[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Służba zaprowadziła ich do Czerwonego Pokoju, w którymprezydent przyjmował gości.Cameron podejrzliwie zmrużyła oczy.- A teraz wraca do Baltimore?- Owszem.Uśmiechnął się i uniósł głowę, żeby przywitać się z jakimśmężczyzną.- Dobry wieczór panu - powiedział.Cameron była zaskoczonajego zachowaniem.- Dobrze cię widzieć w jednym kawałku, Jacksonie.- Wąsatymężczyzna entuzjastycznie poklepał go po ramieniu.- Słyszałem, żemiałeś kłopoty w Tennessee.Cameron patrzyła na nich ze zdumieniem.- Niektóre opowieści mają niewiele wspólnego z prawdą.Senatorze, chciałbym przedstawić panu moją przyjaciółkę.To pannaCameron Campbell, córka senatora Davida Campbella.ousladansc - Panno Campbell.- Senator wziął jej dłoń w swoje dłonie.- Todla mnie prawdziwy zaszczyt.Znałem pani ojca.Przez następną godzinę Cameron miała wrażenie, że jej senbędzie trwał bez końca.Atmosfera panująca w Białym Domuprzyprawiała ją o zawrót głowy.Jeszcze jako mała dziewczynka była tuz ojcem.Teraz okazało się, że wszyscy goście znali senatoraCampbella i chcieli złożyć jej jak najszczersze kondolencje.Jedzenie było wyśmienite, a francuski szampan smakował lepiejniż kiedykolwiek.Potem zagrała muzyka i panowie poprosili panie dotańca.Cameron większość wieczoru spędziła na parkiecie.Dochodziłapółnoc, gdy zdała sobie sprawę, że jest bardzo zmęczona.Jacksonnatychmiast to zauważył.- Wracamy? - spytał.- Nie mam ochoty stąd wychodzić - oznajmiła Taye.- Tonajpiękniejsza noc w moim życiu, panie kapitanie.Widzę jednak, żeCameron chciałaby się położyć.- Zanim wyjdziemy, jest jeszcze ktoś, kto bardzo chce waspoznać - tajemniczo oświadczył Jackson.- Tędy, drogie panie.Zaprowadził je do niewielkiej sali w głębi korytarza.- O, już idzie - mruknął.Cameron odwróciła się i spojrzała nawysokiego, szczupłego mężczyznę, który w pewien sposóbprzypominał jej ojca.- Prezydent Lincoln - szepnęła z niedowierzaniem.- Prezydentchce mnie poznać?- Panie prezydencie - odezwał się Jackson.ousladansc - Kapitanie.- Lincoln podał mu rękę.- Miałem szczerą nadzieję,że dzisiaj się spotkamy.Rozmawiałem z panem Sewardem.- Zciszyłgłos, żeby nikt inny go nie słyszał.- W pełni doceniam wartośćinformacji, które nam pan przekazał.Dzięki temu ocaliliśmy setkiludzkich istnień.- Lincoln nie należał do najprzystojniejszychmężczyzn, ale gdy się uśmiechał, w jego oczach było cośfascynującego.- To musi być panna Cameron, córka senatoraCampbella.Cameron poczuła się zakłopotana.Nie miała pojęcia, co miał namyśli Lincoln, mówiąc o setkach istnień.A może pomylił Jacksona zkim innym? - przemknęło jej przez głowę.Minęła chwila, zanim zdałasobie sprawę, że właśnie została przedstawiona prezydentowi StanówZjednoczonych.Pochyliła głowę w niskim ukłonie.- To dla mnie zaszczyt, panie prezydencie.- Cała przyjemność po mojej stronie.- A to - powiedział Jackson - Taye Campbell, młodsza córkasenatora.Taye ukłoniła się najpiękniej, jak umiała.- Panie prezydencie.- Miło mi panią poznać - Prezydent pokiwał głową, przyglądającjej się uważnie.- Niezwykłe podobieństwo.Taye zarumieniła się i energicznie zatrzepotała wachlarzem.- Panie prezydencie! - zawołał jakiś człowiek.- Co z generałemMcDowellem?Lincoln westchnął.ousladansc - Wolałbym zostać z wami, miłe panie, ale cóż, obowiązkiwzywają mnie gdzie indziej.Dziękuję.- Spojrzał na Jacksona.-Rozumiem, że wkrótce będziemy mogli porozmawiać.Jeszcze razdziękuję.Jackson skłonił się oficjalnie.Cameron jeszcze przez chwilę stałajak słup soli.- Poznałam prezydenta - powiedziała cicho.- Dość wrażeń na dzisiaj - uznał Jackson.Cameron zmarszczyła brwi.- Ma pan zupełną rację, panie kapitanie - powiedziała nieswoimgłosem.- A poza tym należą mi się pewne wyjaśnienia.Kapitan uśmiechnął się niewinnie i wziął ją pod ramię.- Idziemy, moje panie?Hotel był elegancki, wręcz luksusowy.W korytarzu wisiałykryształowe żyrandole, a w pokojach stały ogromne łóżka.Taye pożegnała się z Cameron przed drzwiami jej sypialni.Wpokoju czekała już na nią służąca.- Mam przygotować panienkę do spania, panie kapitanie? -zapytała młoda Murzynka.- To nie będzie konieczne, Lizo.Dobranoc.- Dobranoc! - z korytarza zawołała Taye.- Dziękuję, kapitanie.Jackson uśmiechnął się.- Może od dzisiaj zaczniesz mówić mi po imieniu?Taye zrobiła wielkie oczy i bezradnie spojrzała na siostrę.ousladansc - Chodzmy już - powiedziała Cameron do Jacksona.- Jestemzmęczona, a przecież czeka nas nader poważna rozmowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki