[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Będziecie jęczeć z bólu głowy na pryczach albo wymiotować.Każdyoczywiście ma nadzieję na to pierwsze.Ból głowy to wystarczająca udręka.Stamtąd na sam szczyt prowadzi strome podejście przez śnieg, droga zaj-muje około czterdziestu pięciu minut.Ale warto, jeśli się tam dotrze.- A czy nie o to chodzi? - zapytała Diana.- %7łeby wejść na szczyt?- Tak myślisz? - zastanowił się Arthur.- Moim zdaniem istotą jest samawspinaczka.Poradzenie sobie z nią.RLT - W tej chwili chętnie miałbym ją za sobą - stwierdził Patrick.Margaret uśmiechnęła się do męża.- A potem musimy zejść.- Arthur wyraznie cieszył się na tę część wy-prawy.- Zejście jest szybkie - powiedział Willem.- Uważajcie na piargu, łatwotam sobie złamać kostkę.A teraz lekarstwa.W górach grożą dwie poważnedolegliwości: odma płucna i odma mózgowa.Objawy odmy płucnej tokrwawa piana z ust, objawy odmy mózgowej to ataksja, bełkotliwa mowa,ogólna dezorientacja.Jedynym lekarstwem jest zejście z góry tak szybko,jak to możliwe.A czasami nawet to nie skutkuje.Odma płucna bywaśmiertelna.Margaret pomyślała, choć nie powiedziała tego na głos, że w tej chwilisama chyba ma lekki atak odmy mózgowej.- Więc potrzebujemy następujących lekarstw - zwrócił się do niej Wil-lem.- Aspiryna na gorączkę i ból głowy, ibuprofen na bóle mięśni, parace-tamol na przeziębienia, diamox jako środek profilaktyczny na chorobę wy-sokościową, imodium na biegunki, olejek gozdzikowy do zębów oraz ta-bletki do uzdatniania wody.- Myślałam, że bierzemy własną wodę.- Saartje po raz pierwszy włączyłasię do ogólnej rozmowy, choć bardzo dużo mówiła do Diany.- Absolutnie wykluczone, żeby tragarze wzięli dość wody dla naswszystkich na cztery dni.Będziemy czerpać wodę ze strumieni.- Nie dosłownie - sprzeciwił się Arthur.- Ależ jak najbardziej dosłownie.-Dobra.- Na czym skończyliśmy?-Tabletki do wody - odparła Margaret, sprawdzając fetę.- Sól w tabletkach do uzupełnienia płynów, nytol na sen.- Lepiej niech ktoś zabierze butelkę - powiedziała Saartje.- Cała ta spra-wa wygląda na cholernie nudną.- Bo pod pewnym względem taka jest - zgodził się Willem.- Nudna.Trzeba spędzić sporo czasu w schroniskach.Myślicie, że będziecie chcieliRLT grać w karty, pić albo rozmawiać, ale to nieprawda.Będziecie tylko chcielijeść i spać.A alkohol jest absolutnie wykluczony.Najpewniejszy sposób na samo-bójstwo w górach.- Proponuję, żebyśmy poćwiczyli w górach Ngong - zaproponował Ar-thur.- Rozchodzimy buty, rozruszamy nogi.Co o tym myślicie?- Kiedy? - zapytała Diana.- W sobotę jeżdżę.- Niedziela?- Mnie pasuje - powiedział Patrick, patrząc na Margaret.Przez chwilęMargaret zastanawiała się, co to wszystkoma wspólnego z parkingowymi, masowymi grobami i małymi dziećmizałatwiającymi się na ulicy.Pokój zawirował, nie pomogło nawet usilnewpatrywanie się w Patricka.Miała tylko nadzieję, że mąż nic nie zauważył.Margaret zasnęła, obudziła się, znowu zasnęła.Kiedy obudziła się po razdrugi, chciało jej się pić, więc poszła ze szklanką do łazienki.Wzięła prze-wodnik po górze Kenii, po czym z gościnnego pokoju powędrowała przezhol do salonu, który na szczęście przestał się obracać.Odkąd zamieszkali wgościnnym pokoju, ani razu w nocy go nie opuszczała.Miała nadzieję, żejutro będą spali we własnym łóżku w domku.Wieczorem Patrick łagodnie ujął ją za łokieć i pożegnał się z towarzy-stwem.Wspomniał, że dla jego żony to był ciężki dzień.Padła na łóżko,kiedy tylko przekroczyli próg, i musiał zdjąć z niej te części ubrania, z któ-rymi dał sobie radę.Kiedy Margaret się obudziła, miała na sobie figi ibluzkę ze skomplikowanym zapięciem.W salonie paliło się światło - lampka bezpieczeństwa, pomyślała.Usiadłana bordowej sofie.Zdawała sobie sprawę, że zle robiła notatki; oboje z Pa-trickiem będą musieli wysilić pamięć, żeby odtworzyć wszystkie leki.Głowa ją bolała, usta miała wyschnięte.Upokarzające, że pokazaławszystkim, jak fatalnie radzi sobie z alkoholem.Zardzewiałe gwozdzie.Nigdy więcej.Wypiła wodę i wstała.Na tacy stała miska z roztopionymlodem, przelała więc zawartość do szklanki i ją także opróżniła.Wróciła naRLT sofę i położyła się, opierając głowę na poduszce.Sięgnęła po przewodnik izaczęła czytać o górze Kenii, zaintrygowana jej historią.Odkryli ją Europejczycy jako drugi z trzech najwyższych szczytów Afry-ki.Pierwszy, który o niej wspomniał, był doktor Johann Ludwig Krapf,niemiecki misjonarz z Kitui.Odkrycia dokonano 3 grudnia 1849 roku, rokpo odkryciu Kilimandżaro.Doktorowi Krapfowi ludzie z plemienia Embupowiedzieli, że nigdy nie weszli na górę z powodu niezwykłego zimna orazbiałej rzeczy, która toczyła się na dół z głośnym hałasem.Pierwszą prawdziwą wyprawę na górę w roku 1887 poprowadził hrabiaSamuel Teleki z Transylwanii.Od południowego zachodu dotarł na wyso-kość 4349 metrów.Razem z towarzyszem wrócili potem na wschodniezbocze, ale nie byli w stanie przedrzeć się przez las.W roku 1893 kolejna wyprawa dotarła aż do lodowców.Przez kilka go-dzin bezskutecznie próbowano pokonać lodowiec Lewis [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki