[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tej chwili pragnęła, żeby nie było na świecie takich urządzeń jak telefony.Byłocoś okropnego w tym, że mogła słyszeć jego głos, wiedząc przy tym, że jest od niejoddalony o setki kilometrów i że nie może go zobaczyć ani dotknąć.Mogła tylko so-bie przypominać, jak na nią patrzył swoimi piwnymi oczami, i czuć jego wargi naswoich.Nie powiedzieli sobie nawet „do widzenia", ponieważ połączenie niespodziewaniesię przerwało.Na początku rozmowy ją ostrzegł, że ma przy sobie tylko trochę drob-Strona 168 z 3682013-05-04 08:03:04nych, mimo to jednak taki nagły koniec ją zaszokował.Nie chciała wierzyć, że już gonie usłyszy.Wołała kilka razy „Barney! Barney!", ale to nie przywołało go z powro-tem.* * *W kwietniu Hitler dokonał inwazji na Norwegię i Danię.Miesiąc później jego woj-ska maszerowały już przez Holandię i Belgię w kierunku Francji.W tym samym cza-sie premier Neville Chamberlain utracił wotum zaufania w swoim rządzie i jego miej-sce zajął Winston Churchill.Od czasu gdy Barney wyjechał, Amy nie zawracała sobie głowy czytaniem gazet,ale teraz codziennie kupowała „Daily Express" na stacji Exchange i czytała go w po-ciągu, w drodze do Pond Wood.O dziewiątej wieczorem, szykując się do snu, włącza-ła radio i słuchała wiadomości.Dawniej interesowały ją wyłącznie audycje muzyczne.Z przerażeniem wysłuchała relacji z triumfalnego marszu wojsk hitlerowskichprzez Francję oraz pierwszego przemówienia Churchilla do narodu od chwili, kiedyzostał premierem:Narody Wielkiej Brytanii i Francji mają za zadanie uratować nie tylko Eu-ropę, ale całą ludzkość przed najwstrętniejszą i najbardziej przytłaczającą ty-ranią, jaka kiedykołwiek spłamiła stronice historii.Po tych słowach Amy pomyślała, że chyba zbliża się koniec świata.TLRA co będzie, jeżeli Niemcy wygrają wojnę? Przedtem taka myśl nawet nie postałajej w głowie.* * *W końcu maja niemiecka Blitzkrieg*7 zmusiła tysiące żołnierzy brytyjskich do po-rzucenia sprzętu i wycofania się do Dunkierki położonej na francuskim brzegu kanałuLa Manche, gdzie setki małych i większych łodzi oraz stateczków podpływały, żebyich zabrać z powrotem do Anglii.Akcja ratunkowa trwała już od wielu dni.Za każdym razem, kiedy dzwonił telefon, Amy podskakiwała w górę.Czy to wpokoju kasowym na stacji, czy w domu; serce jej zamierało na myśl, że to Barney, któ-ry zaraz jej powie, że wrócił bezpiecznie do kraju i że za parę dni znowu się zobaczą.7 *Blitzkrieg — wojna błyskawiczna.Strona 169 z 3682013-05-04 08:03:05I że będzie jej życzył wszystkiego najlepszego z okazji urodzin — już za parę dniAmy kończyła dziewiętnaście lat.Pewnego ranka, kiedy wracała po odprawieniu pociągu o dziewiątej czterdzieścipięć do Wigan, zadzwonił telefon.Dzwonił Leo Patterson.Przez króciutki momentmyślała, że to Barney.Mieli bardzo podobne głosy; jej mąż nie miał jednak irlandz-kiego akcentu ojca.— Harry wrócił — powiedział wesoło Leo.— Przed chwilą telefonował z Dover.Jest cały i zdrów.Amy oświadczyła, że naprawdę bardzo się cieszy, co zresztą było zgodne z praw-dą; nie mogła jednak powstrzymać się od myśli, że tysiąc razy wolałaby, żeby to jejmąż, a nie jego brat wrócił już do domu.— Pewnie nie miał okazji spotkać Barneya.— powiedziała ostrożnie.Na chwilę zapadła cisza.— Przeciwnie.Wyobraź sobie, że go spotkał.— Z tego milczenia i ze sposobu, wjaki mówił, Amy wywnioskowała, że to nie będzie dobra wiadomość.— Spotkali sięna drodze do Dunkierki.Harry właśnie szedł w stronę łodzi ratunkowych, ale Barneyzmierzał w odwrotnym kierunku.Jego jednostka stacjonowała na tyłach, starając siępowstrzymać Niemców przed dotarciem na wybrzeże.Co z tobą, Amy? Amy! —krzyknął przestraszony, kiedy się nie odzywała.TLRNareszcie odzyskała głos.— Dziękuję ci za telefon, Leo — powiedziała grzecznie.— Muszę już iść.Zdajesię, że ktoś chce kupić bilet.Później była zadowolona, że otrzymała tę wiadomość, kiedy była w pracy.Po pro-stu musiała sobie ze wszystkim radzić, skoncentrować się na robocie, a nie tylko leżeći gapić w sufit, jak zrobiłaby na pewno, gdyby była w swoim mieszkaniu.A tak, cóż.Musiała się zająć pociągami, sprzedawać bilety i odbierać inne, mniej ważne telefony.* * *Kiedy Harry wrócił do domu, opowiedział Amy dokładnie, co się wydarzyło nadrodze do Dunkierki.Wyglądał na nieludzko zmęczonego i kulał — nie z powodu rany, ale dlatego, żejego stopy były pełne pęcherzy i otarć po wielokilometrowym marszu w za ciasnychbutach i dziurawych jak sito skarpetach.Strona 170 z 3682013-05-04 08:03:06— Walczyłem razem z moim serdecznym przyjacielem, Jackiem Wilkinsonem —mówił znużonym głosem.— Jack skręcił sobie nogę w kostce i tylko z wielkim tru-dem mógł iść.Nagle rozległ się klakson, który się ciągle i ciągle powtarzał.Ani przezchwilę nie pomyślałem, że ten ktoś stara się zwrócić moją uwagę, dopóki nie usłysza-łem znajomego głosu: „Harry, Harry Patterson! Popatrz tutaj, ty durniu skończony!".Dopiero wtedy się zorientowałem, że to Barney.Amy aż krzyknęła.Samo wspomnienie jego imienia w jakiś sposób przybliżyło doniej męża.— Prowadził ciężarówkę — opowiadał dalej Harry.— Oczywiście zaraz się za-trzymaliśmy, a potem nie mogliśmy się nagadać.Barney przewiózł właśnie grupkęrannych do Dunkierki, skąd mieli ich zabrać do kraju, a on wracał do swojej jednostki.Jack i ja mieliśmy jeszcze do przejścia parę ładnych kilometrów.Barney powiedział,że bardzo chciałby zawrócić i podwieźć nas tam, ale cóż — po prostu nie mógł tegozrobić.Musiał wracać do swojej jednostki, a i tak był już spóźniony.Służba nie druż-ba, wiadomo.Drogi były pełne uciekinierów — tłumaczył Harry, ciężko wzdychając.— Biedacy, większość z nich wszystko straciła.Jedyne, czego chcieli, to uciec przedNiemcami.Tak, że uścisnęliśmy sobie tylko ręce i każdy poszedł w swoją stronę — onna północ, ja na południe.Ale coś ci powiem, Amy.— rzekł głucho — Nigdy w życiunie czułem się gorzej niż wtedy, patrząc, jak odjeżdża mój brat, żeby stanąć oko w okoz wrogiem, kiedy ja byłem już w drodze do domu!TLRCzy rzeczywiście Barney mógł umrzeć? Amy odmówiła już tyle pacierzy, że byłaświęcie przekonana, że nigdy przenigdy go nie zabiją.Przerażała ją myśl, jak bardzociężko musi mu teraz być — w obcym kraju, gdzie w dodatku jest otoczony wrogimiżołnierzami.Harry opowiadał dalej.— Powiedziałem sobie, że gdyby nie Jack, gdyby nie to, że byłem mu tak bardzopotrzebny, bez namysłu wskoczyłbym do tej ciężarówki i pojechał z Barneyem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki