[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alew końcu jestem w Paryżu.Tu na pewno nikt się niczemu niedziwi.Zatrzymaliśmy się.Wiktor zdjął mi szarfę i.oniemiałam.Byliśmy na dziedzińcu Luwru, tuż przy szklanej piramidzie.Piramida emanowała światłem! Uwięzione w środku zalewałojej szklane ściany.Rozświetlało wnętrze.Idealna wproporcjach i kształcie, dumnie przeglądała się w gładkiej tafliwody uśpionej fontanny.Teraz ona była gwiazdą, a królewskipałac zaledwie dostojnym tłem.Na posadzce stał bajecznienakryty stół i dwa aksamitne krzesła.Plac otoczony byłbarierkami.Byliśmy więc sami, osłonięci od ludzkich oczuszklaną piramidą.Z głośnika zaczął płynąć niski głos EdithPiaf. Czy istnieje bardziej romantyczna sceneria?" -pomyślałam.- Czuję się tu jak.- przez chwilę nie mogłam znalezćsłowa.- Jak w bajce.Ale czy my możemy urządzać tu sobiekolację? - wróciłam do rzeczywistości.- Spokojnie.Mam swoje zasługi dla tego miasta i tegomiejsca.Wszystko jest legalne, a na dodatek dyskretniepilnuje nas strażnik.Zasiedliśmy do stołu.Wiktor napełnił szampanem długiekryształowe kieliszki, na dnie których leżały czerwonedorodne truskawki.- Wypijmy za nasze spotkanie - powiedział i trącił swoimkieliszkiem w mój. - Dziękuję ci za ten wieczór - powiedziałam.- Jestnaprawdę wyjątkowy.Rozejrzałam się po stole.Czarny kawior, świeża bagietka,żółto - białe sery ułożone w fantazyjne wzory, zielonewinogrona, czerwone truskawki, różowe plastry łososiaprzystrojone plasterkami cytryny i oliwkami.A na środkubukiet z herbacianych róż.Wszystko to tworzyłooszałamiającą kolorami mozaikę.Aż poczułam się głodna,pomimo pochłoniętej niedawno pizzy wielkości kołamłyńskiego.No może nie całej, bez jednego małegokawałeczka, którym poczęstowałam Wiktora.Spojrzałam naniego, w jego oczy.Ciepło, które z nich biło, obezwładniałomnie, powoli roztapiało mój obronny pancerzyk, któryzbudowałam sobie po odejściu Piotra. Kobieto, to tylkokrótki flirt - w myślach upominałam sama siebie.Za dwa dninie będzie po nim śladu.Nie daj sobie znowu poćwiartowaćserca, które z takim bólem się zrasta.Ten facet nie jeststworzony do monogamii, a ty nie zniesiesz dzielenia sięukochanym".- Seks wchodzi w grę - wypaliłam - ale nie rozkochujmnie w sobie, błagam,- Słucham? - mimo usilnych prób nie mógł ukryćrozbawionego zdziwienia na swojej twarzy.- Myślę po prostu, że jako jedyna dałam ci kosza, i twojamęska duma nie może tego znieść.Chcesz więc nadrobićtamten czas i po prostu mnie zaliczyć.Ja natomiast idę na to,bo jestem porzucona, samotna i spragniona cielesnej miłości.Ale nie chcę się znowu angażować - zagrałam w otwartekarty.- Ale ja chcę właśnie ciebie rozkochać.Seks chętnie, alebez miłości nie wchodzi już w grę - dodał poważnie.  Matko, co to się porobiło.Chyba zamieniliśmy się rolami- pomyślałam.Facet nie chce seksu bez uczucia, ja chcę tylkoseksu bez uczucia.Coś dziwnie to wygląda".- Wiesz, Lenka - przysunął się blisko i ściszył głos.-Muszę ci coś zdradzić.Wiem, to zabrzmi niewiarygodnie.Alepo rozwodzie poczułem się totalnie pusty w środku.Męczyłem się sam ze sobą.Zupełnie straciłem pasję pisania.%7łona zabrała dziecko i postraszyła, że nie pozwoli na kontaktysyna z takim dziwkarzem.Tak się o mnie wyraziła.I niestetymiała rację - Wiktor skrzywił się i nerwowo przełknął ślinę,jakby łykał gorzką pigułkę.- Wiedziałem, że masz kogoś, alew głębi duszy wierzyłem, że jednak kiedyś będziemy razem.I.że muszę na ciebie zasłużyć.%7łe muszę się oczyścić.Wszystko to razem sprawiło, że postanowiłem się zmienić.Czułem, że nadszedł czas, żeby coś ze sobą zrobić.Odbyłemdługą terapię.Od roku nie miałem żadnej kobiety.Jestem sam.Rzuciłem się w wir pracy.Staram się być przykładnym ojcem.Chociaż kontakty z synem nie są tak częste, jakbym chciał.Towłaśnie mój terapeuta wskazał mi tę drogę.Najpierw miłość,potem seks.%7łycie bez uczuć i wartości jest puste.Wiem, żedla ciebie to jest dziwne, że zakochałem się w tobie, mimo żenie zdążyliśmy się dobrze poznać.A co z miłością odpierwszego wejrzenia, któremu towarzyszy to mocneprzekonanie: to jest ta osoba, z nią chcę spędzić życie?- Nie wiem, co powiedzieć - jąkałam się.- Chyba siętrochę skompromitowałam.- Nie, dlaczego? Cieszę się, że cię pociągam - uśmiechnąłsię.- Nawet nie wiesz, jak ty pociągasz mnie - dodał.- Mamnadzieję, że przyjdzie czas, abym mógł ci to udowodnić.Wiem, że to wszystko wymaga czasu.Chcę, żebyś mnie lepiejpoznała.Chcę przedstawić ci mojego pięcioletniego synka.- Oczywiście, chętnie go poznam. - Przepraszam, że zburzyłem nastrój.Ale musiałem ci towszystko powiedzieć.Wypijmy za przyszłość i proszę, częstujsię.Rzuciłam się na jedzenie, jakbym trzy dni nie jadła.Nietyle może z głodu, co z emocji. Czy mi się to śni? Wrażliwydo bólu facet? Zakochany do nieprzytomności we mnie? I co,seks dopiero po ślubie? Tacy w ogóle istnieją?"- Cieszę się, że ci smakuje - mrugnął do mnie okiem.- Przygotowałeś prawdziwą ucztę - pochwaliłam.- Tonaprawdę wyjątkowe miejsce.- Tak, zwłaszcza dla mnie.Sztuka, którą skrywa tenpałac, to moja druga miłość.Napisałem nawet kilka książek otych arcydziełach.Mam przy sobie egzemplarz z dedykacjąspecjalnie dla ciebie - powiedział i podał mi grubą, pięknieoprawioną książkę.Oczywiście, po francusku.Z tyłu obwoluty zobaczyłamjego zdjęcie podpisane jego imieniem i nazwiskiem i krótkąnotkę pod nim.- Gratuluję.Niestety nie przeczytam.Braki lingwistyczne- powiedziałam.- W tym języku biegle czytam tylko obrazki -uśmiechnęłam się, przypominając sobie naszą wpadkę z menupodczas kolacji z dziewczynami.- Nie szkodzi, właśnie szykujemy wydanie po polsku.Proszę, oto one.I znowu wręczył mi książkę.Tym razem w zrozumiałymdla mnie, przynajmniej czasami, języku ojczystym.- Dziękuję, tę na pewno przeczytam.Zaczęłam wertowaćksiążkę.- Spójrz w niebo - oderwał mnie od niej Wiktor.Nad nami migotały tysiące gwiazd.Przytulił mnie mocno iwyszeptał do ucha:- Mam nadzieję, że jest wśród nich nasza wspólnaszczęśliwa gwiazda. Robiło się coraz chłodniej.- Może się przejdziemy - zaproponowałam.- Chętniepospaceruję po Paryżu, tym razem bez szarfy na oczach -uśmiechnęłam się do Wiktora.- Wiesz - powiedziałam zachwyconym głosem - jakocham to miasto.- Może kiedyś tym samym uczuciem obdarzysz mnie -wyszeptał z nadzieją.***Kiedy pózną nocą wróciłam do hotelu, Julka już spała.Zzaściany słychać było pochrapywanie Weroniki i Marty.Zadowolona, że wszystkie bezpiecznie dotarły na miejsce, teżpołożyłam się spać.Z samego rana obudził mnie łomot do drzwi.- Lena, wpuść mnie, muszę ci coś ważnego powiedzieć!To był zaaferowany głos Weroniki.Wpadła jak bomba.Spojrzała na śpiącą Julkę i zadecydowała:- Wyjdzmy na korytarz! Wyszłyśmy w szlafrokach.- Słuchaj, chciałam ci to od razu wczoraj powiedzieć -zaczęła przyciszonym głosem.- Czekałam na ciebie.Dziewczynom nic nie mówiłam.Po co je straszyć.Alezasnęłam - mówiła bez ładu i składu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki