[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jego zasięgu ustał wszelki ruch; drzewa przestały siękołysać, mrówki przerwały pracę, znieruchomiała trawa.Niedzwiedz, który stanął na tylnychłapach, przysiadł na ziemi.Mały brązowy pająk, umykający ku bezpiecznej kryjówce szarychkamieni, zamarł w połowie drogi.Le\ący na boku młody chłopiec, przera\ony i zdumiony,znów zapadł w sen.Sarenka zastygła, z nogą uniesioną w powietrzu.Tylko Lilith poruszyła się dopiero wtedy, gdy podszedł do niej Aubrey. Nie \yje  powiedział zupełnie niepotrzebnie.Skinęła głową. Od jak dawna chciałeś go zabić?  spytała. Chyba od kiedy dowiedziałem się, co zrobił, i te nie zamierza tego naprawić.Wskazała na pozostałych. Zabijając go, uwolniłeś ich.Spodziewałeś się tego? Większość magii czarodzieja ginie razem z nim.Opowiadają historie o rubinachzmieniających się w kamienie i całych łańcuchach górskich, które znowu stały się łąkami,kiedy wielki czarodziej Talvis w końcu zdjął z nich czar.Jednak dobry mag mo\e rzucić czar działający i po jego śmierci.Mo\e wypowiedzieć zaklęcia tak prawdziwe, \e stają sięrzeczywistością, a wtedy tylko inne czary mogą je odwrócić.Patrzyła na niego i w jej zielonych oczach ujrzał nie wypowiedzianą tęsknotę, którąprzedtem tylko wyczuwał.Zapytała po prostu: Mo\esz mnie zmienić? Tak sądzę  odrzekł  ale nie jestem pewien.Zerknęła na ciało Glyrendena, a potem na Aubreya. Zmieniłeś go wbrew jego woli, podczas walki.To chyba było trudniejsze.Aubrey uśmiechnął się bez cienia wesołości. Mój stary mistrz, Cyril, zawsze powtarzał, \e łatwiej niszczyć ni\ tworzyć powiedział.Nigdy nie rozumiałem, co miał na myśli, ale jedyne zaklęcia, jakich mnie uczył, były czaramitworzenia i naprawdę były bardzo trudne.W porównaniu z nimi, niszczyć jest znaczniełatwiej.Dowiedziałem się tego dopiero dziś. Nie rozumiem  powiedziała.Aubrey wskazał na stertę kamieni i oboje usiedli.Starannie unikał dotykaniadziewczyny. Bardzo trudno zmienić cokolwiek w coś innego, a potrzebne w tym celu zaklęcia sąnajtrudniejsze ze wszystkich.Jeszcze trudniejsze i bardziej ryzykowne jest zmienianie tego,co ju\ zostało przemienione za pomocą czarów.Równie dobrze mogłem zabić Glyrendenanadając mu jego prawdziwą postać, ale poniewa\ i tak zamierzałem go zabić, niewiele mnieto obchodziło.Jeśli spróbuję cię zmienić, podejmę takie same ryzyko. Och  powiedziała. Jednak zrobię to, jeśli zechcesz. Tak  odparła. Chcę.Aubrey nic nie odpowiedział w nadziei, \e doda słowo czy dwa, by złagodzić tenwybór, ale nie powiedziała ju\ nic więcej.W końcu wstał i podszedł do innych stworzeń,unieruchomionych przez pospiesznie rzucone zaklęcie.Poło\ył dłoń na ślepiach niedzwiedzia i pozbawił go wszystkich wspomnień o tym, jakto jest być człowiekiem.Zabrał mu wspomnienia stołu i sypialni, wioski i polowań, sensusłów i smaku gotowanego mięsa.Pozbawił Oriona nienawiści do człowieka, jaką znalazł wjego sercu, lecz pozostawił strach wywoływany przez najl\ejszy ludzki zapach. Teraz idz  szepnął, zdejmując z niedzwiedzia zaklęcie trzymające go w miejscu. śyjdługo i szczęśliwie, do końca twych dni unikając ludzi.Klęknął przy brązowym pajączku i przesunął palcem po wygiętym grzbiecie.Wmaleńkim mó\d\ku nie było wiele miejsca na wspomnienia, ale Aubrey i tak, najlepiej jakzdołał, oczyścił te komórki z wszelkich wspomnień kobiecości.W swej prawdziwej postaciwyglądała ładnie, na pewno nie była piękna, lecz delikatnie zbudowana.Aubrey łagodniepogłaskał jej grzbiet. Zapomnij wszystko  mruknął  prócz lęku przed ludzmi.Potem podniósł dłoń, a ona umknęła, najszybciej jak mogła, przebierając cienkimi,silnymi nó\kami.Sarna spoglądała na niego szeroko otwartymi oczami, dr\ąc nawet pod jegozaklęciem.Aubrey poło\ył dłonie po obu stronach jej pyszczka i kciukami zamknął jej oczy;a robiąc to, zatarł w jej pamięci wszystkie wspomnienia, które wcią\ wprawiały ją w dr\enie.Niemal natychmiast uspokoiła się i zaraz znów zaczęła dygotać.Nie odebrał jej tegoinstynktownego lęku przed ludzmi, a przecie\ był tutaj on, człowiek, i trzymał ją.Zabrał ręce,zdjął czar, a ona natychmiast śmignęła w leśny gąszcz, nie oglądając się za siebie.Wreszcie Aubrey podszedł do śpiącego chłopca, jeszcze prawie dziecka, który nawetwe śnie miał zdumioną, przera\oną minę.Poło\ył dłoń na jego skroni i zabrał mu całą pamięćminionych czterech dni, podró\y do domu Glyrendena, strasznej chwili transformacji, siłypsich łap, sprę\ystości cudzych mięśni, psiego poszczekiwania, tak dziwnie łatwo dobywającego się z gardła.Zawahał się, szperając w mózgu Royela i znajdując tam szeregobrazów Lilith, ale w końcu pozwolił mu zachować te wizje.Gdyby zamienili się miejscami,nie chciałby, \eby Royel zatarł jego wspomnienia o \onie czarodzieja; sam te\ powinienokazać wielkoduszność.W miejsce wspomnień, które zabrał, Aubrey stworzył nowe: upadku z konia, utratypamięci, dwóch dni spędzonych pod opieką troskliwej wieśniaczki.Król będzie się dziwił,dlaczego wyjaśnienia Glyrendena tak znacznie ró\niły się od wersji młodego lorda, alewkrótce zapomni o tym, kiedy zniknięcie czarodzieja wywoła szereg nowych pytań.A tepytania, myślał Aubrey, na zawsze pozostaną bez odpowiedzi.Wstał i spojrzał na Lilith, która nadal go obserwowała.Chłopiec u jego stóp wcią\spał. Nie \yje?  zapytała Lilith. Nic podobnego  odparł. Jednak myślę, \e będzie lepiej, jeśli odejdziemy stąd, zanimsię zbudzi.Nie mam ochoty odpowiadać na jego pytania.Rozejrzała się po polance, która z ka\dą chwilą stawała się mniejsza.Aubrey cofnąłpowstrzymujące zaklęcie i las podchodził coraz bli\ej. Jeśli będzie spał za długo, mo\e obudzić się w zupełnie nie znanym mu miejscu. Rzuciłem czar, który go chroni.Nic mu nie będzie. A jakie wieści o Glyrendenie zaniesie królowi? śadnych, tylko plotkę, która wkrótce znajdzie się na ustach wszystkich, \e wielkiczarodziej nie \yje.Z twarzą pozbawioną wyrazu spojrzała na ciało zabitego mę\a. Nie będzie \adnego dowodu. Nie  przyznał Aubrey. Jednak to fakt.Wstała i spojrzała mu w twarz; znów zdumiał się, jak zielone są jej oczy, takie pięknew takiej zwyczajnej i kochanej twarzy. A ja?  zapytała. My udamy się do Królewskiego Gaju  rzekł Aubrey  które to miejsce od dawnachciałem zobaczyć.Potem odejdę, a ty zostaniesz, i świat będzie taki, jakim był przednarodzinami Glyrendena. Nie całkiem taki  szepnęła i przez moment wydało mu się, \e w jej oczach zabłysłyłzy. Poniewa\ ty będziesz pamiętał i u\ywał zaklęć, których cię nauczył.A ja.ja będę \yładługo z obcymi wspomnieniami w sercu.Aubrey milczał przez chwilę. Nie  rzekł w końcu, bardzo wolno. Będziesz taka Jak przedtem, ze wspomnieniaminale\ącymi tylko do ciebie, nie pamiętając o niczym prócz ziemi i pór roku.Sprawiłem, \etamci zapomnieli, więc i ty zapomnisz  jakby tych trzech lat nigdy nie było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki