[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A poza tym.- dodał skrępowany.- Tę noc także tutaj spędzę.Będę spał w tym samympokoju, skoro już tam narobiłem bałaganu.Sądzę, że panna Vinga wróci do swego pokoju.Tę noc, czy raczej dzień, spędziła ze mną, bo byłem chory.- Ach, tak.Toteż nie wygląda pan dzisiaj dobrze, panie Heike, zaraz to zauważyłam, jak pantylko tu wszedł.Myślę, że porządny posiłek dobrze panu zrobi.Mnie się zdaje, że pan niedojada.Jak to samotny kawaler.- Chyba tak - uśmiechnął się Heike i już niczego więcej nie tłumaczył.Vinga wciąż spała.Postawił tacę na stoliku przy łóżku i ostrożnie położył rękę na jejramieniu.Zerwała się z krzykiem i tak gwałtownie, że o mało nie zrzuciła tacy.- Vingo! To ja.- Och - dyszała ciężko i dopiero po dłuższej chwili zdołała usiąść.- Dotknąłeś mniedokładnie tak samo jak.72 - Wiem.Nie powinienem był tego robić.Przyniosłem coś do jedzenia.Zgłodniałem,pomyślałem więc, że ty także.- Tak, rzeczywiście - zgodziła się Vinga po krótkim zastanowieniu.- Jestem głodna.Czyzechciałbyś odsunąć zasłony? Która to godzina?Najedli się, potem Vinga wstała i spędzili razem bardzo miły, spokojny wieczór.Vinga, któraprzeczytała już Heikemu wszystkie książki Ludzi Lodu, pomagała mu przygotować się dotego, co miało stać się w nocy.Zresztą pomagali sobie nawzajem, bo wszystko musiało sięodbyć tak, jak trzeba.Ale zaklęć ani magicznych formułek nie powtarzali, żeby, broń Boże,nic wywołać żadnego niepożądanego indywiduum.To byłby zbyt niebezpiecznyeksperyment.Postanowili, że wydarzenia poprzedniej nocy traktować będą jak zły sen.Aatwiej będzie towszystko znieść.Zbliżała się północ.Elistrand, ba, cała parafia udała się na spoczynek.Tylko jakieśpodwórzowe psy naszczekiwały to tu, to tam w dolinie.Także i tej nocy księżyc świecił jasno.Vinga, oczywiście, towarzyszyła Heikemu, kiedyzdążał do lasu wąskimi dróżkami przez pola i łąki.On zaś myślał z cierpkim uśmiechem, żechociaż ma tak wielką władzę nad przybyszami z tamtego świata, to Vindze nie jest w stanieodmówić niczego.Jeśli nie będzie się miał na baczności, wkrótce ona owinie go sobie wokółmałego palca.Naiwny Heike! Jakby tego nie zrobiła już dawno!Początkowo mieli trochę kłopotów z odszukaniem miejsca na skraju lasu, w którym zeszli zewzgórza.Byli wtedy zbyt wstrząśnięci, by zwracać uwagę na takie sprawy.Kiedy już jednak znalezli się w lesie, nietrudno było się domyślić, że trafili właściwie.Horda czekała.Już z daleka słyszeli szum przytłumionych głosów, pełne oczekiwania pomruki.Kiedy dwojeze świata żywych zbliżyło się, szum przemienił się w świadczące o podnieceniu krzyki,przerażające, przeciągłe wycie, które zamierało i wznosiło się znowu.Jak chór w greckimdramacie.Nie zdając sobie z tego sprawy, Heike wziął Vingę za rękę.On też nie zdążył się jeszczeprzyzwyczaić do swoich nowych podwładnych.- Czy oni naprawdę tak chcą się znalezć w Grastensholm? - zapytała Vinga zniedowierzaniem.- Musieli się okropnie nudzić.73 - Nie, to nie dlatego.Ale oni czują się spokrewnieni z Ludzmi Lodu, żywią dla nas respekt,wiesz.Zawsze tak było.A teraz obiecano im, że będą mogli wypędzić zwyczajnegośmiertelnika z domu, który uważają za własny.Cieszą się na to.Vinga nie była w stanie opanować dreszczu.Heike zatrzymał się przed gromadą małych i większych postaci, kryjących się w leśnymmroku.Wyjaśnił, jakim sposobem mają dostać się do dworu ci, którzy nie potrafią przenikaćprzez ściany.Obmyślili wszystko oboje z Vingą.Ci jednak domagali się, by Heike imtowarzyszył, ktoś przecież musi im otworzyć właz w dachu.A potem drzwi od strychu.Pózniej poradzą sobie już bez jego pomocy.Wisielec, który był ich przywódcą, wyjaśnił, że tylko kilka zjaw nie potrafi wejść do domu siłąwłasnej woli.Wszystkie upiory są w stanie to zrobić.Demony i inne duchy także.Tylkoniektóre duchy natury są przywiązane do miejsca, nie umieją sobie radzić w zamkniętychpomieszczeniach, ale tak bardzo chciały przyjść tu także.Dlatego Heike musi im pomóc.Niespecjalnie się cieszył z tego powodu, Vinga to widziała.Ale nie mógł im odmówić, jużteraz nie, skoro sprowadził szary ludek do świata żywych.Vinga zastanawiała się ponuro nad tym, jaką które z nich właściwie ma władzę.Ona sama otrzymała polecenie, że ma ukryć się gdzieś w ogrodzie.W końcu Heike dał znak, żeby szli za nim.Tym razem Vinga już się tak nie bała oglądać za siebie.Szli przez łąki, a kiedy spojrzałaprzez ramię, stwierdziła, że gromada nie jest tak liczna, jak jej się początkowo zdawało.Tochyba owo przytłaczające, niewiarygodne wrażenie sprawiło wtedy, że zdawało jej się, iżwszędzie roi się od cieni.Próbowała teraz iść tyłem i liczyć podążające za nimi istoty, zarazjednak potknęła się na jakimś wystającym korzeniu i o mało nie upadła.Heike musiał jąpodtrzymać i upomniał, żeby uważała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki