[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za co wywzajem-niając się, dumni dziś garbarze, szczotkarze i dystylatorzy raczyli przy-znawać, że pan Tomasz jest jedynym arystokratą, który pojął swe obo-wiązki względem kraju i spełnia je sumiennie.Mogli byli dodać: speł-nia co dzień od dziewiątej wieczór do północy.I kiedy w ten sposób pan Tomasz dzwigał jarzmo stanowiska, pan-na Izabela trawiła się w samotności i ciszy swego pięknego lokalu.Nie-raz Mikołaj już twardo drzemał w fotelu, panna Florentyna, zatkawszysobie uszy watą, na dobre spała, a do pokoju panny Izabeli sen jeszczenie zapukał, odpędzany przez wspomnienia.Wtedy zrywała się z łóżkai odziana w lekki szlafroczek całymi godzinami chodziła po salonie,gdzie dywan głuszył jej kroki i tylko tyle było światła, ile go rzucałydwie skąpe latarnie uliczne.Chodziła, a w ogromnym pokoju tłoczyły się jej smutne myśli i wi-dziadła osób, które tu kiedyś bywały.Tu drzemie stara księżna; tu dwiehrabiny informują się u prałata: czy można dziecko ochrzcić wodą ró-żaną? Tu rój młodzieży zwraca ku niej tęskne spojrzenia albo udanymchłodem usiłuje podniecić w niej ciekawość; a tam girlanda panien,które pieszczą ją wzrokiem, podziwiają albo jej zazdroszczą.Pełnoświateł, szelestów, rozmów, których większa część, jak motyle okołokwiatów, krążyły około jej piękności.Gdzie ona się znalazła, tam obokniej wszystko bladło; inne kobiety były jej tłem, a mężczyzni niewolni-kami.I to wszystko przeszło!.I dziś w tym salonie  chłodno; ciemno ipusto.Jest tylko ona i niewidzialny pająk smutku, który zawsze za-snuwa szarą siecią te miejsca, gdzie byliśmy szczęśliwi i skąd szczęścieuciekło.Już uciekło!.Panna Izabela wyłamywała sobie palce, ażebypohamować się od łez, których wstyd jej było nawet w pustce i w nocy.Wszyscy ją opuścili, z wyjątkiem  hrabiny Karolowej, która kiedywezbrał jej zły humor, przychodziła tu i szeroko zasiadłszy na kanapie,prawiła wśród westchnień :NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG50 Tak, droga Belciu, musisz przyznać, że popełniłaś kilka błędównie do darowania.Nie mówię o Wiktorze Emanuelu, bo tamto był prze-lotny kaprys króla  trochę liberalnego i zresztą bardzo zadłużonego.Na takie stosunki trzeba mieć więcej  nie powiem: taktu, ale  do-świadczenia  ciągnęła hrabina, skromnie spuszczając powieki. Alewypuścić czy  jeżeli chcesz  odrzucić hrabiego Saint-Auguste, to jużdaruj!.Człowiek młody, majętny, bardzo dobrze, i jeszcze z taką ka-rierą!.Teraz właśnie przewodniczy jednej deputacji do Ojca świętegoi zapewne dostanie specjalne błogosławieństwo dla całej rodziny, no a hrabia Chambord nazywa go cher cousin.Ach, Boże! Myślę, ciociu, że martwić się tym już za pózno  wtrąciła pannaIzabela. Alboż ja chcę cię martwić, biedne dziecko! I bez tego czekają cięciosy, które ukoić może tylko głęboka wiara.Zapewne wiesz, że ojciecstracił wszystko, nawet resztę twego posagu ? Cóż ja na to poradzę ? A jednak ty tylko możesz radzić i powinnaś  mówiła hrabina znaciskiem. Marszałek nie jest wprawdzie Adonisem, no  ale.Gdy-by nasze obowiązki były do spełnienia łatwe, nie istniałaby zasługa.Zresztą, mój Boże, któż nam broni mieć na dnie duszy jakiś ideał, októrym myśl osładza najcięższe chwile ? Na koniec, mogę cię zapew-nić, że położenie pięknej kobiety, mającej starego męża, nie należy donajgorszych.Wszyscy interesują się nią, mówią o niej, składają hołdyjej poświęceniu, a znowu stary mąż jest mniej wymagający od męża wśrednim wieku. Ach, ciociu. Tylko bez egzaltacji, Belciu! Nie masz lat szesnastu i na życiemusisz patrzeć serio.Nie można przecie dla jakiejś idiosynkrazji po-święcić bytu ojca, a choćby Flory i waszej służby.Wreszcie pomyśl, ilety, przy twym szlachetnym serduszku, mogłabyś zrobić dobrego rozpo-rządzając znacznym majątkiem. Ależ, ciociu, marszałek jest obrzydliwy.Jemu nie żony trzeba, aleniańki, która by mu ocierała usta. Nie upieram się przy marszałku, więc baron. Baron jeszcze starszy, farbuje się, różuje i ma jakieś plamy na rę-kach.Hrabina podniosła się z kanapy. Nie nalegam, moja droga, nie jestem swatką, to należy do paniMeliton.Zwracam tylko uwagę, że nad ojcem wisi katastrofa.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG51 Mamy przecie kamienicę. Którą sprzedają najdalej po św.Janie, tak że nawet twoja sumaspadnie. Jak to  dom, który kosztował sto tysięcy, sprzedadzą za sześć-dziesiąt ?. Bo on niewart więcej, bo ojciec za dużo wydał.Wiem to od bu-downiczego, który oglądał go z polecenia Krzeszowskiej. Więc w ostateczności mamy serwis.srebra. wybuchnęła pan-na Izabela załamując ręce.Hrabina ucałowała ją kilkakrotnie. Drogie, kochane dziecko  mówiła łkając  że też właśnie ja mu-szę tak ranić ci serce!.Słuchaj więc.Ojciec ma jeszcze długi we-kslowe, jakieś parę tysięcy rubli.Otóż te długi.uważasz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki