[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najpierw wtopiłem kilka tygodni życia w pewną grę.Wstyd mi trochę, ale tak było.Na szczęście dostrzegłem, że jeszcze chwila, awsiąknę w to na dobre, więc skasowałem zabawę.A pózniej, cóż, znalazłem sięw kręgu osób poszukujących miłości.- Tak, to interesujące - odezwała się Renata.- Też coś wiem na ten temat, piszęo tym felietony.Ciekawa jestem twojego zdania.- E tam.Szkoda mówić.- Robert machnął ręką.- Ale skoro mogłoby to sięprzydać w pracy, to czemu nie, chociaż moje doświadczenie jest niewielkie,szybko się zniechęciłem.Zanim to jednak nastąpiło, zdążyłem parę rzeczyzaobserwować.W takim poznawaniu się jest jeden haczyk, który nie sprzyjazbudowaniu czegokolwiek.Ludzie spotykają się w wymiarze wirtualnym, czylidalekim od rzeczywistości.Nawet jeśli wymienią się zdjęciami, nadal jest to tensam wymiar.Resztę tworzy się w świecie wyobrazni.Siłą rzeczy idealizującdrugą stronę.Dlatego, gdy dochodzi do spotkania, doznajemy zawodu, bo taosoba jest jakaś inna, niedoskonała.Czujemy się wówczas oszukani.A z drugiejstrony my sami, nieświadomie nawet, idealizujemy siebie.Znacz- nie częściej jednak robimy to świadomie.Najpierw spotkałem się z pewnąpanią, która zapewniała mnie, że jest niezależna, silna i poukładana ze sobą.Pisała sensowne mejle, na zdjęciu sprawiała atrakcyjne wrażenie.Postanowiłemsię z nią zobaczyć.Pojechałem do dość odległego miasta po to tylko, żeby ujrzećniewiastę, której wszystko z rąk leciało, tak była spięta i zdenerwowana.Ponieważ jej to nie mijało, nabrałem pewnych podejrzeń i w końcu wydobyłem zniej, że ma poważne problemy z alkoholem.Na co liczyła? Dobrze przecieżwiedziała, kim jestem, dlaczego nie piję.Innym znów razem, przyznaję, dośćmocno zaangażowałem się w pewną mejlową korespondencję.Cudownie mi się zdziewczyną rozmawiało.Rozumieliśmy się, w środku ładnie mi grało, czułem jąsercem.Tak mi się zdawało.Gdy się spotkaliśmy, okazało się, że ona jest o półgłowy wyższą ode mnie, potężnie zbudowaną kobietą.Przykro mi, ale nieumiałem tego przeskoczyć.- Roześmiał się.- Może jakiś atawizm mi sięodezwał.Czułem się przy niej malutki, nic a nic mnie nie kręciła jako kobieta.Anapisała, że jest normalnej budowy ciała.Kłamała? Jak sądzicie, czy kobietamierząca sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, zbudowana jak dyskobolka,jest normalnej budowy ciała?- %7łebyś ty wiedział, co faceci tam wyprawiają, to dopiero byś się zdziwił.-Renata poczuła się w obowiązku bronić naszego honoru.- Wcale nie będę się spierał - oświadczył niezrażony tym Robert.- Może to jesttaki swoisty, zamknięty klub ściemnia-czy? A może wcale nie? Może tacyjesteśmy.Sami niedoskonali, naszpikowani wadami jak sernik rodzynkami,oczekujemy od innych nieskazitelności.Boimy się pokazać prawdziwe oblicze.Inna rzecz, że prawdopodobnie niewiele wiemy o sobie, patrzymy w lustra iwidzimy w nich tylko to, co chcemy zobaczyć.Przekonani o własnejdoskonałości, czujemy się oszukiwani.I narzekamy na okrutny los, stawiający nanaszej drodze samych popaprańców.Oczywiście, mężczyzni chwytają sięnieczystych metod, aby zdobyć kobietę.Nie przeczę.Jednak gdy międzydwojgiem ludzi coś szwankuje, wina najczęściej leży pośrodku.Kobiety równieżpolują na ideał.A jakimi metodami? Podam tylko jeden przykład: na pytanieankieterów połowa pań zamieszkujących kraj nad Wisłą oświadczyła, że jestnaturalnymi blondynkami.Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wrzeczywistości prawdziwy złoty kolor włosów jest niezwykle rzadki i może sięnim poszczycić zaledwie co dziesiąta kobieta.Jak łatwo sobie policzyć, osiem nadziesięć ko- biet skłamało.Reasumując: otrzymujemy podkoloryzowany obraz drugiejosoby, sami go jeszcze w wyobrazni poprawiamy i to niemalże nie może sięudać.Po wielu tygodniach intensywnej korespondencji mamy dużo mniejszeszanse powodzenia niż z kimś, komu spojrzymy jeden raz w oczy i poczujemy, żechcemy go poznać.- Zwięta racja.- Renata pokiwała głową.A tam, pomyślałam, gówno prawda.- Czegoś nie rozumiem - wtrąciła Magda.- Biorąc pod uwagę ogromną ilośćdowcipów o głupiutkich blondynkach, czemu kobietom tak zależy, żeby nimibyć.- No jak to czemu - niespodziewanie włączył się Szymek.-Przecież wiadomo.W tym momencie, zerknąwszy na Renatę, wycofał się i zamilkł.Ta jednakutkwiła w nim wzrok, czekając, żeby rozwinął tę myśl.- To może ja powiem - próbował go uratować Robert.- Nie, nie - zaprotestowała Renata.Zdaje się, że Szymek został zapędzony w kozi róg.- Cóż, są ważniejsze sprawy niż głupie dowcipy.- Na przykład jakie? - dociekała jedyna w towarzystwie blondynka.- Hmm.- Szymek intensywnie myślał.- Blond jest pożądany, bo jest czymśrzadko spotykanym, dlatego cennym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki