularnie.242 ROZDZIAA 37Cindy zadzwoniła i powiedziała, że Annie jest zbyt zmęczona, bymogła odbyć wycieczkę na południe Macon.- A poza tym - powiedziała - nie mogę wziąć wolnego dnia.Pomyślałem przez chwilę:- Czy miałabyś coś przeciwko, abyśmy pojechali tam z Charliem bezciebie?- Oczywiście, że nie - w jej głosie dało się słyszeć zdziwienie.- Jeżeliwam to odpowiada.Mnie to jest bardzo na rękę.Zapisałem sobie informacje, jak tam dotrzeć, i razem z Charliemruszyliśmy na południe drogą numer 400, następnie 1-75, ciągnąc za sobąprzyczepę.W Atlancie zatrzymaliśmy się w Varsity, gdzie Charlie spożyłniezbyt-zdrowe-śniadanie złożone z dwóch hot dogów z chili, krążkówcebulowych i coli, a potem wróciliśmy na autostradę.Ja napiłem się sokupomarańczowego i zjadłem banana.Przybyliśmy na miejsce, które należało do Cindy, około drugiej iokazało się, że miała rację.Było zapuszczone i wymagało około dwóchmiesięcy stosowania jakichś środków ochrony roślin.Większość drzewobumarła, trawa urosła wysoko i wszędzie panoszyły się chwasty, domzsechł się, złaziła z niego farba, która wymagała zdrapania i położenia243 ze trzech warstw nowej.Ale miała także rację jeszcze co do jednego.Stodoła to było coś wyjątkowego.Razem z Charliem obeszliśmy teren, ja opisywałem, on wyrywałkudzu i czytał za pomocą swoich dłoni.Następnie, weszliśmy do środkastodoły, w której podprowadziłem go do desek i jego oczy zajarzyły się.-To jest kopalnia złota - powiedział, uśmiechając się.Nie mogliśmywrócić do domu z pustymi rękami.Obok stodoły rozbiliśmy obóz - mały namiot, rozkładany stolik,lodówka turystyczna, piecyk z butlą na gaz - i przenośny warsztat, któryskładał się z hebla oraz piły tarczowej.Zabraliśmy się do roboty.Charlieciągnął za deski, wydzierał je z dwustuletniego budynku i podawał mi,abym mógł wyciągać z nich gwozdzie, a następnie traktować heblem lubpiłą tarczową, albo jednym i drugim, w zależności od charakteru drewna.Mogłem opisywać mu każdy fragment, ale jego ręce potrafiłypowiedzieć mu znacznie więcej niż moje usta.Zresztą, nie chciałem takżeodbierać mu smaku odkrycia.Zbyt dobrze się bawił.Georgiaobserwowała nas ze swojego miejsca na przyczepie.Nigdy zbyt dalekood Charliego, od czasu do czasu zeskakiwała, aby sprawdzić, co tam umnie.Zanim się ściemniło, mieliśmy już trzydzieści lub czterdzieści desekzaładowanych na przyczepę, każda osiem do dwunastu cali szerokości imoże dwa do trzech cali grubości.Dobre drewno, które mogło przynieśćniezłe pieniądze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki