[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I zobaczyła błękitną mgłępełznącą w ich stronę.Klucz pulsował w jej dłoni niczym oszalałe serce.Wiedziała, że Kane jest gotów zabijać.Unicestwić ich wszystkich, byle to serce przestałobić.Czołgając się na brzuchu, dotarła do Brada i Simona.- Jest ranny? Skarbie, jesteś ranny?- Mamo!- Nic mu się nie stało! - krzyknął Brad.- Wejdz do środka.Wejdz do domu.Jej dom, przypomniała sobie z determinacją.Ten drań nie wejdzie do jej domu, nigdy,przenigdy nie tknie tego, co należało do niej.Wsunęła klucz w dłoń Brada.- Ochroń ich.Wezwijcie Rowenę.Niech Dana i Malory wezwą Rowenę.255Jeśli dam im szansę, pomyślała, zebrała siły i sturlała się z werandy.Zaciskała pięść, jakgdyby trzymała w niej coś cennego.Nie zważając na krzyki za plecami, dzwignęła się nanogi.Zgięta wpół pod naporem wiatru, ruszyła chwiejnie w stronę lasu.Zacznie ją ścigać, a dzięki temu zyskają na czasie.Przekonany, że ona ma klucz,skoncentruje się na niej.Inni nic dla niego teraz nie znaczyli.Robaki, przypomniała sobiei przytrzymała się pnia drzewa, by utrzymać równowagę.Nie będzie w tej chwili traciłczasu na deptanie robaków.Wojna się nie skończy, dopóki klucz nie znajdzie się w zamku, więc ona podejmie walkę.Pasma mgły owinęły się wokół kostek, zdawały się szczypać i szarpać.Wierzgnęła zkrzykiem, upadła na kolana.Wstrętny odór wypełnił jej gardło i płuca.Krztusząc się,wstała i pobiegła.Wiatr nie dął już z tak przerażającą siłą, lecz ziąb - och, przejmujący ziąb wgryzał się wskórzaną kurtkę Brada, w sweter, w ciało Zoe.Z ciemnego nieba padały brudne płatkiśniegu.Kane przywoływał w jej pamięci tamtą pierwszą iluzję.Przycisnęła rękę do brzucha,jakby dzwigała w nim dziecko.Ale wyczuła tylko drżenie napiętych mięśni.Bawił się nią, to oczywiste.Folgował swojemu ego.Nie odmawiał sobie rozrywki, pewien,że może w każdej chwili zadać cios, odebrać klucz i zwyciężyć.Zdezorientowana brnęła przez śnieg, modląc się, by nie zawędrować z powrotem wpobliże domu.Potrzebowali czasu.Odnalazła klucz.Jeśli zdołają z nim dotrzeć doSzkatuły Dusz, Simon może otworzyć zamek.Musiało tak być.Stanowił przecież cząstkęZoe.Jej ciała, jej krwi.Jej duszy.Kiedy Szkatuła zostanie otwarta, wszyscy będą bezpieczni.Byle tylko odwrócić uwagęKane'a od innych, dopóki to nie nastąpi.Czarna błyskawica wystrzeliła z nieba, osmaliła ziemię pod nogami Zoe.Krzyknęła iodskoczyła, skulona, dławiąc się cuchnącym dymem.Gdy się wyprostowała, stał przed nią, odziany w czarną szatę, która falowała kilka calinad warstwą brudnego śniegu.- A jednak tchórzysz.- Na jego policzku wciąż widoczne były ślady paznokci Zoe.-Zostawiasz dziecko, przyjaciół, kochanka i czmychasz jak królik, żeby się ratować.Pozwoliła łzom popłynąć, by je zobaczył i pomyślał, że chce błagać o litość.Schowałazaciśniętą dłoń za plecami, jakby wciąż coś w niej trzymała.256- Nie rób mi krzywdy.- Zaledwie kilka godzin temu ofiarowałem ci spełnienie najgorętszych pragnień.I jak misię odwdzięczyłaś?- Przeraziłeś mnie.- Nie odrywała od niego oczu, choć miała świadomość, iż warto by sięza czymś rozejrzeć, przydałaby się jej bowiem jakaś broń.- Powinnaś czuć lęk.Powinnaś błagać.Niewykluczone, że cię wówczas oszczędzę.- Zrobię, co zechcesz, bylebyś zostawił mnie w spokoju.- Oddaj mi klucz z własnej woli.Podejdz i włóż mi go do ręki.Z własnej woli, pomyślała.Więc tak się rzeczy miały.Nie mógł sam odebrać jej klucza,nawet teraz.- Jeśli ci go oddam, zabijesz mnie.- A jeśli nie oddasz.- Zawiesił głos, nie dopowiadając grozby do końca.- Przekaż mi go,z ręki do ręki, a oszczędzę twoją duszę.Czy wiesz, jak to jest żyć bez duszy? Kiedyleżysz nieruchoma i pusta w środku przez całe tysiąclecia, a twoja.jazń tkwi bezradniew pułapce? Narazisz się na taki los dla czegoś, co nie ma z tobą nic wspólnego?Postąpiła krok naprzód.- Rowena i Pitte mówili, że nie możesz rozlać naszej krwi, ale zrobiłeś to.- Moja potęga wyrasta ponad nich.Ponad wszystkich.- W jego zrenicach zatańczyłybarwne iskry, gdy Zoe zbliżyła się jeszcze o krok.- Król jest słaby i głupi, smutek i bólzniżają go niemal do poziomu śmiertelnika.Wojna dobiega końca.Dzisiaj odniosęzwycięstwo.Wszyscy, którzy walczyli po przeciwnej stronie i usiłowali mnie powstrzymać,drogo za to zapłacą.Mój świat zjednoczy się na nowo.- Czerpiesz swoją moc z cierpienia.I ze smutku.Czy to one tworzą twoją duszę?- Bystre rozumowanie, jak na kobietę śmiertelną - przyznał.- Mrok zawsze pochłonieświatło.Dlatego mój wybór pada na potęgę ciemności i korzystam z niej, podczas gdy ci,którzy chronią światło, zajmują się walką, polityką, dyplomacją i regułami gry.Jestem więc tutaj, by zakończyć to wszystko, jak sobie życzę.Cokolwiek czynicie, ty lubinni, by mnie powstrzymać, jest tylko żałosną grą na zwłokę.A teraz daj mi klucz.- Nie dostaniesz go.257Rozwścieczony, uniósł ramię do ciosu.Zoe udało się zrobić unik.Nieoczekiwanie zza zasłony śniegu wyskoczył Brad.Zauważyła błysk noża, ale niewidziała, w co uderzył.Runęła naprzód, lecz w tej samej chwili zachwiała się podciężarem Brada, odepchniętego z nadludzką siłą.- Co za śmiałość.Dostrzegła krew, intensywną purpurę na tle czerni.Potem Brad popchnął ją w tył izasłonił sobą.- A ty? - odparował.- Ośmielisz się stawić czoło mężczyznie, czy wojujesz tylko zkobietami? - Zważył nóż w dłoni.- Albo śmiertelnymi - przemówił Pitte, torując sobie drogę przez śnieg.- Czy staniesz dowalki z kimś z własnego świata, Kane? Moc przeciw mocy, bóg przeciw bogu?- Z przyjemnością.- Cofnij się, kobieto - warknął Pitte, gdy Rowena stanęła u jego boku.- O, tak.- Kane uniósł ramię.- Cofnij się.Powietrze zawibrowało od uderzenia.Zoe poleciała bezwładnie w tył i wylądowała ciężkona plecach tuż nad brzegiem rzeki.Obolała, z trudem przewróciła się na brzuch.Kilkametrów dalej Brad z zakrwawionymi ustami czołgał się w stronę noża, który wypadł mu zręki.Masując obolałe ramię, dzwignęła się na kolana i zobaczyła Rowenę leżącą nieruchomona brudnym śniegu.Może już nie żyła? To w nią, uświadomiła sobie Zoe, Kane uderzyłswoją mocą.Pitte krwawił, lecz wciąż trzymał się na nogach i walczył.Moc iskrzyła i dymiła wpowietrzu, w błyskach światła i smugach mroku, przy wtórze potwornych,rozdzierających dzwięków.- Schyl się - nakazał Brad, splunął krwią i mocniej chwycił nóż.Zciana mgły i śniegu odgrodziła go od Kane'a.- Jedz na Wzgórze! - krzyknął do Zoe.- Zakończ to!- Nie wystarczy mi czasu.258Ciemność pochłania światło, pomyślała, pełznąc w stronę Roweny.Czuła przytłaczającą,zwycięską ciemność.Drżącymi palcami ujęła dłoń leżącej.Była lodowato zimna, Jęczwyczuła słabe tętno.Bogowie mogą oddychać, pomyślała Zoe.I mogą umrzeć.Rozejrzała się i zobaczyła Pitte'a, który zawirował w przyklęku i uniknął o włosmorderczego ciosu.- Pomóż mi - poprosiła z naciskiem.- Pomóż mi go powstrzymać.Uniosła głowę Roweny znad śniegu, potrząsnęła nią, podczas gdy Brad usiłował przebićsię przez ścianę.Gdyby jej się udało ocucić Rowenę i wesprzeć dzięki temu moc Pitte'a, moglibyzwyciężyć.Nie chcąc dotykać śniegu stworzonego przez Kane'a, Zoe podpełzła do rzekii zanurzyła dłonie, by nabrać wody.Zobaczyła odbicie młodej bogini, wojowniczki o twarzy takiej samej jak jej własna.- Pomóż mi - powtórzyła Zoe, zanurzając rękę w wodzie.I wydobyła miecz.Połyskiwał srebrzyście w przyćmionym świetle i śpiewał w podmuchach wiatru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Vina Jackson Osiemdziesišt dni 03 Osiemdziesišt dni czerwonych
- ebooks pl prawda o kielcach 1946 r jerzy robert nowak historia Ĺźydzi polityka polska rzeczpospolita paĹstwo ojczyzna patriotyzm honor nkwd prowokacja
- Lumley.Brian. .[Psychomech.03]. .Psychoamok
- Kiyosaki Robert Bogaty Ojciec Biedny Ojciec[cz. 1]
- Martin Kat Serce 03 Mężne serce
- Coulter Catherine Gwiazda 03 Gwiazda z nefrytu
- Łajkowska Anna Wrzosowisko 03 Cienie na wrzosowisku
- Robert T. Kiyosaki i Sharon L. Lechter Bogaty ojciec, Biedny ojciec Kwadrant przepływu pieniędzy[Cz. 2]
- Matthews Bay Gwiazdka miłoci 03 Gwiazdka dla Carole
- Kagawa Julie Iron Fey 03 Iron Queen (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fioolka.pev.pl