[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tibo podziękował mu skinieniem głowy, uśmiechnąłsię uprzejmie i uniósł łyżkę. Wygląda niezle. Była to prośba o rozejm.Agathe ją zignorowała.Pochyliła się nad swojąparującą miską, nic nie mówiąc.W ciszy ich łyżkiwydawały odgłos niczym kotwice. A, niemal zapomniałem. Tibo odchylił się do tyłuna krześle i sięgnął do kieszeni po portfel. Przyniosłemci prezent. Mam nadzieję, że to pieniądze. Nie, to nie pieniądze.Potrzebujesz pieniędzy? Jeślitak, mogę ci je dać.Agathe potrząsnęła głową i wylizała czubkiem językakroplę zupy z kącika ust.Wyciągnęła rękę niecierpliwymgestem, jakby chciała powiedzieć: No, dalej" i wyjęła zpalców Tiba kawałek papieru. Do domu w Dalmacji wyjaśnił Tibo. Toozdoby.Koty.Porcelanowe koty z oczami ze szklanychkulek. Tak, widzę.Agathe sięgnęła do torebki i wyjęła album zwycinkami.Wepchnęła koty między kartki i z łupnięciemrzuciła wszystko na stół.Znów wydawał się zraniony i zdezorientowany jakAchilles, kiedy pojawił się w mieszkaniu z piękną tłustąmyszą do zabawy, a ona nie była uszczęśliwiona.Tokawałek papieru, tylko kawałek papieru.Miała sięzachwycać każdym drobiazgiem? Wyobrażaliśmy sobie twój piękny dom zacząłTibo, dotykając nerwowo albumu. Owszem.Jak myślisz, kiedyś się tam znajdziemy?Tibo się uśmiechnął.Niemal wszystko, co mówiłaAgathe, wywoływało uśmiech na jego ustach. Staram się.Wszystkie te losy na loterię.Ale niewygrałaś nic.Ani jednej kumulacji. To nie moja wina odpowiedziała. Zawszekupujesz złe losy.Powinieneś zabrać je z powrotem dokolektury i zażądać zwrotu pieniędzy.Tak czy inaczej.wpatrzyła się w zupę tak czy inaczej, byłabym równieszczęśliwa w wilgotnym mieszkaniu nad kanałem.To niemusi być wybrzeże Dalmacji. Zasługujesz na wybrzeże Dalmacji.Agathe znów zanurzyła łyżkę. Zasługuję na wszystko, co najlepsze, ale jestemgotowa zadowolić się czymś zwyczajnym, jeśli tylkobędzie moje.Lepsze jest wrogiem dobrego, co?Spojrzała na niego, zastanawiając się, dlaczego onnie widzi, że to właściwa chwila. Zadowolę się czymśzwyczajnym, jeśli tylko będzie moje" to właśniepowiedziała, a gdyby on teraz zaproponował jej to cośzwyczajnego, mógłby sprawić, że stałoby się cudowne.Lecz on nic nie powiedział i to sprawiło, że Agathezobaczyła go w innym świetle.Rozejrzała się.W kawiarni kelnerzy biegali odstolika do stolika, ludzie interesu pospiesznie spożywaliposiłek, na ulicy przechodnie wpatrywali się w szareniebo i myśleli o śniegu.Wiedziała, że gdyby zapytałakogokolwiek z nich, kto siedzi przy środkowym stoliku ztrzech stojących przy oknie Złotego Anioła,odpowiedzieliby: Dobry Tibo Krovic".Lecz tego dniaby się mylili.Tego dnia powinni powiedzieć: WłaściwyTibo Krovic".Lepsze jest wrogiem dobrego.Agathe dobre" bywystarczyło i gdyby Tibo się zdecydował postąpićdobrze, mógłby wstać w tej właśnie chwili, mógłbyprzewrócić stolik, gdyby okazało się to konieczne imógłby wziąć ją w ramiona i wybiec z nią, jakby ratowałją z płonącego budynku.Mógłby ją uratować.Mógłbyzanieść ją na wielkie żelazne łoże w swoim domu nakońcu dróżki wyłożonej niebieskimi płytkami, zpowykrzywianą furtką i mosiężnym dzwonkiem, imógłby spędzić resztę popołudnia na ratowaniu jej.Mógłby ratować ją raz za razem, jak nigdy wcześniej inigdy pózniej nie ratowano żadnej kobiety, ratować ją wkażdy sposób, jaki tylko umiał sobie wyobrazić, i na takiesposoby, na które wpadł dopiero w ostatniej chwili, apotem ona dorzuciłaby swoje pomysły.Ale nie zrobiłtego.Tibo Krovic był burmistrzem Kropki, a żadenburmistrz Kropki nie niósł ulicą żony innego mężczyzny,nawet jeśli była jego sekretarką, nawet jeśli była w nimzakochana, nawet jeśli kochała go, jak się jej zdawało, odkiedy pamiętała.Ta chwila minęła.Widziała, jak mija malutki punkt,w którym Kiedy" staje się Teraz" i przepływa tyłem do Wtedy".To trwa zaledwie sekundę.Zawstydzony podniósł album, w którym znajdowałsię jej wyobrażony dom, i zaczął go przeglądać. Co o tym sądzisz? spytał, pokazując wycinekprzedstawiający wielką wannę. Myślę, że jest kolorowa odparła Agathe. Kolorowa? Ale jest biała. Myślę, że jest kolorowa. Patrzyła mu prosto woczy.I powtórzyła tak cicho, że niemal bezdzwięcznie: Kolorowa, kolorowa, kolorowa.Dobry Tibo Krovic był zbity z tropu.Zastanawiał się,czy Agathe nie przechodzi przypadkiem załamania. Wszystko w porządku? W porządku, Tibo. I nabrała trochę zupy nałyżkę, ale zatrzymała ją na wysokości ust, bojąc się, że jąporozlewa.Jej dłoń drżała.Całe jej ciało drżało.Patrzącna nią, Tibo przypuszczał, że za chwilę wybuchnieśmiechem.Tak naprawdę niewiele dzieliło ją od łkania. Jak ci smakuje zupa? spytał zupełnie bez sensu. Hm.Minestrone jej głos brzmiał sarkastycznie.Wiesz, spośród wszystkich zup ta jest najbardziej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- minimalist syntax radford by Andrew Radford,
- Jeffrey Andrew Weinstock Taking South Park Seriously (2008)(2)
- Ilona Andrews Kate Daniels 04 Magia Krwawi
- Andrew Sylvia Przyjaciel czy ukochany 01 Obietnica Adama
- Andrews Ilona Kate Daniels 04 Magia Krwawi
- Andrew J. Dunar The Truman Scandals and the Politics of Morality (1984)
- Andrew Ashling Invisible Chains 2 Bonds of Fear
- Virginia C. Andrews Cutler 05 Czarna godzina
- Hieber Leanna Renee Percy Parker 01 Dziwna i piękna opowieÂść o Percy Parker (2)
- mierzenie produkcji spośÂecznej
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jucek.xlx.pl