[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widzę, jak na ciebie patrzy, i niejest to spojrzenie przyjaciela.To bardzo dobry człowiek, Brianno.Jeden znajlepszych, jakich znam.Jak gdyby fakt, że należy do najbogatszych ludzi wcałej Anglii, to było za mało.Związek ze Stefanem miał swoje zalety.Będąc księżną Huntley, Briannabyłaby bezpieczna i zamożna.Jednak do tego nie dojdzie, i to nie tylko zpowodu pogmatwanych uczuć względem Edmonda.Za luksus i ochronę zestrony Stefana musiałaby zapłacić utratą niezależności.Nie chciała żyć w złotejklatce, poprzysięgła sobie, że nie pozwoli, by ktokolwiek kontrolował jej życie.Nie będzie niczyją własnością.- Stefan jest wspaniałym człowiekiem - przyznała.- Ale go nie kochasz?- Oczywiście, że tak.Zawsze go kochałam, ale.- Ale Edmonda kochasz bardziej.- Nie wiem, co czuję do Edmonda.Chętnie wymierzyłabym policzek w tęjego pewną siebie twarz.- Co ty mówisz!W głosie lady Aberlane pobrzmiewała nutka współczucia.Brianna nieoczekiwała litości.I tak była bardziej uprzywilejowana niż większość kobiet.- To bez znaczenia.Stefan obiecał, że mogę czuć się w Meadowland jak usiebie dopóty, dopóki będę tego sobie życzyła.Kiedy wejdę w posiadanieodziedziczonych pieniędzy, zamierzam kupić własny dom.- Naprawdę? - Letty była zdziwiona.- 168 -SR - Tak.- I powiedziałaś chłopcom o swoich planach?Brianna się roześmiała.Tylko lady Aberlane mogła tak nazwać dwóchnajbardziej wpływowych dżentelmenów w Anglii.- Kiedy osiągnę pełnoletność, nie będą mieli nic do gadania.Będę mogłarobić, co mi się podoba.Właśnie tego pragnę.Nie wiadomo, co lady Aberlane miała do powiedzenia na temat śmiałychplanów Brianny, bo powóz zatoczył się gwałtownie, aby uniknąć zderzenia zinnym pojazdem, nadjeżdżającym z przeciwnego kierunku.- O Boże! - wykrzyknęła Letty, z trudem utrzymując się na swoimmiejscu.- Jakiś pijany wariat.- O tej porze?Brianna wyjrzała na zewnątrz.Zamarła.Rozpoznała złoto-niebieskąliberię stajennych ojczyma.- Rany boskie!- Co tam zobaczyłaś?- Powóz Thomasa Wade'a.Powietrze przeszył dzwięk wystrzałów.Brianna rzuciła się naprzeciwległe siedzenie i instynktownie otoczyła ramionami starszą panią.Spełniał się najkoszmarniejszy sen i była bezsilna, nic nie mogła zrobić, by goprzerwać.Usłyszały więcej wystrzałów.Powóz przechylił się na bok i stoczyłdo rowu.Na szczęście nie przewrócił się, tylko raptownie się zatrzymał.- Letty? Jest pani ranna?- Nie.- Lady Aberlane poprawiła czepek na głowie.W tejże chwili drzwi powozu otworzyły się i ukazał się w nich ThomasWade.Briannie zrobiło się niedobrze na widok jego tłustej twarzy.- No i co? Myślałaś, że mi uciekniesz? - Złapał ją za rękę.Brianna opierała się, ale był od niej dwa razy większy, nie miała dość siły,żeby się uwolnić.- 169 -SR - Oszalałeś? Mogłeś nas zabić.- Wolę, żebyś zginęła, niż mi się wymknęła.Wywlekł ją z powozu.Zacisnął dłoń na jej gardle.Zdążyła zauważyć, żedwaj lokaje Stefana leżą na ziemi, krwawiąc, a woznica jest otoczony przezpachołków Thomasa.- Jesteś moja, nie zapominaj!Dusiła się.Próbowała oderwać jego palce od swojej szyi.- Piękna jesteś.Schowam cię tak, że nikt cię nie odnajdzie.Uścisk jego palców zelżał nieco.- Ty łotrze - syknęła, zapominając o bólu.- Stefan dopilnuje, żebyś wisiał.- Najpierw musi nas złapać.Mój jacht czeka.Z powozu wynurzyła się lady Aberlane i zaczęła tłuc Thomasa Wade'alaseczką.- Zabierz z niej swoje łapy, ty szatański pomiocie.- Dosyć tego! - Thomas zaczął ciągnąć Briannę do swojego powozu.-Odjeżdżamy.- Nie, proszę - błagała Brianna.- Puść ją, Wade!- 170 -SR ROZDZIAA OSIEMNASTYEdmond czekał na brata w jego gabinecie.Wszedł Stefan.- No i co?- Dzięki Bogu, obaj będą żyli, chociaż upłynie jeszcze trochę czasu,zanim James wróci do swoich obowiązków.Stefan mówił o dwóch lokajach poszkodowanych w czasie strzelaniny.- Muszę sobie zapisać, żeby spotkać się z ich rodzinami.O ile pamiętam,James ma kilkoro dzieci.Edmonda mało obchodził los rannego służącego.Jego interesowaławyłącznie kobieta, której o mało nie utracił na zawsze.Incydent był mocnokłopotliwy dla Brianny.Teraz należałoby skupić się na tym, żeby nie stała sięobiektem nieprzyjemnych plotek, gdyby wyszło na jaw, że Thomas Wadeusiłował ją uprowadzić.- Co z doktorem?- A co ma być?- Przedstawiłeś mu naszą wersję wydarzeń?- Jest przekonany, że mój powóz zjawił się na miejscu, gdy ThomasaWade'a napadła banda opryszków, a nasi lokaje zostali postrzeleni, bo ruszyli napomoc zaatakowanemu.Edmond pokiwał głową.Pomysł może nie najlepszy, ale miał zaletę -prostotę.Co ważniejsze, trudno byłoby udowodnić, że było inaczej.Chyba żektóryś z uczestników wydarzenia okaże się na tyle głupi, że rozpuści język.- Jesteś przekonany, że twoi służący zachowają prawdę dla siebie?- Oczywiście - obruszył się Stefan.- Jestem pewny lojalności mojejsłużby.Bardziej się martwię o tych drani, którzy pracowali dla Wade'a.- Nie będą kwestionowali tego, co im kazałem mówić - zapewnił brataEdmond.- 171 -SR Przypomniał sobie, jak na kolanach błagali o litość.Nie wątpił, że do tejpory byli już w połowie drogi do Francji.- Rozumieją, że nie zawaham się ich zabić.- Jestem tego pewien.Nie mogę sobie darować, że dopuściłem dowystawienia Brianny na takie niebezpieczeństwo.Edmond nie dał po sobie poznać, że drażni go ta spózniona troska.Miałpretensję przede wszystkim do siebie, że zostawił Briannę pod opieką Stefana.Tego błędu nie zamierzał powtórzyć.- Przecież nie mogłeś przewidzieć, że Thomas Wade w biały dzieńzdobędzie się na uprowadzenie Brianny.- Ty to przewidziałeś.- Mało brakowało, a byłoby za pózno.Głupiec ze mnie, że spuściłem ją zoczu.- Co sugerujesz?- Zabieram ją do Londynu.- Chyba żartujesz?- Potrzebuje mojej ochrony.- W Londynie nie będzie bezpieczniejsza.Twoi wrogowie stanowiąwiększe zagrożenie niż Thomas Wade [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki