[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie zobaczyła Mary Thompson - umysł przestraszonej kobiety, rozwarty na ościeżjak brama dostojnej willi - zapraszającą ją do dzielenia się wspomnieniami i tajemnicami,przeszukującą wszystkie pokoje i szperającą we wszystkich szufladach.Wróciła do salonu, wdomu na Blyth Street, do swojej zatrutej filiżanki herbaty.Czuła, że strzeżony klucz znajdował się właśnie tutaj.Natrudziła się i potem zapłaciła za tocałą serią migrenowych bólów głowy.Ale go znalazła.Na początku w Pamięci odwiedzała Mary i bawiła się tylko zmianą biegu wypadków.Zdała sobie sprawę, że zamiana filiżanek przeobraziła wspomnienie, ale to nie miało żadnegoznaczenia.Nie znajdowała się na pokładzie samochodu z tamtych czasów, nie mogła zmienićprzeszłości, aby wrócić do zmienionej terazniejszości.Wszystko to, co robiła, byłoponownym przeżywaniem wspomnień, ale w inny sposób.Kiedy opadała lekka kurtyna,ponownie trafiała na promenadę w Barcelonie, jakby zaciął się mechanizm.Będąc w saloniez Mary, odkryła także, że ten perwersyjny mechanizm można wykorzystać.To był przypadek.Po dziesięciu razach, gdy ponownie przeżyła tę scenę od początku,zmieniła ten i ów szczegół, aby uniknąć picia z zatrutej filiżanki.Przyszło jej to do głowynagle, działała bez premedytacji.Niania siedziała w salonie na kanapie, a ona stała nieopodal, ze skrzyżowanymi nogami,na dywanie, w liliowym bawełnianym ubranku; pędzle i kartki papieru porozrzucane popodłodze, taca przygotowana już na stoliku.Wiedziała, że filiżanka znajdująca się po jejstronie wyprawiłaby ją na tamten świat.Tym razem nie użyła żadnego podstępu, aby je zamienić. Wez moją filiżankę i wypij, Mary" - pomyślała.Zrobiła to z nadzwyczajną siłą, zdokładnością, z jaką mistrz wypuszcza strzałę z łuku, mierząc w sam środek małej tarczy, jakdo jedynego możliwego celu. Wez ją.uśmiechnij się.i wypij".Niania szybko poruszyła rzęsami i wpatrywała się w pustkę, jakby była głucha. Wez ją.uśmiechnij się.i wypij".Kontynuowała tak przez kilka sekund, lodowatym wzrokiem wpatrując się w nianię,uderzając rytmicznie i precyzyjnie czerwonym pędzelkiem o pędzelek niebieski, jakbyodmierzała czas.Kobieta była przykuta do jej spojrzenia, jak w transie.Jenny dostrzegłakonkretną możliwość nakazania jej tego, co chciała, żeby zrobiła.W istocie chodziło owspomnienie.O jeden z odwiecznych scenariuszy Pamięci.Dający się kształtować izmieniać, niczym marzenia na jawie.Mogłaby wrócić do tego nieskończoną ilość razy, jak torobiła z Alexem, kiedy decydowali się przeżyć jeszcze raz doświadczenie na molo.Mary Thompson wykonała dokładnie to, co jej nakazała. Nachyliła się, wyciągnęła rękę po filiżankę nieco od niej oddaloną, następnie usadowiła sięwygodnie na kanapie.Uśmiechnęła się i wypiła łyk herbaty.W ciszy.Wypiła wszystko, a Jenny obserwowała ją; na jej twarzy powoli zaczął się rysować złośliwy,bezlitosny uśmiech.Dziewczyna oderwała oczy od okna i popatrzyła w dół.Fragmenty przeżyć z otchIaniPamięci zaczynały wychodzić na powierzchnię jedne po drugich i dostarczały zagmatwanych,pokrętnych i fragmentarycznych, ale pożytecznych odpowiedzi.Może to fikcyjne miejsce, wktórym unosił się jej umysł przez wieki, czekając na przebudzenie, nie było więzieniem, zktórego należało wyjść.Może Pamięć stała się rodzajem ćwiczenia.- Myślę, że tak - odpowiedziała spoglądając w tylne lusterko.- Sądzę, że byłabym w stanie.Kilka minut pózniej przed oczami Bena przesunęła się kwadratowa, szara tablica z białym,wypukłym napisem wskazującym miejsce postoju.Licznik w samochodzie sygnalizował, żepaliwa wystarczy na piętnaście kilometrów, a kolejny postój był prawdopodobnie oddalony oprzynajmniej czterdzieści.Ten zaś znajdował się w odległości dwóch tysięcy metrów.Mógłbyzatem zatankować benzynę.O sposób zapłaty - miał nadzieję - zadba dziewczyna.Ben zwolnił i zjechał na postój, następnie zaparkował na obszarze trochę opustoszałym,zajętym tylko przez dwa tiry; Jenny uniosła brwi i westchnęła.- Co jest? - zapytał, odwracając się.- Ta.ta koszula.Tak mam wyjść? Ben potrząsnął głową.- Nie pomyślałem o tym.Nie, oczywiście.- Co zrobimy?Ben zastanowił się przez chwilę.Co za głupie zapomnienie, pomyślał.Nie mógł oczywiścieryzykować, że ktoś zobaczy ją tak wystrojoną.- Poszukaj w torbie.- powiedział w końcu, wskazując ruchem głowy worek obok Jenny.-Są tam czarne spodnie.Na szczęście jesteś wysoka.Jest też biały sweter.- Dobrze - odpowiedziała i zaczęła przetrząsać torbę.- No i nałóż to - zakończył Ben ściągając kapelusik i rzucając go na kolana Jenny.- Odwróć się, z łaski swojej - dodała.Ben widział, jak wyciągała z torby spodnie, więc zdał sobie sprawę, że wstyd musiał byćnierozłącznie związany z istotą ludzką, że nawet po pięciu wiekach spędzonych w śpiączcemłoda dziewczyna nie mogła zapomnieć zakłopotania, gdy ktoś jej się przyglądał w trakcierozbierania.Kto wie, czy na pokładzie Mnemoniki Jenny nie doświadczyła tego samegodyskomfortu, kiedy jego koledzy rozebrali ją, aby podłączyć elektrody.Ben opuścił szybę i wsparł łokieć na drzwiczkach.Po chwili w bocznym lusterkuzauważył, że zbliża się jakiś dwumetrowy szaleniec.Za mężczyzną stał wielki tir z bocznymnapisem DAR-REN.Znał tę nazwę.To była spółka projektująca panele.Mnemonika miała wswoim wyposażeniu wyłącznie panele tej firmy. Nie podejdzie tutaj." - pomyślał z rosnącym strachem Ben, a serce waliło mugwałtownie.- Zbliża się jakiś człowiek.Przebrałaś się? - zapytał Jenny.- T-tak.już.Nałożę kapelusz i będzie okej.- Nic nie mów, jeśli ktoś o coś zapyta, to jesteś moją córką. Jenny uśmiechnęła się i potaknęła, ale jej twarz na chwilę okryła się cieniem smutku.Niepamiętała nawet, jak nazywa się jej prawdziwy ojciec.Intruz przeszedł obok samochodu i skierował się w stronę automatu z napojami.Ben widział,jak przykładał gruby palec wskazujący do odpowiedniej szpary i czekał.Potem schylił się iwyciągnął litrową butelkę obrzydliwie słodkiego napoju K8, za którym Ben nie przepadał.Mężczyzna odwrócił się gotów do powrotu.Ben tymczasem próbował patrzeć wprzeciwnym kierunku.Zaczął obserwować publiczną toaletę, rodzaj kabiny z przymkniętyminiebieskimi drzwiami, umieszczoną dwa metry od krzaków.Wzrok kierował na wszystkoinne, byleby nie na niego, a Jenny składała koszulę, aby ją włożyć do torby.W chwili gdy mężczyzna znalazł się blisko samochodu, Ben nie wytrzymał napięcia iprzyjrzał mu się przez przednią szybę, ale zaraz się spłoszył. Odejdz" - pomyślał, mając nadzieję, że się ukryje.- Hej, ty - powiedział mężczyzna, pukając w szybę samochodu.Ben westchnął głęboko,następnie otworzył drzwi i wyszedł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki