[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To znak firmowy.Okazuje się, żeznak firmowy to zasadnicza sprawa w powodzeniu przedsięwzięcia, jakim jest styl życia ä la loft,podobnie jak odpowiednia muzyka po wejściu do każdego z mieszkań czy odpowiednie sztućce nastole.Najwyraźniej Ava jest geniuszem, jeśli chodzi o dobór sztućców.Dowiedziałam się o niej z niezbędnika małżeńskiego.Ma czterdzieści osiem lat, jest rozwiedziona,przez dwadzieścia lat pracowała w Los Angeles, napisała serię książek o takich184tytułach jak Frędzle czy Widelec i projektuje wszystkie pokazowe mieszkania dla firmy Erica.- Ericu, słuchaj - mówię podczas jazdy.- Przeglądałam dziś wyciągi bankowe.Zdaje się, że regularnie przelewam pieniądze na rachunek jakiegoś Unito.Zadzwoniłam do banku i dowiedziałam się, że tokonto zagraniczne.- Uhm.- Erie kiwa głową, ale nie wykazuje zainteresowania.Czekam, żeby powiedział coś jeszcze, ale on włącza radio.- Nie wiesz nic na ten temat? - pytam, próbując przekrzyczeć wiadomości.- Nie.- Wzrusza ramionami.- Ale to niezły pomysł -przelewanie części pieniędzy za granicę.- Okej.- Nie jestem zadowolona z odpowiedzi; mam dziwną ochotę podrążyć ten temat.Chociaż niewiem dlaczego.- Muszę zatankować.- Erie zjeżdża z drogi na stację BP.-To potrwa tylko chwilę.- Hej - mówię, gdy otwiera drzwi.- Mógłbyś mi kupić w sklepie czipsy? Sól i ocet, jeśli będą.- Czipsy? - Odwraca się do mnie i patrzy, jakbym poprosiła o heroinę.- Tak, czipsy.- Kochanie.- Erie jest zdumiony.- Nie jadasz czipsów.To jest zapisane w niezbędniku.Nasz dietetyk zaleca produkty niskowęglowodanowe i wysokobiałkowe.- Wiem.Ale każdy może sobie od czasu do czasu zrobić jakąś przyjemność, no nie? A ja mam ochotęna czipsy.Przez chwilę Erie nie wie, co powiedzieć.- Lekarze ostrzegali mnie, że możesz zachowywać się nieracjonalnie, postępować w sposób dla siebienietypowy -mówi niemal do siebie.- Nie ma nic nieracjonalnego w zjedzeniu paczki czipsów! - protestuję.- To nie trucizna.- Kochanie, chodzi mi tylko o twoje dobro - Erie przy-177biera czuły ton.- Wiem, ile wysiłku kosztowało cię zejścieo dwa numery niżej.Wydaliśmy dużo pieniędzy na twojego osobistego trenera.Jeśli chcesz towszystko zmarnować z powodu paczki czipsów, to twoja wola.Jesteś pewna, że chcesz, bym je kupił?- Tak - odpowiadam trochę bardziej wyzywająco, niż miałam zamiar.Widzę, że na twarzy Erica pojawia się irytacja, którą szybko pokrywa uśmiechem.- Żaden problem.- Zatrzaskuje drzwi z hałasem.Po kilku minutach wychodzi energicznym krokiem ze sklepu, niosąc paczkę czipsów.- Masz.- Rzuca mi ją na kolana i włącza silnik.- Dziękuję! - Uśmiecham się z wdzięcznością, ale nie wiem, czy to zauważa.Gdy rusza, próbujęotworzyć paczkę, ale lewą rękę mam jeszcze nie całkiem sprawną po wypadkui nie mogę rozerwać folii.W końcu przytrzymuję jej rożek zębami, mocno ciągnąc paczkę prawą rękąi.cała zawartość eksploduje w powietrze.Cholera! Wszędzie czipsy.Na fotelach, desce rozdzielczej i na Ericu.- Jezu! - Erie ze złością kręci głową.- We włosach też je mam?- Przepraszam - mówię cicho, otrzepując mu marynarkę.- Naprawdę bardzo przepraszam.W samochodzie rozchodzi się zapach czipsów.Mmm.Smakowity.- Będę musiał oddać wóz do czyszczenia.- Erie marszczy nos z niesmakiem.-1 mam zatłuszczonąmarynarkę.- Przykro mi - mówię ze skruchą po raz kolejny, strzepując ostatnie okruchy z ramienia Erica.-Zapłacę za to czyszczenie.- Opadam na oparcie, biorę okazałego czipsa, który wylądował mi nakolanach, i wkładam go do ust.- Jesz to?! - Głos Erica brzmi tak, jakby tego już było za wiele.186- Upadł mi na kolana - tłumaczę.- Jest czysty! Jedziemy dalej w milczeniu.Zjadam ukradkiem jeszcze kilka czipsów, starając się je chrupać najciszej, jak się da.- To nie twoja wina - mówi Erie, patrząc przed siebie na drogę.- Doznałaś urazu głowy.Trudnooczekiwać, że od razu wrócisz do normy.- Czuję się jak najbardziej normalna - odpowiadam.- Oczywiście, że tak.- Protekcjonalnie poklepuje mnie po ręce, a ja sztywnieję.Dobra, może jeszcze nie całkiem doszłam do siebie.Ale wiem, że zjedzenie paczki czipsów nieświadczy o chorobie psychicznej.Zamierzam właśnie powiedzieć o tym Ericowi, gdy włączakierunkowskaz i skręca ku bramie otwieranej automatycznie, która rozsuwa się przed nami.Wjeżdżana mały parking i wyłącza silnik.- Jesteśmy na miejscu.- Słyszę dumę w jego głosie.Wskazuje za okno.- To nasze najmłodszedziecko.Unoszę głowę i patrzę jak urzeczona, zapominając o czip-sach.Przed nami wznosi się nowiutki białybudynek.Ma zaokrąglone balkony, markizę i czarne granitowe schody, prowadzące do ogromnychdwuskrzydłowych drzwi obramowanych srebrem.- Ty to zbudowałeś? - pytam w końcu.- Nie własnymi rękami.- Śmieje się.- Chodź.Otwiera drzwi, strzepując ze spodni ostatnie okruchy,a ja w milczeniu podążam za nim, będąc pod wrażeniem.Drzwi otwiera nam portier w uniformie.Foyer wyłożone jest jasnym marmurem i ozdobione białymi filarami.Tu jest jak w pałacu.- Zdumiewające.Co za przepych! - Zauważam najdrobniejsze detale, jak inkrustowane obramowania,malowidło na suficie, przedstawiające niebo.- Penthouse ma własną windę.- Skinąwszy głową portierowi, Erie prowadzi mnie na koniec holu, anastępnie do pięknej windy z intarsjami.- W podziemiach jest basen, si-179łownia i sala kinowa dla mieszkańców.Chociaż, oczywiście, większość mieszkań ma własne, prywatne siłownie i sale kinowe - dodaje.Zerkam na niego szybko, żeby sprawdzić, czy nie żartuje, ale nie wydaje mi się.Prywatna siłowania isala kinowa? W mieszkaniu?- No to jesteśmy.Winda otwiera się z cichutkim brzęknięciem i wchodzimy do kolistego, wyłożonego lustrami holu.Erie naciska lekko jedno z luster, które okazuje się drzwiami.Uchylają się przed nami, i znowuodbiera mi mowę.Mam przed sobą pokój największy z możliwych.Nie.Przestrzeń.Ma okna od podłogi do sufitu,kominek wysokości człowieka na jednej ze ścian, a na drugiej gigantyczny stalowy arkusz, po którymspływają kaskady wody.- To prawdziwa woda? - pytam głupio.- W domu? Erie się śmieje.- Nasi klienci lubią takie instalacje.Zabawne, co? - Bierze pilota, kieruje go na instalację zwodospadem, i natychmiast woda zostaje zalana niebieskim światłem.- Zaprogramowano dziesięćrodzajów oświetlenia.Ava? - woła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki