[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, zaszło coś między nami, to prawda - powiedział, ignorując to, żego odpychała, gdy rozpinał guziki jej bluzki.- Pocałowałem ją raz i nie wątpię,że nazwałabyś to czymś więcej niż braterskim pocałunkiem.- Uśmiechnął się,patrząc jej w oczy.- Doświadczenie okazało się zdumiewająco słodkie.Miałem wtedy piętnaście lat, o ile dobrze pamiętam.- Och! - Shannon poczuła się głupio.- Udało mi się także namówić do tego Briannę, ale wszystko skończyłosię śmiechem, zanim zdążyliśmy rozchylić usta.Nie wydało mi się toromantyczne.- Och! - Wyrwało jej się znowu i wydęła wargi.- I to wszystko?- Nie musisz się przejmować.Nigdy.Nigdy nie przekroczyłem owej tgranicy z żadną z twoich sióstr.A więc.- Zaschło mu w gardle, gdy ',odrzucił bluzkę.Tego wieczoru Shannon miała jedwabną bieliznę.Czarny,niebezpieczny jedwab opadał prowokacyjnie na piersi i znikał poniżej talii.-Muszę zobaczyć resztę - postanowił Murphy i rozpiął suwak spódnicy.Wietrzyk muskał Shannon włosy, gdy tak stała w jasnym świetleksiężyca.Założyła to dla niego, wybrała ze swej szuflady dzisiejszego ranka,mając przed oczami jego twarz.Wyobrażała sobie, jak na nią patrzy.Pragnęławydać się uwodzicielska w tym jedwabiu ozdobionym koronką.Podniecony, przesunął ręką po jej udach i poczuł, jak pończocha ',ustępuje miejsca rozpalonemu ciału.Zwilżył wargi językiem.- Dzięki i Bogu,nie wiedziałem, co masz pod halką.- Głos miał stłumiony, załamujący się.-Nie wytrzymałbym na mszy.Chciała z nim rozmawiać.Musiała, ale zdrowy rozsądek nie obronił jejprzed strumieniem pożądania, jaki przez nią przepłynął.Zaczęła ściągać musweter.- Za to ja wiedziałam, co masz pod swetrem, i tylko o tym myślałam wkościele.Zaśmiał się słabo.- Odpokutujemy wszystko, ale mamy jeszcze trochę Zrodzona ze wstydu 195czasu.- Zsunął jej ramiączka jedno po drugim.Góra halki lekko opadła.-Bogini strzegąca świętej ziemi - szeptał.- Przemieniająca się w czarownicę.Na te słowa zadrżała, czując jednocześnie strach i podniecenie.- Jestemkobietą, Murphy.Kobietą, która stoi przed tobą i bardzo cię pragnie.-Rozgorączkowana wpadła mu w ramiona.- Pokaż mi! Pokaż, co chciałeś zemną robić, gdy o mnie myślałeś w kościele.- Przywarła do niego ustami żądnapocałunków.- A pózniej przejdz samego siebie!Murphy mógłby pożreć ją żywą kawałek po kawałku, a potem wyć doksiężyca niczym rozwścieczony wilk.Pokazał jej to, o co go prosiła.Gryząc jej usta, wędrował niespokojnierękoma po jej ciele.Jęki, które z siebie wydawała, nasilały się, stawały siędziksze.Czuł, jak jej zęby szarpią mu wargi.Miał ochotę zakosztować smakuatłasowej skóry na jej szyi.Była już mokra, gdy bezlitośnie na nią natarł.Jęk przemienił się wkrzyk.Murphy zapędził się zbyt daleko, by zdołał się powstrzymać.PodShannon ugięły się nogi.Opadła nań niczym na poduszkę, a za chwilę miałago na sobie.Leżała pod nim.Jego ręce zręcznie przemieszczały się po sekretnychzakamarkach jej ciała, a usta docierały niemal wszędzie.Pośpiech opanowałtakże jej ręce.Pragnęła wyciągnąć zeń tyle przyjemności, ile tylko by się dało.Szarpała guziki jego spodni, szepcząc obietnice i prośby, gdy zmagali się nakocu.Wreszcie pozbawiona tchu siadła na nim ruchem tak szybkim, jakbłyskawica.Murphy wpadł w oszołomienie.Zaskakująca gwałtowność tegoczynu obezwładniła go całkowicie.Shannon odchyliła się do tyłu.Jej jasneciało wiło się, jedwabne włosy niczym jedwab spływały strumieniem, a natwarzy malował się tryumf i prawdziwa rozkosz.Urzeczony, wyciągnął ręce i zacisnął je na jej piersiach.Czuł ich ciężar,czuł ciepło brodawek, czuł, jak biło jej serce.Jest moja, myślał jak przez mgłę,drżąc w niepohamowanym pragnieniu.Teraz i na wieki wieków moja.Zaczęła poruszać się na nim jakby w tańcu, najpierw powoli, pózniejcoraz szybciej.Nad nimi przepływały chmury, raz po raz zasłaniając księżyc,tak że widział jej twarz to ocienioną, to w pełnym blasku.Wydawało mu się,że śni.Krew zaczęła szaleć w jego członkach, w jego głowie.Był pewien, żezaraz eksploduje i nie pozostanie z niego nie więcej, jak kawałki kości.Widział jej uniesione ku niebu ramiona.Wyglądała, jak wiedzmapochłonięta tajemnym rytuałem.Jej coraz szybsze ruchy sprawiły, że zaczął doniej szeptać rozpaczliwie galijskie słowa.Wydawało mu się, że odpowiada muz tą samą gwałtownością, w tym samym języku. Nora Roberts 196Nagle jego umysł zaszedł mgłą, a ciało wybuchło, wypełniając jążyciodajnym nasieniem.Z przeciągłym, drżącym jękiem zsunęła się z niego, awizje tańczące w jej głowie wyblakły i zgasły.Musiała przysnąć, bo obudziła się z sercem bijącym wolno i ciężko, ajej skóra już nieco ostygła.Gdy ujął znów jej piersi, rozchyliła wargi wzapraszającym uśmiechu.Dotykał jej delikatnie, niemal nabożnie.Westchnęłai pozwoliła, by pobudzał ją łagodnie.Otworzyła się dla niego, czuła, jak jąwypełnił.Zachwycona dwiema stronami jego natury, dotrzymywała muspokojnie kroku, aż wypełnił się żar pragnienia.Chwilę pózniej leżała przynim okryta ciepłym kocem.- Kochanie.- Dotknął jej włosów.- Nie możemy tutaj spać dzisiejszejnocy.Czuła jego twarde mięśnie, kiedy pieściła go ręką po brzuchu.- Nie lmusimy spać.- Chciałem powiedzieć, że nie możemy tutaj zostać.- Odwrócił głowę izanurzył usta w jej włosach.Sprawiło mu to ogromną przyjemność.- Zbierasię na deszcz.- Tak? - Otworzyła jedno oko i spojrzała w niebo.- Gdzie się skryłygwiazdy?- Za chmurami.Zaraz zacznie padać.- Hm.Która jest godzina?- Straciłem poczucie czasu.- A gdzie mój zegarek?- Nie miałaś go ze sobą.- Nie? - Odruchowo spojrzała na dłoń.- Poczuła się dziwnie, nigdy iprzecież nie zrobiła kroku bez zegarka.- Nie potrzebujemy zegarka, gdy jesteśmy razem.- Ze smutkiemodrzucił koc.- Jeśli zaprosisz mnie na herbatę, będę miał jeszcze chwilę, abyna ciebie popatrzeć.Wciągnęła halkę przez głowę.- Możemy wypić herbatę w moimpokoju.- Nie czułbym się dobrze, zapraszając cię do siebie, gdy jest mojarodzina.- Patrzył na nią, gdy wciągała pończochy.- Ubierzesz jeszcze kiedyścoś takiego?Odrzuciła włosy do tyłu, zapinając bluzkę.- Domyślam się, że niemówisz o kostiumie.- Nie kochanie, mam na myśli to, co masz pod nim.- Nie mam wielu rzeczy w tym stylu, ale zobaczę, co da się zrobić.- Zrodzona ze wstydu 197Wstała, aby wciągnąć spódnicę.- Może kupię coś ciekawego w Dublinie.- Dublin? Jedziesz do Dublina?- We wtorek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki