[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym razem wbardziej stanowczym tonie.- Po co? Wuj zamydlił mu oczy tak samo jak sirJamesowi.%7ładen z moich opiekunów nie będzie mniesłuchał.Nie zamierzają traktować mnie poważnie.- Sir James jest chory.Nie możesz go obwiniać oto, że nie podaje w wątpliwość motywówpostępowania twego wuja.- Nie obwiniam go.Obwiniam dziadka o to, że niezastąpił ich kimś młodszym.Obwiniam mego brata, żezostawił mnie samą i nie mam do kogo się zwrócić.-Katharine wstała i zaczęła chodzić po niewielkimsaloniku, załamując ręce.- Dzień po dniu przyglądamsię, jak ten chciwy łajdak eksploatuje Herriards, aż wkońcu nie zostanie nic.Płoty niszczeją, dachyprzeciekają, pola leżą odłogiem.Mimo to wystarczy,że Henry Payne uśmiechnie się, powie komplement,poklepie po plecach i opowie parę historyjek, i jużwszyscy w hrabstwie uważają go za ósmy cud świata.Mówię ci, Tilly, kiedy na to patrzę, odechciewa mi sięwszystkiego.- Spokojnie, kochanie.Spokojnie.- Tilly otoczyłaKatharine ramieniem i zaprowadziła ją z powrotem dofotela.Usadowiła ją w nim i nalała kordiału.- Wypijto i posłuchaj mnie.Generał Armitage pod jednymwzględem miał rację.Musisz przestać poczuwać się doodpowiedzialności za Herriards.To trudne, wiem, alenaprawdę nic nie możesz zrobić, Katharine.Jeśli takdalej pójdzie, rozchorujesz się.Naprawdę się dziwię, żesama tego nie widzisz - zawsze byłaś taka rozsądna.Podejrzewam jednak, że chodzi o coś więcej.Powiedzmi.Katharine wyprostowała się i spróbowała mówić,spokojnie. - Wuj Henry postanowił zmusić mnie domałżeństwaze swoim synem.Ma zgodę moich opiekunów.A terazWalterrównież wysuwa żądania.Z dnia na dzień robi sięcoraz bez-czelniejszy.Nie mam najmniejszego zamiaru ustąpić,ale tyl-ko ty wiesz, ile mnie to kosztuje! Obaj są tacyprzebiegli.Boję się, że któregoś dnia doznam zaćmienia umysłu iobu-iią się już jako żona Waltera.Mam złe sny.- Katharineznówstała, zupełnie jakby nie mogła usiedzieć namiejscu.-A najgorsze ze wszystkiego.- Urwała, alepo chwili "odjęła: - Najgorsze ze wszystkiego jest to,że dziadek.Tom.- Znów umilkła, po czym ciągnęłauparcie: - Zwy-de znajdowałam pociechę wewspominaniu szczęśliwych :hwil, które spędziliśmyrazem, a teraz czuję tylko urazę.Dlaczego zostawilimnie z tym wszystkim samą? Och, Tilly,wydaję się sobie taka podła.Taka niewdzięczna.Coja mamzrobićNa twarzy Tilly odmalował się autentycznyniepokój.- Musisz się stamtąd wydostać, kochanie.- Nie mogę.Nie miałabym z czego żyć.Bez zgodyopie-kunów nie mam co liczyć na większą pensję doukończenia dwudziestu pięciu lat.A to jeszcze czteryłata.- Szkoda, że nie spotkałaś nikogo, za kogomogłabyś wyjść za mąż.Samotność nie jestprzyjemna.Katharine pokręciła głową.- Pewnie zanim dziadek zachorował, mogłabymkogośpoznać, bo Tom i ja często jezdziliśmy z wizytami dosąsia-dów.Jednak w porównaniu z Tomem wszyscywydawali misię tacy nieciekawi.A dziadek nigdy nie pozwalałTomowi zapraszać przyjaciół do domu - większość znich mu się nie podobała.- Stary pan Payne - powiedziała Tilly ostrożnie -byłnajlepszym z pracodawców, cudownym człowiekiem.Jed- nak przedkładał własną wygodę nad dobro innych,zwłaszcza odkąd się postarzał.- Chcesz powiedzieć, że nie chciał, bym poznałakogoś,kogo mogłabym polubić? Och, nie, Tilly.Jestempewna, żegdybym spotkała kogoś takiego, byłby zachwycony.Niemasz racji.Kochał mnie - jestem pewna, że chciałmegoszczęścia.Pózniej, naturalnie, kiedy chorował.Cóż,wtedybyło inaczej.Nawet nie chciałam zostawiać gosamego.Zresztą i tak nie miałam czasu na zabawy - Tom byłdaleko,a ja byłam wciąż zbyt zajęta.A więc straciłam kontakt zdawnymi przyjaciółmi.Tak wielu nie żyje albo sięwyprowadziło.A teraz zostałaś mi tylko ty.Katharine podeszła do ognia i usiadła w fotelu.Upiłałyk, po czym przycisnęła do siebie kubek, zupełniejakby szukała pocieszenia w emanującym zeń ciepłe.Tilly spoglądała na nią z niepokojem.Pałce Katharinebyły przezroczyste, a twarz blada i wymizerowana.Trudno było uwierzyć, że zaledwie przed czteremamiesiącami była energiczną, młodą dziewczyną, żywą ipełną pomysłów, która sprawnie rządziła posiadłością,nie mogąc się doczekać powrotu brata i przekazaniamu obowiązków.Teraz wyglądała na starszą o parę łat,sprężysty krok należał do przeszłości, a ten czarującyuśmiech, charakterystyczny dla obojga młodychPayne'ów chyba zniknął na zawsze.Początkowodawało się to wytłumaczyć szokiem i rozpaczą pośmierci Toma i jej konsekwencjami.Ale teraz, po parumiesiącach, powinna dojść do siebie, otrząsnąć się zprzygnębienia, w jakie wówczas popadła.Narastającauraza do tych, których niegdyś uwielbiała, byłanaprawdę niepokojąca.Tilly gwałtownie szukałajakiegoś pomysłu - czegokolwiek - co można byłobyzrobić.- Czemu nie napiszesz do lorda Calthorpe'a? -spytaław końcu. Ta sugestia poruszyła Katharine, ale nie tak jakchciała panna Tillyard.- Tak! - wybuchnęła z goryczą.- Kolejny żałosnyosobnik.Tak spiesznie napisał po śmierci Toma.Jakiuroczy list.Smutny i zrozpaczony śmiercią Toma.Tacy bliscyprzyjacie-że tyle o mnie słyszał.chciałby mnie odwiedzić, %7łejest domoich usług.Sama mówiłaś, że to czarujący list.Taki listmógł napisać tylko ktoś, komu można ufać,pomyślałyśmy obie.A co się stało potem? Nic! Teraz,kiedy naprawdę kogoś potrze-buję, czarujący lordCalthorpe jest nieosiągalny.A do tej pory na pewnowrócił z Francji.- W pierwszym liście napisałaś, że potrzebujeszczasu.- Bo potrzebowałam, ale napisałam jeszcze raz.- Pamiętam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki