[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do czasu, gdy dojechałyśmy do domu, na niebie zdążyło pojawić się słońce i, poza zawartościąbuteleczki, po cudzie nie pozostał najmniejszy ślad.Niestety, lekarz i pielęgniarka nigdy nie byli w stanie odbyć rozmowy bez potwornegoskrępowania.I chociaż pracowali razem przez dwadzieścia lat, odkąd oboje tu przyjechali, nadodatek, przez przypadek, tego samego dnia, młodzi i świeżo po szkołach, wciąż byli jak dwastatki, które mijają się w nocy.Doktor Croce mieszkał sam w Montebufo, jakieś dwadzieścia kilometrów od naszegomiasteczka, i mimo że małżeństwo nie powinno przeszkadzać w wypełnianiu z powodzeniemobowiązków, wciąż pozostawał samotny.Jego odmowa przeprowadzenia się w jakieś bardziejdogodne miejsce wiązała się z pewnym dziwactwem, które miało ogromny wpływ zarówno najego życie osobiste, jak i zawodowe.RLNieufność do jakiegokolwiek innego środka transportu niż własne nogi nie pozwalała mukorzystać z usług konia, kuca czy muła, zarówno samych, jak i w kombinacjach z dwukółką,furmanką, powozem czy dorożką.W grę nie wchodziło też inne zwierzę: pogardzał osłami ibykami.Wypadek, który przeżył w dzieciństwie, spowodował, prócz rozbitej głowy, trwającącałe życie fobię przed rowerami i skuterami.Wyrzekł się pojazdów mechanicznych, takich jaksamochód, ciągnik czy traktor.Nie przekonał się również nigdy do sań, tak samo jak do łodzi(inna sprawa, że w tym regionie nie korzystało się z żadnego z tych środków lokomocji).Heli-kopter także nie wchodził w grę; nawet gdyby doktor go zaakceptował, to i tak był zbyt kosz-towny.Krótko mówiąc, lekarz polegał na własnych nogach i kiedy pacjent mieszkał daleko, jed-na wizyta domowa mogła mu zająć nawet cały dzień.Z tego powodu mieszkańcy woleli korzystać z usług mojej wszechstronnie uzdolnionejpani, Concetty Crocetty, a doktora Croce, który zawsze przybywał za pózno, uważali za cokol-wiek ekscentrycznego.Jeśli przypadkiem udawało mu się dotrzeć na czas, było to uważane zaniespodziewaną premię.Podczas gdy lekarz niemal zawsze się spózniał, my zawsze przybywałyśmy w samą porę.Pielęgniarki nawet nie trzeba było wzywać, jakoś zawsze zjawiała się w chwili, gdy jej obec-ność była najbardziej pożądana.Pędziła jak torpeda do pękniętego czyraka, niepokojącej wy-sypki czy niespodziewanych przedwczesnych skurczów porodowych.Ze zwyczajowym do-brym humorem i podnoszącym na duchu sposobem bycia nastawiała złamane kończyny, opa-trywała poturbowanych przez dzika, leczyła zatrutych grzybami, ukąszonych przez węże, ofiarytętniaków, oparzeń, podtopień, ataków serca, omdleń, żółtaczek i ataków apopleksji.Skoro już zrobiła, co do niej należało, przechodziła do następnego chorego, a wtedy le-karz właśnie pojawiał się w domu pierwszego pacjenta, zdyszany albo nie, w zależności od od-ległości, jaką musiał przebyć.Nie pozostawało mu nic innego, jak stanąć w drzwiach, przepro-sić za spóznienie i przez zaciśnięte zęby pochwalić robotę koleżanki.Nawiasem mówiąc, doktor Croce od ciągłego chodzenia po górach nabrał nie lada tęży-zny fizycznej.Jednak od czasu do czasu skurcz mięśni zmuszał go do pozostania w domu.Zgrzytał wtedy zębami, wiedząc, że Concetta Crocetta jest bardziej przydatna niż on.Mimo tego wszystkiego było rzeczą powszechnie wiadomą, że lekarz i pielęgniarka mająsię ku sobie.RLChoć męska duma doktora Croce cierpiała z powodu poniżenia, jakiego zaznawał przezpielęgniarkę, nie winił jej za to, podobnie jak nie miał pretensji do siebie.W końcu nie mógł sięprzeprowadzić.I nie dysponował żadnym środkiem transportu.Takie były fakty i nie miał za-miaru tracić energii na rozważania typu co by było, gdyby.".Kiedy przemierzał opustoszałe wyżyny i porosłe lasami doliny, brnąc przez strumyki zkrystaliczną wodą i pokonując szerokie i żyzne równiny, jego myśli niezmiennie skupione byłyna Concetcie Crocetcie i czuł, że zmierza do niej, że była nagrodą, czekającą na niego na mecie.A kiedy tam przybywał i czasami, co nie znaczy, że zawsze, miał na tyle dużo szczęścia, by jązobaczyć, za każdym razem odkrywał w niej coś nowego i był znów ogłuszony jej pięknością.Dojrzewała z każdym mijającym rokiem, który spędzała na czekaniu na niego, i ciągle zako-chiwał się w niej z większą siłą.Gdyby pielęgniarka zwlekała odrobinę dłużej z odjazdem z domu pacjenta; gdyby dałasię poczęstować lemoniadą albo ciastem migdałowym w kuchni; gdyby, kiedy jechałyśmy szo-sami i bocznymi drogami, rozglądała się wokół w poszukiwaniu postaci, która czasami, jakżerzadko, się pojawiała; gdyby zmuszała mnie do wolnego chodzenia, wleczenia się podczas dro-gi powrotnej, a nie do truchtu - czy to by ją ośmieszyło?No tak.On mógłby przyspieszyć, a ona zwolnić.Statystycznie rzecz biorąc, w końcuczasami by się spotykali.A jednak, mimo ogromnej wzajemnej czułości, nigdy nie potrafili po-konać przepaści, która dzieliła ich stosunki zawodowe od czegoś bardziej osobistego.Wciążpowtarzał się ten sam scenariusz.I nie było szans, by któreś z nich pozwoliło sobie na choćbyodrobinę improwizacji.Rozgrywali tę samą partię szachów od dwudziestu lat i kończyła sięona zawsze tak samo - patem.A ponieważ każde cenne, upragnione spotkanie było niezmiennierozczarowujące - sztywne, niezręczne, irytujące - jeszcze zanim się rozstali, każde tęskniło jużdo następnego, podczas którego może wszystko ułoży się w końcu inaczej.Deszcz piór stanowił doskonałą ku temu okazję.Ich rozmowa była najbardziej osobistąpogawędką, jaką kiedykolwiek odbyli.Pielęgniarka zawsze będzie ją przechowywać w pamię-ci, tak jak puch w szklanej fiolce.Będąc nadzwyczaj praktyczną kobietą, lata temu porzuciławszelką nadzieję, że staną się dla siebie kimś więcej niż kolegami po fachu.Zbyt wiele najlep-szych lat życia spędziła, wzdychając do doktora.Kochała go, to prawda, ale nie liczyła już nażadną odmianę.RLRozdział drugiTymczasem Arcadio Carnabuci cierpiał z powodu kubła zimnej wody, którą wylała muna głowę Fernanda Ponderosa.W myślach powtarzał tę scenę setki razy.Co zrobił nie tak? Niemógł tego pojąć.Przeklinał siebie, choć nie rozumiał, na czym polegała jego wina.Jakim cu-dem wszystko poszło tak zle? Czyżby nie śpiewał wystarczająco dobrze? Myślał, że to będziekoncert jego życia.Lecz najwyrazniej się mylił.Nie wiedział już, co myśleć.Przewracał się włóżku milion razy.Piżama okręciła się wokół niego, przypominając kaftan bezpieczeństwa.Mimo to wciąż nie tracił nadziei.Przecież w końcu przyjechała.Była tutaj.Obok.Rzekaprawdziwej miłości nigdy nie płynie łagodnie, zwykła powtarzać jego matka, a umizgi Carna-buciego seniora zdawały się tę prawdę potwierdzać.Nie może tracić nadziei.Musi wszystkonaprawić.Rankiem stanie przed nią raz jeszcze.Teraz było już za pózno.Nazajutrz jego uko-chana zrozumie, że działała zbyt pochopnie.Nadejdą jeszcze dni, że będą się z tego śmiać wraz ze swoimi synami.Tak, to incydentbez znaczenia.Była zmęczona podróżą.A poza tym - pogrążona w żalu po śmierci siostry.Za-wiodło go wyczucie czasu.Zaskoczył ją.Znalazł w tej myśli pocieszenie i postanowił, gdy tyl-ko się przejaśni, spróbować raz jeszcze.Tymczasem Fernanda Ponderosa zlokalizowała sypialnię i zaległa w łóżku bez życia.Jejmeble pozostawały na dworze - nie mogła ich teraz przytaszczyć, a rano być może ruszy w dal-szą drogę.Wydawało się jej, że ma bardzo mało powodów, by tu pozostać.Wiedziała, że raczej nie zaśnie i że noc będzie jej się dłużyć.Silvana nie żyje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Lucy Gordon Bracia Rinucci 01 Próba uczuć (2)
- 22. Brockway Connie W labiryncie uczuc The Rose Hu
- Buchanan 07 Bieguny uczuć Garwood Julie
- Stone Katherine Zmiennosc uczuc
- Stone Katherine Zmiennoć uczuć
- Hawkins Karen Burza uczuć
- Krystyna Mirek Pojedynek uczuć
- Christine Kersey [Lily's Stor Love at Last (epub)
- Crowley John Aegipt 02 Milosc i sen
- Chodzmy razem Josie Lloyd Emlyn Rees(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- andsol.htw.pl