[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie miałam czasu nanic ciekawszego.Miller odrywa oczy ode mnie i odwraca się do babci.Jestzachwycona, chociaż nie może już obserwować jego tyłeczka. Jestem pewien, że każda pani potrawa jest doskonała, paniTaylor.Babcia chichocze i macha ściereczką. Nakryłam do stołu w kuchni. Gdybym wiedział, że będziemy razem jeść, tobym cośprzyniósł. Miller kładzie mi dłoń na karku i prowadzi do kuchni. No wiesz!  śmieje się babcia. Poza tym wciąż mamszampana i kawior. Do eintopfu?  krzywię się. Nie, ale nie sądzę, aby Miller przyniósł beczkę marnego piwado żłopania. Babcia wskazuje krzesła. Siadajcie.Miller odsuwa dla mnie krzesło.Nachyla się do mojego ucha. Jak szybko możesz to zjeść?Ignoruję jego słowa, skupiając się na gorącym oddechu na moimuchu, co jest pewnie głupie, ale nie ma znaczenia, jak szybko umiemjeść, bo dobre maniery Millera nie pozwolą mu się obżerać wpośpiechu.Siada obok mnie i posyła złośliwy uśmiech, gdy babcia stawia nastole gar.Czuję zapach mięsa, warzyw i kartofli.I się krzywię.Niemam ochoty na jedzenie, ale na tego wkurzającego mężczyznę obokmnie. Gdzie się podział George?  Babcia spogląda na zegarek.Spóznił się już pięć minut. Dołączy do nas George?  pyta Miller, wskazując głowągarnek.Mam się zabrać do jedzenia. Miło będzie go znów zobaczyć. To dziwne, zwykle się nie spóznia.Ma rację.Zwykle siedzi przy stole, uzbrojony w nóż i widelec,gotów pierwszy zaatakować potrawę.Niestety tym razem na mniespada ta przyjemność.Biorę chochlę i z niechęcią zanurzam ją w garnku. Pachnie cudownie  stwierdza Miller, wciąż nie odrywając odemnie wzroku.Nie wiem, ile zdołam zjeść, ale ponieważ zarówno Miller, jak ibabcia bardzo się interesują moim odżywianiem, będę zmuszonaspożyć cały talerz.Ratuje mnie dzwięk dzwonka. Otworzę. Rzucam chochlę i wstaję od stołu, ale natychmiastopadam z powrotem na krzesło. Ja się tym zajmę  stwierdza Miller, nabiera pełną chochlępotrawy i wlewa mi ją na talerz, po czym rusza do korytarza. Dziękuję, Millerze. Babcia uśmiecha się szeroko. Cóż zadobrze wychowany człowiek. Czasami  mruczę pod nosem i zaczynam nakładać Millerowijedzenie, aż prawie wylewa się z talerza. Jest głodny?  pyta babcia, śledząc ruchy chochli. Bardzo  odpowiadam zadowolona z siebie. Zostaw trochę dla George a.Będzie wściekły, jeśli nie dostanieprzynajmniej dwóch dokładek. Zagląda do garnka, by upewnić się, ilezostało. Jest mnóstwo. To dobrze.Wcinaj. Wskazuje moją miskę, a ja zaczynam sięzastanawiać, co się stało z etykietą i czekaniem, aż wszyscy zasiądą dostołu.Babcia spogląda w stronę korytarza i marszczy brwi. Myślisz, że się zgubił? Sprawdzę. Podrywam się od stołu, byle tylko jak najpózniejzabrać się do jedzenia, i modlę się, by wrócił mi apetyt.Ruszam powoli korytarzem i dostrzegam, jak plecy Milleraznikają za drzwiami. Czego chcesz?  słyszę, jak próbuje mówić szeptem.Bezskutecznie.Natychmiast orientuję się, że to nie George zadzwonił do drzwi.Już byliby przy stole, a Miller nie odzywałby się do niego takimokropnym tonem.Przyspieszam kroku, a serce zaczyna mi mocniej bić.Aapię za klamkę i ciągnę, ale drzwi przesuwają się ledwie odrobinę, aopór po drugiej stronie się zwiększa.Nie chcę krzyczeć i zwracaćuwagi babci, więc czekam chwilę, aż opór się zmniejszy, po czym z całej siły ciągnę.Zadziałało.Miller stracił równowagę i patrzy na mniezaskoczony. Olivio  prawie wzdycha rozdrażniony, podchodząc do mnie ikładąc mi rękę na karku.A potem przesuwa się, ukazując naszegotajemniczego gościa. Gregory!  Jestem jednocześnie zachwycona i zaniepokojona.To nie jest idealne rozwiązanie.Nie chciałabym naprawiać naszejprzyjazni w towarzystwie Millera, ale skoro już tu jest, to nie mawyjścia.Zaciśnięte zęby Gregory ego nie wskazują na to, by cieszył sięna widok Millera, zresztą z wzajemnością. Jak miło  cedzi Gregory, spoglądając to na mnie, to na Millera. Nie bądz taki  mówię cicho, próbując podejść do niego, alebezskutecznie.Miller mnie nie puszcza, bez względu na wszystko.Miller, proszę.Wysuwam się z jego uścisku, na co odpowiada warknięciem. Nawet o tym nie myśl, Olivio. Znów mnie łapie, a gdyspoglądam na niego, w jego oczach widzę wściekłość.Nie chcę tego.Czego chcesz?  Miller grozi Gregory emu. Porozmawiać z Olivią  prycha mój przyjaciel.Są jak dwa wilki szykujące się do bójki.Warczą i kłapią, każdygotowy do ataku.Tylko nie wiem, który pierwszy straci nad sobąkontrolę.Odwaga Gregory ego jest chwalebna. Więc mów. Sam na sam.Miller kręci głową, pewny siebie, a wyższość sączy się z każdegojego pora. Nie  szepcze, ale w tym słowie jest tyle determinacji, że niemusi podnosić głosu.Gregory odrywa wzrok od Millera i spogląda na mnie. Dobra, możesz zostać  stwierdza, a żyła na jego szyi ażpodskakuje. Nie ma dyskusji  dodaje Miller.Mój najlepszy przyjaciel nie patrzy na Millera, natomiast wciążwpatruje się zimno we mnie. Przepraszam. W jego głosie nie ma ani krzty szczerości, atwarz nie wyraża nic. Wcale nie wygląda, jakby mu było przykro.A mimo to wierzę, żetak jest.Też chcę przeprosić, chociaż nie wiem za co.Nie wydaje misię, żeby było mi czegokolwiek wstyd.Ale zdecyduję się na to, jeślidzięki temu odzyskam Gregory ego.Może i byłam zajęta, od kiedy się rozstaliśmy, ale mimo to jegonieobecność mnie gnębi.Okropnie za nim tęskniłam. Ja też przepraszam  szepczę, nie zwracając uwagi na Millera. To jest okropne.Patrzę, jak spuszcza głowę i wsuwa rękę do kieszeni kurtki. Dziewczyno, ja też uważam, że to okropne, ale możesz na mnieliczyć. Spogląda na mnie boleśnie. Musisz o tym wiedzieć. Dziękuję. Ogarnia mnie radość, a z serca spada mi wielkikamień. Nie ma za co  odpowiada, a potem wyciąga coś z kieszeni.Podaje mi. Wez to  nalega Gregory, machając dłonią.Błysk czegoś oślepia mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki