[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zjadł ze smakiem śniadanie i grzecznie się bawi.To dziecko nigdynie marudzi przy jedzeniu i zawsze cieszy się z deserów.Jeżeli coś się stanie, z pewnością dopani zadzwonimy, więc proszę się nie martwić. Dziękuję  powiedziała słabo Maja, odłożyła słuchawkę i zamknęła oczy.Ogarnęła jąprawdziwa rozpacz.Nie mogła już dłużej tak funkcjonować.To się skończy jakąś katastrofą,Krzysiowi stanie się krzywda, a ją zamkną jako kolejną wyrodną matkę.Tylko co robić? Zwolnić się z pracy? Nigdy nie znajdzie takiej, którą da się pogodzićz opieką nad dzieckiem i kursem franka szwajcarskiego (oby upadł jak najniżej).Prosić mamę zewszystkich sił o pomoc? Kto wie, może to jest jakieś wyjście.Siostra będzie wściekła, ale toprzecież nic w porównaniu z niebezpieczeństwem, na jakie codziennie narażony był Krzyś.Podniosła głowę i uspokoiła się trochę.Postanowiła jechać w sobotę do mamy, umówićsię z nią na mieście i powiedzieć całą prawdę.Zmobilizuje wszystkie siły, jeśli trzeba, będzieklęczeć na kolanach.Mama musi się do niej przeprowadzić choć na parę miesięcy.Humor trochęjej się poprawił.Mama nie zostawi jej w potrzebie.Uspokoiła się i zabrała do pracy.W samą porę, bo ledwie załatwiła kilka najpilniejszychspraw, komórka wydała charakterystyczny dzwięk sygnalizujący wiadomość od ochrony.Szefwracał.Parę minut pózniej Leon Burski wkroczył w impetem do sekretariatu.Wystarczyło jednospojrzenie, by się zorientować, że sprawy poszły w złym kierunku. Ten skurwiel będzie tu ze swoimi prawnikami o siedemnastej  rzucił do Majki prezes,wchodząc do gabinetu. Przygotujcie salę konferencyjną i niech wszyscy będą punktualnie.I narazie nikogo do mnie nie wpuszczać  dodał. Bo pytanie, czy zdołałaś ustalić jego dane, jestzbędne, prawda?  zapytał szyderczo. Tak, szefie, nie wiemy niestety&Burski nie czekał, aż skończy, trzasnął drzwiami i zostawił Maję z poczuciem winy.Jak miałam to zrobić, do cholery?  pomyślała, połykając łzy wywołane przykrością. Nawet jego wyszkoleni prawnicy sobie nie poradzili.Trzęsącymi się rękami poskładała papiery.Potem po kolei zaprosiła wszystkich członkówzarządu na siedemnastą, każdemu odpowiadając na te same pytania.Wszyscy byli ciekawi nowini żądni najmniejszego choćby strzępku informacji.Szef dałby konia z rzędem każdemu, ktozidentyfikowałby jego wroga, ale wyglądało na to, że nikt nie zdołał tego dokonać.Maja była chyba najbliżej.Im dłużej nad tym myślała, tym bardziej nabierała pewności,że nieznajomy mężczyzna w barze albo był tajemniczym nabywcą akcji, albo przynajmniej jegoasystentem badającym teren na zlecenie swojego szefa.Kilkakrotnie dzwoniła do ochronyi wciąż dostawała tę samą odpowiedz: nikt nie wchodził, nikt nie wychodził, a kamery niezarejestrowały niczego podejrzanego. W końcu zrobiła to, co zawsze w najtrudniejszych sytuacjach.Zadzwoniła do MarylkiBurskiej.To była ostateczność.%7łona szefa już od kilku lat nie pojawiała się w firmie i byłabezradna wobec dyktatorskich zapędów prezesa tak samo jak inni, ale w razie kłopotów częstopotrafiła pomóc.Znała dobrze swojego męża, nieraz podpowiadała więc wyjście z trudnejsytuacji.Maryla spokojnie wysłuchała wyszeptanej do słuchawki relacji.Nic nie wskazywało nato, by była jakoś szczególnie zaskoczona. Wiem, kim jest ten człowiek  powiedziała  ale nie pozwolę ci ostrzec Leona.Imsłabiej się przygotuje, tym lepiej dla wszystkich.Nie bój się, nowy prezes nie zrobi krzywdywam, co najwyżej Leonowi.To moja tajna broń.Maja podziękowała i rozłączyła się, po czym aż usiadła z wrażenia.Jeśli Maryla popierałanowego, to rzeczywiście Leon Burski nie był już prezesem.Razem z żoną szefa tajemniczynabywca miał trzydzieści pięć procent akcji.Ledwo o tym pomyślała, od razu skojarzyła fakty.To musiał być Szymon.Najstarszy syn prezesa.Kiedyś ponoć pracował z ojcem, potem pokłócili się i zerwali wszelkie kontakty.W firmie plotkowano, że poszło o władzę.Szymon, wówczas student pierwszego roku ekonomii,sterowany przez matkę próbował odebrać ojcu część jego absolutnej władzy.Pierwsze podejściebyło nieudane, teraz jednak najwyrazniej lepiej się przygotowali i postanowili spróbować jeszczeraz.Dlatego wydawał jej się znajomy, widziała go przecież cztery lata temu.Próbował wtedyzałagodzić konflikt między rodzicami i przyjechał porozmawiać z ojcem, ale niczego nie udałomu się osiągnąć.Zmienił się bardzo, zapuścił włosy i znacznie wydoroślał.Nie był już tamtymchudym studentem.Słyszała też, że potrafił niepostrzeżenie wejść do firmy, miał na to swojesposoby jeszcze z czasów, kiedy jako młodzi chłopcy bawili się z bratem w halachprodukcyjnych i w biurze, czekając godzinami na kończących pracę rodziców.Musiał być mocno zdeterminowany, by skupować akcje, płacąc za nie dość wysokąw stosunku do wartości cenę.Obróciła się na krześle.Prawdopodobnie miała w ręku wszystkieinformacje.Było piętnaście po czwartej, mogła wejść do gabinetu szefa i mocno zapunktować.Leon Burski miałby jeszcze szansę, by coś wymyślić.Mógłby zadzwonić do żony i spróbowaćnakłonić ją do współpracy, skontaktować się z prawnikami, żeby coś mu poradzili, lub po prostunastawić się psychicznie.Byłby wdzięczny za taką wiadomość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki