[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przyjechałam ze znajomym - skorygowała.- Dalepotrzebował partnerki na przyjęcie, zaprosił mnie, a ja nieodmówiłam, bo wydawał mi się sympatyczny i nie miałampojęcia o jego powiązaniach z mafią.Dopiero pan Garner102 mnie oświecił, ponieważ chciał mnie przed nim ustrzec.Ta wiadomość żywo zainteresowała Brannona.- A dokładnie co ci powiedział?- %7łe przyszedł na przyjęcie, by wyrzucić z pracyDale'a, który okazał się złodziejem.Pan Garner zamknąłpewną rzecz w sejfie, a ona znikła.Brannonowi na chwilę aż zaparło dech.- Bingo! - wykrzyknął.103 ROZDZIAA SZSTY- Nie rozumiem - powiedziała Josette, ściągającbrwi.Pochylił się do przodu, splatając palce obu dłoni napustym kubku.- Przemyśl, co powiedziałaś.Garner chciał wylaćJenningsa z roboty w przekonaniu, że ten go okradł.A co,jeśli Garner zginął właśnie dlatego, że znajdował się wposiadaniu czegoś, na przykład dowodu jakiejśprzestępczej działalności? Co, jeśli mordercy chodziło o to,by go uciszyć?- To przerażające.To jest naprawdę przerażające.- Przede wszystkim rzuca zupełnie nowe światło nacałą sprawę.Może tamto śledztwo poszło w złym kierunku.- Oczywiście, że tak, bo Dale nie zabił Garnera.- Bib też nie - uciął.Nagle tknęła go jakaś myśl ijego spojrzenie złagodniało.- A jeśli oboje mamy rację?Powoli skinęła głową, rozważając jego słowa i teżsię rozpogodziła.- Może faktycznie mamy! - rzekła z entuzjazmem.Brannon coraz bardziej zapalał się do swojej idei.- Popatrzmy, jak to mogło wyglądać.Garnerzdobywa dowód, że ktoś popełnił przestępstwo i planuje iśćz tym na policję.Zostaje uciszony, ale morderca nieznajduje obciążającego go dowodu, bo faktycznie Jennings104 ukradł tę rzecz, oczywiście nie w celu poinformowaniapolicji, tylko z zamiarem ciągnięcia zysków z szantażu.- To tylko gdybanie.- Mimo tej obiekcji, jejrównież ta zagadkowa układanka zaczynała składać się wpewną całość.- Ale faktycznie Dale zaprzeczył, że popełniłmorderstwo.- Owszem, na samym początku, a potem nagle jegoadwokat zaczął ubiegać się o zmianę kwalifikacji prawnejczynu z morderstwa z premedytacją na zabójstwo w afekciei o niższy wyrok ze względu na dobrowolne przyznanie siędo winy.Dlaczego?- Ktoś w zamian coś Dale'owi obiecał - odgadła.-Pieniądze.- Właśnie.- W zamyśleniu zaczął się bawićkubkiem po kawie.- Tylko czemu zabito go dopiero podwóch latach, zamiast sprzątnąć go od razu?- Pewnie przez tę historię z panią Jennings - rzekłabez namysłu.- Dale mógł na początku domagać się sumy,która dla mordercy nie okazała się duża, więc zapłacił,kupując sobie jego milczenie.A jeśli niedawno Dalezażądał więcej, dużo więcej, żeby ratować matkę przedeksmisją?- Niezle.- Spojrzał na nią żartobliwie jak zadawnych dobrych czasów, gdy nie byli jeszcze wrogami.-Nie myślałaś kiedyś o tym, żeby pracować w policji?Aypnęła na niego bez rozbawienia i dokończyłaswoją kawę.- Czuję, że chyba wpadliśmy na dobry trop.Odczego zaczynamy?- Od przesłuchania ludzi, z którymi Jenningskontaktował się w jakikolwiek sposób podczas pobytu wwięzieniu.105 Wyjęła notes z torebki, przerzuciła kilkanaście stron,wreszcie znalazła, czego szukała.- Tu jest lista wszystkich osób, z którymikorespondował lub do których dzwonił.Nazwiska, adresy,numery telefonów.- Podała mu otwarty notes.Zerknął na nią z dezaprobatą.- Powinnaś być lekarzem z takim pismem.Tego sięnie da odczytać!- Najłatwiej jest krytykować.- Zabrała mu notessprzed nosa.- Pierwszy na liście to Jack Holliman.Mieszkaw hrabstwie Wilson, we Floresville.To wujek Dale'a.- Proszę, jak blisko więzienia.- Właśnie, aż za blisko, żeby go naprawdę o cośpodejrzewać, ale przecież od kogoś musimy zacząć.Wstała, Brannon podniósł się również, zapłacili przyladzie i poszli do samochodu.Po kwadransie wjechali w pełną dziur boczną drogę,prowadzącą do małego rancza.Ogrodzenie waliło się, ześcian niewielkiego domku płatami odpadała farba, wbalustradzie werandy ziały dziury po brakujących tralkach.Kiedy wysiedli z wozu i ruszyli w stronę wejścia, drzwiuchyliły się, a ze szczeliny wysunęła się lufa strzelby.Usłyszawszy trzask odwodzonego kurka, Josette zawahałasię, lecz Brannon twardo maszerował dalej.- Straż Teksasu! - rzucił.- Tylko do mnie wypal, apożałujesz.Kurek szybko wrócił na miejsce i drzwi otworzyłysię, ukazując niewielkiego siwowłosego staruszka, któryspojrzał wyblakłymi oczami na pierś Brannona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki