[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednakże ostatnie chwile życia w znacznym stopniugo rehabilitują.Wezwał mianowicie Mary, powiedział jej, że wie o truciznie iwybacza, ostrzegając jedynie, by miała się na baczności przed Cranstounem.Wkrótcepotem, w środę 14 sierpnia 1751 roku, zmarł.Mary Blandy została aresztowana pod zarzutem spowodowania jego śmierci przezotrucie arszenikiem.Jakby dopiero teraz pojęła, co się stało, usiłowała bronić się,zrzucając winę na Cranstouna, co jednak nie udało się, choć wielu wierzyło w jejniewinność.Stanęła przed sądem przysięgłych w Oxford.Prokurator wezwał na świadków dwie służące, których zeznania poważnieobciążyły Mary, lecz wywołały przeciwny od zamierzonego skutek w postacigwałtownego wzrostu sympatii do oskarżonej wśród przysięgłych i publiczności.Obiebowiem wykazywały tak wiele niechęci i złośliwości wobec Mary, że zewspółczuciem rozważano, jak straszne musiało być jej życie wśród osób taknieżyczliwych.Obrona powołała szereg świadków, którzy opowiadali o łagodności Mary i o jejserdecznych stosunkach z ojcem.Sama oskarżona utrzymywała, że do końca byłaprzekonana, iż podaje ojcu  proszek miłosny , mający na celu zmianę jego stosunkudo Cranstouna.Przysięgli nie dali jednak wiary temu twierdzeniu i popięciominutowej naradzie jednogłośnie uznali Mary winną zarzucanego jej czynu.Nieudolna trucicielka została skazana na śmierć i stracona w 1752 roku.Drugi główny bohater tej sprawy, William Cranstoun, zdołał zbiec za granicęprzed rozpoczęciem procesu.Zmarł wkrótce potem w nędzy.Warto jeszcze wspomnieć, że podczas rozprawy wyszło na jaw, iż cały majątekpana Blandy wynosił zaledwie 4 tysiące funtów, zaś owe 10 tysięcy, które miałaotrzymać Mary w posagu, było tworem wyobrazni jej ojca, czy też może sposobemzwabienia odpowiedniego kandydata na męża.Lizzie BORDENAmatorzy telewizyjnych  kryminałów pamiętają być może emitowany wiele lattemu film o Lizzie Borden, której sprawa, nigdy nie wyjaśniona do końca, wzbudziław swoim czasie wielkie zainteresowanie.Autorzy wspomnianego filmu nie mieli wątpliwości co do winy Lizzie Borden, jednakże w annałach kryminologii sprawa tafiguruje jako nie rozwiązana.Na początek nakreślimy w kilku słowach postać głównej bohaterki.W chwili, gdydoszło do zbrodni, Lizzie Borden miała 32 lata i była panną, a ponieważ rzecz działasię w 1892 roku, możemy nazwać ją starą panną.Mieszkała w małym miasteczku wstanie Massachussets i przejawiała pewne talenty artystyczne: malowała ponoć piękneobrazki na porcelanie.Ponadto interesowała się sztuką i odwiedzała galerie wWaszyngtonie.Udzielała się też społecznie, nauczała w szkółce niedzielnej, byłasekretarzem miejscowego stowarzyszenia chrześcijańskiego, członkinią klubuhodowców kwiatów i owoców, wreszcie prezeską Chrześcijańskiej Unii Abstynentek.Ojciec Lizzie, 69-letni bankier Andrew Jackson Borden, był człowiekiem dośćzamożnym, a przy tym bardzo oszczędnym.Zajmował skromny, piętrowy budynekprzy Second Street w Fall River w Massachussets.Była to wąska kamieniczka, stojącatuż przy ulicy, w szeregu podobnych domów.Rodzina Bordenów zajmowała ją oddwudziestu lat.Wraz z panem Borden mieszkała tam jego druga żona (pierwsza, matka Lizzie,zmarła przed kilku laty) oraz dwie córki.Pani Abby Borden miała 42 lata i byłazaledwie rok starsza od jednej z córek swego męża, Emmy, zaś o dziesięć lat odLizzie.Obie panny Borden nie wyszły za mąż i mieszkały przez cały życie z ojcem.Gdy ten po śmierci ich matki sprowadził do domu nową żonę, natychmiast zaczęły siękonflikty.Emma i Lizzie uwielbiały matkę, a ponowny ożenek ojca odczuły jako zdradę jejpamięci.Możemy zatem wyobrazić sobie, jaką niechęć żywiły do macochy, jeśli wsześć lat po tym, jak Abby Borden zamieszkała przy Second Street, córki jej męża zuporem zwracały się do niej  pani Borden.3 sierpnia 1892 w domu przy Second Street zjawił się gość  brat pierwszej paniBorden, a więc wuj Emmy i Lizzie, niejaki John Vinnicum Morse.Miał on pozostaćw Fall River przez kilka miesięcy. Dziewczęta  jak nazywano Emmę i Lizzie siłąprzyzwyczajenia  przyjęły go radośnie, lecz pan i pani domu nie byli nawet w staniezejść do salonu na powitanie gościa.Oboje chorowali od kilku dni na żołądek, coobjawiało się bólami i wymiotami.Pózniej stwierdzono, że w końcu lipca LizzieBorden zakupiła w aptece większą ilość kwasu pruskiego, co mogło, choć nie musiałomieć związku z chorobą jej ojca i macochy.O godzinie 9-ej rano dnia 4 sierpnia Lizzie samotnie zjadła śniadanie przykuchennym stole, gdyż Emma pojechała do przyjaciół do oddalonego o 15 milFairhaven.Zniadanie było zresztą wyjątkowo skromne, Lizzie poprosiła tylko ofiliżankę kawy, tłumacząc służącej, Bridget Sullivan, że upał odbiera jej apetyt.(Lizzie jadała zazwyczaj bardzo obfite śniadania).Tego ranka pan Borden poczuł się znacznie lepiej, wyszedł więc z domu, by załatwić szereg spraw, zaniedbanych wczasie choroby.Wuj Morse po śniadaniu udał się na poranną przechadzkę, zaś paniBorden, również czując się lepiej, zarządziła domowe porządki i wydała służącejBridget Sullivan polecenie umycia okien.Dziewczyna posłusznie, choć zapewne niezbyt chętnie (tego dnia panował istotniewyjątkowy upał) zajęła się oknami.O 10.45 przerwała pracę, usłyszawszy dzwonekdo drzwi.W domu Bordenów panował zwyczaj starannego zamykania i ryglowaniadrzwi wejściowych nawet w dzień, służąca musiała zatem otworzyć swemuchlebodawcy.Pan Borden, osłabiony jeszcze po chorobie, był zgrzany i zmęczony,postanowił zatem położyć się na kanapie w salonie na parterze, by nieco sięzdrzemnąć.Bridget Sullivan, zamknąwszy drzwi za swym panem, powróciła domycia okien.Zanim jednak wyszła z hallu, ujrzała u szczytu schodów Lizzie Borden,która spojrzawszy na ojca zachichotała cicho.Pan Borden spytał o swą żonę, córkazaś poinformowała go, że Abby wyszła, otrzymawszy wiadomość o chorobieprzyjaciółki.Służącej wydało się to raczej dziwne, nie słyszała bowiem, byktokolwiek wychodził z domu.Pobiegła jednak do swej pracy, nie zastanawiając sięnad tym dłużej.Na szczęście dom Bordenów nie miał wielu okien, a więc już o wpół dodwunastej Bridget ukończyła mycie.W domu panowała cisza, a ponieważ sądziła, żejej pani wyszła, nie groziły jej chwilowo inne obowiązki.Postanowiła więc położyćsię na pół godziny w swoim pokoiku na poddaszu.Zdążyła już zapaść w drzemkę,gdy o 11.45 obudził ją krzyk panny Lizzie: Bridget! Zejdz szybko na dół! Ktoś zabił ojca!Lizzie wysłała służącą po doktora Bowena, mieszkającego po drugiej stronieulicy.Lekarz był w domu i zgodził się przyjść natychmiast.Wraz z nim do domuBordenów wbiegła sąsiadka, niejaka pani Churchill, którą Bridget spotkała po drodze.Ta właśnie kobieta miała w ciągu paru minut odkryć drugie zwłoki.Ciało pani Bordenznajdowało się w nie używanym pokoju gościnnym na piętrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki